Reklama

"Nikomu ani słowa": REALIZACJA

"Nikomu ani słowa" to ekranizacja książki Andrew Klavana, cenionego autora powieści sensacyjno-detektywistycznych, którą wyróżniono prestiżową nagrodą Edgara. Autor czerpał tym razem z osobistych doświadczeń: Niedawno zostałem ojcem i pewnej nocy obudziłem się z przerażeniem zastanawiając się, co bym zrobił, gdyby moja mała córeczka nagle zniknęła - mówi. - Nie minęło wiele czasu, a miałem gotowy zarys fabuły przyszłej książki. Moja żona nie kryła swej dezaprobaty, gdy powiedziałem jej, że osadzę akcję "Nikomu ani słowa" w naszym nowojorskim mieszkaniu...

Reklama

Prawa do ekranizacji "Nikomu ani słowa" wywalczył sobie Arnold Kopelson, jeden z najbardziej cenionych producentów hollywoodzkich. Jak mówi: Mam za sobą studia plastyczne i muzyczne, więc czytając scenariusz oczami wyobraźni widzę poszczególne sceny, aktorów i plenery. Od książki Klavana nie mogłem się wprost oderwać - dostałem gęsiej skórki, a serce waliło mi jak młotem.

Przeniesienie na ekran "Nikomu ani słowa" zajęło producentowi dwa lata. Nad adaptacją pracowało niezależnie od siebie dwóch scenarzystów, Anthony Peckham i Patrick Smith Kelly. Anthony Peckham mówi: Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, ale jej fabuła ma nielinearną strukturę, którą niełatwo było ująć w formę scenariusza.

Scenarzyści wnieśli sporo od siebie. To oni wpadli na pomysł, by żona Nathana, Aggie, miała złamaną nogę (Musi leżeć w łóżku, nie może więc brać udziału w poszukiwaniach córki - mówi Anthony Peckham); wymyślili postać policjantki prowadzącej śledztwo w sprawie morderstwa, które okazuje się mieć bezpośredni związek z dramatem Nathana; wprowadzili do akcji motyw voyeryzmu (porywacze śledzą poczynania Nathana z mieszkania położonego na sąsiednim piętrze, skąd mają na oku przykutą do łóżka Aggie) i umieścili akcję w dniu Święta Dziękczynienia (dzięki czemu możemy oglądać efektowną scenę, w której Nathan usiłuje dotrzeć do Elisabeth przedzierając się przez świętujące tłumy na ulicach Nowego Jorku).

Rolę Nathana scenarzyści napisali z myślą o Michaelu Douglasie, który zalicza się do fanów książki Klavana. Aktor mówi: "Nikomu ani słowa" to klasyczny thriller. Jego bohaterowie czują, że grunt usuwa im się spod nóg. Nathan Conrad - dla przykładu - zdaje się mieć wszystko, a nagle traci to, co dla niego najcenniejsze: kilkuletnią córeczkę, o której życie musi walczyć zmagając się z czasem i przeciwnościami losu.

W toku akcji Nathan zmienia się nie do poznania. Nigdy dotąd nie musiał brudzić sobie rąk, a nagle odkrywa w sobie pierwotne instynkty i uświadamia sobie, że nie cofnie się przed niczym, by ocalić swoją córkę: gotów jest oddać za nią życie - mówi Patrick Smith Kelly.

Reżyserię "Nikomu ani słowa" powierzono Gary'emu Flederowi, który ma w swoim dorobku m.in. thrillery "Rzeczy, które robisz w Denver będąc martwym" z Andym Garcią i "Kolekcjonera" z Morganem Freemanem i Ashley Judd. Podobnie jak Nathan Conrad z "Nikomu ani słowa" bohaterowie tych filmów ścigali się z czasem odkrywając w sobie cechy, z których istnienia nie zdawali sobie wcześniej sprawy. Był to niejako naturalny wybór: Gary jest zapalonym kinomanem i mistrzem w swoim fachu - mówi Arnold Kopelson.

Gary Fleder współpracował ściśle z współautorem scenariusza Patrickiem Smithem Kelly i konsultantem ekipy z zakresu psychiatrii kryminalnej, dr. Robertem Bergerem. Nie mogłem bowiem zrozumieć, jak Elisabeth mogła doprowadzić się do takiego stanu - mówi. - Dr Berger przedstawił nam historię jej choroby, a dzięki niemu zrozumiałem, co dzieje się w duszy młodej dziewczyny, która żyje w poczuciu ciągłego zagrożenia. Nathan Conrad może pomóc Elisabeth, bo udaje mu się to, co nie udało się innym lekarzom: zdobywa jej zaufanie. Elisabeth nabiera do niego zaufania, bo zdaje sobie sprawę, że jest on równie bezradny, co ona. Nathan angażuje ją do pomocy, a pomagając mu odnaleźć porwaną córkę, Elisabeth pomaga samej sobie. Łączy ich więc dynamiczna relacja.

Dynamika relacji łączących Nathana i Elisabeth dochodzi do głosu w kluczowej scenie, która rozgrywa się na stacji metra w nowojorskiej dzielnicy chińskiej. Tu, dziesięć lat temu, człowiek, który porwał córkę Nathana, na oczach Elisabeth zabił jej ojca. Nathan mówi dziewczynie, że jeśli raz jeszcze stawi czoła tej sytuacji, odnajdzie spokój ducha. Elisabeth rozlicza się z przeszłością, a tym samym pomaga Nathanowi. Nathan ratuje nie tylko swoją córkę, ale i Elisabeth - mówi Gary Fleder.

Scena, dzięki której poznajemy historię choroby Elisabeth, składa się z 250 po mistrzowsku zmontowanych ujęć, a jej akcja toczy się zarówno w przeszłości, jak i teraźniejszości. Tracimy poczucie rzeczywistości, poruszamy się bowiem w czasie i przestrzeni - mówi Gary Fleder.

Rolę Elisabeth powierzono Brittany Murphy, której uznanie przyniosły filmy takie jak "Clueless" czy "Przerwana lekcja muzyki". Gary Fleder spotkał aktorkę już wcześniej - chciał jej bowiem powierzyć tytułową rolę w przygotowywanej przez siebie biografii Janis Joplin, ale film nigdy nie powstał: Brittany świetnie ukazała nieprzewidywalną naturę Elisabeth i stworzyła znakomity duet z Michaelem Douglasem - mówi.

Brittany Murphy mówi: Elisabeth wydaje się piękna, bo otacza ją poetycka aura. Wcielając się w nią poczułam się wolna, bo zdałam sobie sprawę, że gram kogoś, kto znacznie odbiega od ogólnie przyjętych norm zachowań. Muszę przyznać, że zżyłam się z nią niemal natychmiast, instynktownie.

Elisabeth jest pacjentką dr. Louisa Sachsa, psychiatry ze szpitala Bridgeview, który nie potrafi wyjaśnić przyczyn jej choroby, zwraca się więc o pomoc do swego kolegi, Nathana Conrada. Scenarzyści wzorowali postać dr. Sachsa na dr. Bergerze, konsultancie ekipy. Rolę tę gra w filmie Oliver Platt ("Krytyczna decyzja", "Czas zabijania", "Niemoralna propozycja"). Aktor mówi: Mój bohater skrywa mroczny sekret. Nie jest tym, kim wydaje się być, a my, aktorzy, uwielbiamy takie role.

W roli żony Nathana, Aggie Conrad, oglądamy Famke Janssen ("X-MEN", "GoldenEye", "Celebrity"). Aktorka mówi: Matka, której dziecko porwano, natychmiast wkroczyłaby do akcji, podczas gdy moja bohaterka leży w łóżku z nogą w gipsie. Aggie jest kobietą aktywną - nogę złamała podczas jazdy na nartach - nie może więc znieść bezruchu. Czuje, że znalazła się w pułapce i nie może nic zrobić dla swojego męża i dziecka. To dla niej prawdziwy koszmar.

Za porwaniem córki Nathana stoi Patrick Koster, bezwzględny i znakomicie zorganizowany kryminalista, który ostatnie dziesięć lat swego życia spędził w więzieniu i tam opracował plan całej akcji. Zdaniem Gary'ego Fledera Koster jest prototypem filmowego złoczyńcy. Reżyser mówi: Koster jest nieugięty. Uważa się za profesjonalistę - nieważne, czy zleci mu się porwanie czy morderstwo: dla niego to tylko kolejne zadanie do wykonania.

Rolę Kostera powierzono Seanowi Beanowi, brytyjskiemu aktorowi, który stworzył postacie charyzmatycznych złoczyńców w filmach takich jak "GoldenEye" czy "Patriot Games" / "Czas patriotów". Jak mówi: Koster budzi grozę, jest bezkompromisowy i precyzyjny. Wszystko planuje niczym operację wojskową. Niczego nie owija w bawełnę: chce zdobyć diament i nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel.

W filmie śledzimy kilka równoległych wątków: Nathan współdziała z Elisabeth, by ocalić porwaną córkę, Aggie zmaga się z poczuciem bezsilności, a grana przez Jennifer Esposito ("Mordercze lato", "Koszmar następnego lata", "Dracula 2000") detektyw Sandra Cassidy prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa, które naprowadza ją na trop Nathana i Kostera. Gary Fleder mówi: Akcja naszego filmu rozgrywa się na kilku płaszczyznach. Śledzimy perypetie kilku postaci, których drogi prędzej czy później się skrzyżują.

W centrum wydarzeń znajduje się jednak zawsze grany przez Michaela Douglasa dr Nathan Conrad. Gary Fleder postanowił, że emocje targające bohaterem podkreślone zostaną pracą kamery, która znajdować się będzie w ciągłym ruchu. Jak mówi: Scena, w której Nathan zdaje sobie sprawę, co się stało, jest doskonałym przykładem współpracy aktora z kamerą. Michael jest nie tylko wielką gwiazdą, ale i wielkim aktorem. W tej scenie jedynym środkiem wyrazu, jaki stosuje, jest milczenie, a kamera krąży wokół niego niczym drapieżca okrążający swą ofiarę, ukazując uczucia, których doznaje: frustrację, tęsknotę, rozpacz i gniew.

Gary Fleder przyznaje, że chciał nawiązać do paradokumentalnego stylu kina lat 70. i filmów reżyserów takich jak Martin Scorsese, Alan J. Pakula, John Schlesinger czy William Friedkin. Jak mówi: Współczesne kino traci na stylu i staje się coraz bardziej anonimowe. Chciałem uniknąć gładkich, monochromatycznych dekoracji i wprowadzić do filmu więcej barw i kontrastów. Do autora zdjęć Amira Mokriego i scenografa Nelsona Coatesa miałem tylko jedną prośbę: chciałem, by podkreślili "fakturę" ludzkich twarzy i obdrapanych szpitalnych ścian. Zależało mi także, by wydobyli grę światła i cienia. Światło pełni w filmie ważną rolę - jest niczym zegar słoneczny i podkreśla upływ czasu. Za każdym razem, gdy Nathan wchodzi do pokoju Elisabeth, zmienia się kąt padania światła, co przydaje kolejnym scenom coraz większego dramatyzmu.

Światło i scenografia pomogły podkreślić kontrast pomiędzy miejscami, w których toczy się akcja: podczas gdy mieszkanie Conradów jest jasno oświetlone i utrzymane w ciepłych barwach, szpitalne korytarze toną w mroku, a dominują w nich chłodne odcienie niebieskie i zielone.

Sceny, których akcja rozgrywa się w filmowym szpitalu Bridgeview, nakręcono w zakładzie psychiatrycznym w Toronto. Zdjęcia do gotyckiej sekwencji, której tłem jest nowojorska Sound Island, powstały w zaimprowizowanym atelier - budynku fabrycznym w Toronto. Na podłogę wysypano 4 tysiące ton ziemi, w której zasadzono 38 drzew pokrytych jedwabnymi liśćmi. Aby podkreślić, że akcja rozgrywa się podczas deszczowego jesiennego popołudnia, w atelier wyłączono ogrzewanie i zainstalowano maszyny do produkcji sztucznej mgły, dzięki czemu para wydobywająca się z ust aktorów stała się doskonale widoczna w obiektywie kamery.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Nikomu ani słowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy