"Niewidoczni": ZDANIEM REALIZATORÓW
Wszystkie osoby zaangażowane w pracę nad filmem uważają go za coś wyjątkowego, kino w równym stopniu prowokujące, co rozrywkowe.
"Niewidoczni to film o ludziach, którzy po nas sprzątają" - stwierdza Buric.
Zdaniem Sophie Okonedo sposób, w jaki pokazano ową niewidzialną mniejszość robi duże wrażenie: "Film mówi o świecie, którego kino nigdy dotąd nie pokazywało. To bardzo angielski film, ale trudno w nim o prawdziwego Brytyjczyka! Chyba tylko Juliette jest prawdziwą Brytyjką. To film o niewidocznych mieszkańcach Londynu, którym na ogół nie przysługuje prawo głosu."
I tak właśnie - zdaniem reżysera - należy patrzeć na ten film. To nie traktat polityczny, który ukazuje problem uprzedzeń rasowych i strachu narastających wokół ludzi szukających azylu politycznego. To raczej poruszający obraz losu tysięcy ludzi, który powinien skłaniać do refleksji.
Stephen Frears: "To film o ludziach zrozpaczonych, gotowych na wszystko, desperatach. Wielu ich także w zamożniejszej części społeczeństwa. To nie jest zdrowe zjawisko. Ale taki jest właśnie ten świat. I dlatego samoloty uderzają w budynki. Musimy zmienić tę sytuację, opanować rozpacz. Jeśli tworzy się społeczeństwo o tak zachwianej równowadze, takie są skutki. Lepiej nie myśleć, co się jeszcze może zdarzyć."
Podobnie jak reżyser, Ejiofor również uważa, że ten film to znacznie więcej niż kolejny obraz społeczności imigrantów: "Choć grają w nim aktorzy reprezentujący różne kultury, nie to jest tematem filmu. To przede wszystkim opowieść o Londynie jakiego nie znamy. Głównym bohaterem jest nielegalny imigrant z Nigerii, co dodatkowo wzmacnia dramatyzm przekazu. Od samego początku, gdy próbuje dowiedzieć się, co naprawdę dzieje się w hotelu, jest na przegranej pozycji. Potem napięcie stale rośnie. Film fascynuje oryginalnością, jest niezwykły."
Lopez dodaje: "To film, który każdy może odczytać na swój sposób. Kiedy jestem we Francji lub w Londynie, zawsze czuję się obco. Zawsze tak się czujesz, gdy nie jesteś w domu."