Reklama

"Niewidoczni": Z DALA OD TURYSTYCZNYCH SZLAKÓW

Z daleka od turystycznych szlaków. Jak powstawał filmowy obraz Londynu.

Dla przybysza z zewnątrz Londyn to przede wszystkim atrakcja turystyczna, miasto pełne uroczych miejsc i historycznych budowli. Jak każde jednak niezwykłe miasto, Londyn jest pełen paradoksów. Bezcenne zabytki pielęgnowane są (przy wykorzystaniu pieniędzy turystów) przez ludzi pochodzących niemal z każdego zakątka ziemi, często nielegalnych przybyszy. Właśnie dzięki nim życie miasta toczy się gładko. Im lepiej je poznajemy, tym wyraźniej dostrzegamy owych "niewidocznych", których pracy nikt nie docenia, i którzy na zawsze pozostają anonimowi.

Reklama

"Niewidoczni" Stephena Frearsa to film nietypowy, stale trzymający w napięciu thriller. Odkrywa Londyn leżący daleko od turystycznych szlaków. Oglądamy świat widziany oczami jednego człowieka, nielegalnego imigranta Okwe (Chiwetel Ejiofor), Nigeryjczyka, który usiłuje połączyć pracę taksówkarza z pracą recepcjonisty w podrzędnym hoteliku. By przeżyć, Okwe wynajmuje mieszkanie razem z dumną turecką uciekinierką Senay (Audrey Tautou), która pracuje w tym samym hotelu. Z trudem wypracowana stabilizacja legnie w gruzach, gdy w jednym z pokoi bohater niespodziewanie dokona szokującego odkrycia. Będzie musiał zmierzyć się z bezwzględnym półświatkiem…

Historię tę napisał kilka lat temu Steven Knight, jeden z twórców telewizyjnego hitu "Who Wants To Be A Millionaire?", a następnie podsunął swój pomysł wieloletniemu współpracownikowi, Paulowi Smithowi z Celador Productions.

"Steve to bardzo utalentowany człowiek z wizją" - mówi Smith, producent wykonawczy filmu. "Przez lata wymyślał - z dużym sukcesem - rozmaite programy rozrywkowe dla telewizji. Potem zaczął pisać scenariusze i owocem była właśnie historia zatytułowana Hotels And Dirty Pretty Things."

Robocza wersja scenariusza trafiła w ręce Stephena Frearsa, który zachwycił się koncepcją filmu. Jako twórca tak cenionych, niezwykłych obrazów wpisanych w londyńskie realia, jak "Moja piękna pralnia" i "Prick Up Your Ears", wydawał się on najlepszym kandydatem na reżysera tego filmu.

"Jeśli zależy ci na świeżości i oryginalności" - wyjaśnia Frears - "nie powinno być niczym zaskakującym, że zwracasz się ku społeczności imigrantów. To nowe zjawisko - nie było go, gdy dorastałem. W filmie według powieści edwardiańskiej z niczym takim nie będziemy mieć do czynienia. Zatem jeśli skłaniasz się ku czemuś bardziej nowoczesnemu, musisz tam trafić, bo właśnie w środowisku imigrantów najłatwiej zaobserwować przemiany, jakim podlega brytyjskie - a już na pewno londyńskie - społeczeństwo."

Tym, co najbardziej zaintrygowało twórców był fakt, że film podejmuje się analizy owych kwestii w sposób nowatorski. To thriller z politycznym podtekstem, nie zaś odwrotnie.

"Niewidoczni w żadnym razie nie są konwencjonalną, standardową opowieścią" - mówi Smith - "i to jest siłą filmu. To mroczna historia umiejscowiona w części Londynu, do której istnienia się nie przyznajemy, ale z której wszyscy czerpiemy korzyści, kiedy tylko odwiedzamy hotele czy restauracje. Ignorujemy tych ludzi, ponieważ pozostają w cieniu. Mamy tu zatem do czynienia także z przesłaniem na temat wykorzystywania ludzi, którzy znaleźli się w Wielkiej Brytanii nielegalnie. Niewidoczni to jednocześnie historia pełna zaskakujących zwrotów akcji, a napięcie ani przez chwilę nie spada."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Niewidoczni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy