"Noc rekinów 3D": KIEDY REKINY ATAKUJĄ
Kolejnymi gwiazdami filmu były niezwykle realistyczne rekiny. Walt Conti i Edge Innovations, branżowi specjaliści, którzy pracują przy efektach wizualnych wodnych stworzeń od czasu "Uwolnić orkę", zaczęli terroryzować obsadę animatronicznymi bestiami. "Walt i jego ludzie wykonują najlepsze animatroniczne rekiny na tej planecie", oznajmia scenograf Jaymes Hinkle. "Poruszają się niezwykle płynnie, w zasadzie identycznie do oryginałów". Na potrzeby produkcji Conti zebrał mnóstwo ciekawej dokumentacji. "W rzeczywistości rekiny to precyzyjnie skonstruowane maszyny. Zazwyczaj pływają powoli, lecz kiedy atakują, zyskują mnóstwo energii. Musieliśmy uchwycić to na ekranie". Wraz z ekipą zbudowali liczne modele, aby uchwycić różne elementy anatomii i fizjonomii rekinów. "Niektóre zostały zrobione tylko po to, by płynnie płynąć w wodzie, zadaniem innych był po prostu atak", objaśnia Conti. "Łącząc różne wersje tych rekinów, byliśmy w stanie stworzyć taki rodzaj akcji, jaki tylko chcieliśmy. Niektóre miały sterowaną komputerowo głowę, z wiernie oddaną strukturą szczęki. Inne były wykreowane w bardziej ogólnych celach, żebyśmy mogli bawić się nimi jakby to były modele samolotów".
Ekipa speców od animatroniki skoncentrowała się na dwóch najbardziej spektakularnych scenach filmu: desperackiej walce z rekinem młotem, oraz finalnej konfrontacji Sary i Nicka z drapieżnym żarłaczem białym. "Nasze rekiny miały od 3 do 3.5 metra długości", wyjaśnia Conti. "Ważyły ponad 300 kilogramów. Żarłacz biały miał za sobą silnik o mocy 250 koni mechanicznych i był zaprojektowany do bardzo agresywnych ataków". Rzemieślnicy odpowiedzialni za kreację rekinów współpracowali blisko z biologami morskimi, aby stworzyć jak najbardziej autentyczne modele. Zaczynali od zrobienia glinianych odlewów poszczególnych partii ciał rekinów. "Malowaliśmy skórę, budowaliśmy różne fragmenty, aż całość wyglądała naturalnie", wyjaśnia Conti. "Diabeł tkwi w szczegółach takich jak pory czy struktura skóry. Po całym świecie poszukiwaliśmy czaszek pasujących do modeli, które stworzyliśmy, aby odlać z nich ułożenie zębów prawdziwych rekinów. Czaszkę rekina młota znaleźliśmy w Australii, a żarłacza białego pochodzi z San Francisco".
Powoływanie do życia masywnych drapieżców do scen ataków wymagało współpracy dziewięciu osób. Kilku nurków ustawiało każdego rekina do danego ujęcia, monitorowało jego ruchy podczas kręcenia sceny, a później odzyskiwało go po zakończeniu pracy. "Kontrola za pomocą joysticka jest niczym przedstawienie na żywo", wyjaśnia Conti. "To bardzo podstępne zadanie, ponieważ dwie czy trzy osoby używają jednocześnie różnych joysticków. Jeśli praca nie jest skoordynowana, rekin będzie wyglądał chaotycznie, najważniejsze jest więc wspólne działanie w czasie rzeczywistym". Stawanie twarzą w twarz ze strasznie realistycznymi gigantami było dla aktorów prawdziwie stresującym przeżyciem. "Kiedy znajdowałem się pod wodą, ledwo widziałem swoje ręce", mówi Milligan. "Nagle słyszałem dziwne dźwięki i podpływało do mnie to coś wyglądające jak prawdziwy rekin. To było przerażające. Kiedy weszliśmy do prawdziwego jeziora, pracowaliśmy ze złośliwym rekinem młotem, który rozbryzgiwał wszędzie wodę i próbował nas rozszarpywać. Zaliczyłem każdy rodzaj zadrapania i masę siniaków na ramionach".
Walls, który w jednej ze scen staje twarzą w twarz z rekinem młotem, zauważa, iż modele zostały zbudowane w skali 1:1, wywołując u aktorów instynktowny odruch ucieczki. "Kiedy po raz pierwszy wszedłem do wody z taką bestią, poczułem się tak, jak gdyby był to prawdziwy atak rekina. To bardzo surrealistyczne uczucie zobaczyć przed sobą coś takiego, z tymi zębami, z tymi zimnymi ślepiami". Animatronika mocno ewoluowała od czasów klasycznych "Szczęk" z lat 70. "Wtedy był to szczyt technologii, ale dzisiaj to jakby porównywać Model T do Ferrari", mówi Conti. "Używamy bardzo zaawansowanych technologii, które pozwalają nam dokładnie odwzorować najmniejszy nawet ruch rekina. Udało nam się stworzyć wiele niesamowitych scen, które wyglądają jak żywcem wyjęte z kanału Discovery. Myślę, że właśnie dlatego David zdecydował się na efekty animatroniczne. Tu po prostu nie ma ściemy". Filmowcy mieli jednak jeszcze inne metody ożywiania na ekranie złowieszczych morderców z głębin. "Matt Kutcher, koordynator efektów specjalnych, zbudował kilka osobnych fragmentów ciał rekinów", wyjaśnia Hinkle. "Kiedy potrzebowaliśmy płetwy prującej wodę, używaliśmy zdalnie sterowanego elementu jego autorstwa. Stworzył również inne bajery, które odwzorowywały ruch pod wodą i na powierzchni. A potem dołączył do nas Gregor Lakner, artysta nadzorujący prace nad efektami wizualnymi, który wraz ze swoją ekipą stworzył na ekranie komputera pozostałe gatunki rekinów. Dzięki animatronice mamy dwa modele, reszta to efekty pracy Gregora".
"Noc rekinów 3D" oferuje jeszcze jedno odstępstwo od reguł gatunku: akcja została osadzona na terenie ogromnego jeziora. Większość zdjęć powstała na terenie Caddo Lake, sielankowego obszaru wodnego, który rozpościera się na granicy stanów Louisiana i Teksas, mniej więcej 40 kilometrów na północny-zachód od Shreveport. Lokalizacja ta jest na tyle kusząca, że tereny te gościły już wiele ekip filmowych: "Inwazji: Bitwy o Los Angeles", "Mr. Brooksa" oraz zbliżającego się remake'u "Nędznych psów". "Zdecydowaliśmy się na Shreveport, ponieważ są tam wielkie jeziora, świetne lokacje i jeszcze lepszy system podatkowy", wyjaśnia Ellis. "No i mają wspaniały zbiornik wodny, w którym kręcono ujęcia do Patrolu". Aktorka Katharine McPhee zakochała się w pięknie tamtejszej natury. "Urodziłam się i wychowałam w Kalifornii, gdzie nie ma nic choćby odrobinę podobnego. Niesamowite są pokryte mchem drzewa cyprysowe. Próbowałam trochę tego mchu ściągnąć, ale ktoś mnie ostrzegł, że to nielegalne. Ludzie zwykli wykradać go na własne potrzeby". Obsada doceniła także nocne życie miasta, świetne jedzenie oraz tradycyjną południową gościnność. "Co noc wychodziliśmy do restauracji i klubów", informuje Paxton. "Byliśmy na rolkach, na strzelnicy, zwiedziliśmy całe miasto, a ja przejechałam się nawet do Baton Rouge i Nowego Orleanu. Tak bardzo spodobała mi się Louisiana, że pod koniec okresu zdjęciowego rozpoczęłam poszukiwania nieruchomości do nabycia".
Scenograf Jaymes Hinkle twierdzi, że Caddo Lake okazało się idealną lokalizacją, ale po drodze pojawiło się inne wyzwanie - znalezienie odpowiedniego domu kojarzącego się z zamożnością rodziny Sary. "Spora część filmu dzieje się w dokach oraz tuż przy linii wodnej. Dom zawsze widać, stoi nieco oddalony. Musieliśmy znaleźć odpowiedni budynek". Kiedy już tego dokonano, Hinkle wraz z ekipą zatuszowali oryginalny fronton z cegły, aby nadać całości "plażowego posmaku, coś jak w Cape Cod". Dodali także fałszywe drugie piętro, aby nadać posiadłości jeszcze bardziej imponujących kształtów. "Stworzyliśmy idealny plan na potrzeby filmu", chwali się Hinkle. "Wnętrza zostały całkowicie przerobione. Chcieliśmy, by postać Sary mogła pochwalić się przed przyjaciółmi bardzo specjalnym, nietuzinkowym miejscem".
Reżyser David Ellis ma nadzieję, że publiczność będzie czuła się tak samo, oglądając gotowy film. Pomimo wyzwań stawianych przez kręcenie wodnego thrillera akcji w technologii 3D, amerykański twórca twierdzi, że finalny rezultat sprawia, że warto było to wszystko przejść. "Zajęło nam to nieco więcej czasu, niż gdybyśmy kręcili na lądzie, ale wyszło to ostatecznie na naszą korzyść. To świetna rozrywka. Nie mogę się doczekać dnia premiery".