"Niemożliwe": HISTORIA
"Kiedy reżyser poinformował nas, że chce za pomocą filmu opowiedzieć naszą niezwykłą historię, powiedzieliśmy, że to nie tylko nasza historia - należy do wielu, wielu innych osób. Niestety nie każdy miał tyle szczęścia co my".
Maria Belon
W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 2004 roku morze wzburzyło się, uformowało w gigantyczne ściany wody i pochłonęło całe zachodnie wybrzeże Tajlandii - była to największa naturalna katastrofa w dziejach tego kraju. Śmiercionośnie fale - uderzające w wybrzeże z dziesięciominutowymi interwałami - zabrały ze sobą ponad pięć tysięcy osób, a kolejne dwa tysiące osiemset osób zostało uznane za zaginione. Tragedia pozostawiła po sobie także prawie tysiąc pięćset sierot. Pewna rodzina spędzająca w Tajlandii ferie świąteczne znalazła się w środku chaosu wywołanego przez tsunami. Rozdzieleni w ułamku sekundy, poważnie ranni, starali się przeżyć w niemożliwych do przeżycia warunkach. "Niemożliwe" to opowieść o niespotykanym harcie ducha, mocy bezwarunkowej miłości oraz niezachwianej wierze w ludzką życzliwość.
"Niemożliwe" to jednocześnie kino epickie i kameralne, niezwykle emocjonująca podróż do sedna ludzkiego serca. Scenariusz Sergio G. Sancheza ("Sierociniec") został oparty na opowiadaniu Marii Belon. Produkcją zajęli się Belen Atienza, Alvaro Augustin, Enrique Lopez-Lavigne oraz Ghislan Barrois. To kolejny po "Sierocińcu" film Juana Antonio Bayony. Liryczny horror, który otrzymał owację na stojąco podczas premiery w Cannes. Stał się także najbardziej kasową hiszpańskojęzyczną produkcją w historii. Podczas gdy opowiadana w "Sierocińcu" historia była całkowicie fikcyjna, Bayona podszedł do niej jako do "prawdziwego, życiowego dramatu, w którym motywy kina grozy były tylko jednymi ze składników". Podobnie można określić "Niemożliwe", tyle że w tym przypadku ekranowy horror miał miejsce w rzeczywistości. Szczęście rodziny Alvarez Belon, ich wola przetrwania oraz ogromna miłość kiełkująca w ich sercach w najgorszych możliwych warunkach, porwały wyobraźnię Bayony. "To nie jest kolejny film o survivalu. Zadajemy w nim również uniwersalne pytania - dla kogo chciałbyś przeżyć?", wyjaśnia reżyser. "Za tą tragedią kryje się coś niezwykle przejmującego, związanego z sednem człowieczeństwa, coś co sprawia, że nikt nie potrafi oprzeć się mocy tej historii".
Zaadaptowanie tej niewiarygodnej opowieści na potrzeby kina nie było łatwe. Same tylko wyzwania techniczne spędzały twórcom sen z powiek przez wiele miesięcy, nie wspominając nawet o potrzebie utrzymania na ekranie delikatnej równowagi pomiędzy zaczerpniętym z życia horrorem oraz dramatyzacją prawdziwych wydarzeń na potrzeby podkreślenia triumfu ludzkiego ducha. Bayona musiał również poprowadzić opowieść tak, by starannie budować suspens wynikający z historii, której zakończenie wszyscy znają z telewizyjnych wiadomości. "Był to dla mnie niezwykle osobisty projekt, ale do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy dojdzie do skutku", wspomina Bayona, który walczył o powstanie "Niemożliwe" dosłownie do utraty tchu. "W tym projekcie od samego początku tkwiła jakaś iskierka szaleństwa, coś niedefiniowalnego, co sprawiało, że nie potrafiliśmy oprzeć się jego sile", opowiada producent Belen Atienza. "Wierzyliśmy jednak, że uda nam się go zrealizować, nawet jeśli nie mieliśmy z początku pojęcia, jak się za to zabrać".
Rodzina Alvarez Belon w rzeczywistości pochodzi z Hiszpanii, w "Niemożliwe" są jednakże Anglikami. Natomiast Naomi Watts i Ewan McGregor, którzy wcielają się w Marię i Henry'ego, to prawdziwi obywatele świata. Szkocki aktor posługuje się w filmie regionalnym szkockim dialektem - jego Henry pracuje w Japonii, ale nie ukrywa swych korzeni. Maria w interpretacji Naomi Watts to z kolei lekarka, która zawiesiła swoją praktykę, ażeby wyruszyć z mężem i synami w podróż życia do Azji. Dla członków rodziny Alvarez Belon decyzja o zaufaniu filmowcom nie była łatwa. Bayona i producenci zrobili jednak wszystko, by udowodnić swe szlachetne intencje. Maria Belon pamięta, że w pewnym momencie zdali sobie sprawę z tego, że ich przeżycia nie były związane tylko z nimi, lecz z czymś o wiele większym, i opowiedzenie o nich stanie się dla całej rodziny motywem katartycznym. "Nie wiedzieli o tym, ale ja już wcześniej postanowiłam, że muszę w jakiś sposób przekazać tę historię światu", mówi Belon. Kiedy okazało się, że ich wspomnienia pokrywają się z tym, co zdarzyło się naprawdę, wiedziałam, że nasza przeszłość i przyszłość znajduje się w odpowiednich rękach".
"Nasz film zaczyna się w momencie, kiedy życie bohaterów ulega, w ciągu kilku sekund, diametralnej zmianie, ale później, kiedy huk tsunami cichnie, rozpoczyna się podróż ku nieznanemu", opowiada scenarzysta Sanchez. "Wszyscy widzieliśmy w telewizji lub Internecie ogrom zniszczeń, oglądaliśmy te wydarzenia niemalże w czasie rzeczywistym. W Niemożliwe zagłębiamy się w emocjonalną historię ludzi, którzy przeżyli tę tragedię. Tego nikt z nas nie doświadczył w domowym zaciszu". Sanchez, który napisał również scenariusz do "Sierocińca", przyznaje, że odnalezienie odpowiedniej tonacji dla tej opowieści z początku go przerosło. "Niemożliwe straszy niczym najlepsze kino grozy, jednocześnie dając poruszające świadectwo potęgi ludzkiego ducha. Najbardziej bałem się opowiadania o pięciu osobach, które cudem przeżyły, w kontekście śmierci setek tysięcy innych ludzi. Kluczowe było zachowanie szacunku dla ofiar, przy jednoczesnym zachęceniu widza, by zainwestował swe emocje w filmowe wydarzenia".
"Długo pracowaliśmy nad strukturą filmu pod kątem budowania napięcia, ponieważ piątka głównych bohaterów przeżywa do końca i każdy widz będzie o tym wiedział jeszcze przed wejściem na salę kinową", kontynuuje Sanchez. "Wybraliśmy szczerość wobec publiczności. Odizolowani od siebie bohaterowie, podzieleni na dwie błąkające się grupy, doświadczają zupełnie innych przeżyć, w tym żalu za stratą bliskich, gdyż nie wiedzą, że pozostali żyją i przechodzą to samo. To właśnie emocje wynikające z obserwowania ich starań mają sprawić, że wszyscy widzowie, choć znając zakończenie, będą siedzieć w napięciu na krawędzi fotela". Na szczęście Sanchez miał możliwość bezpośredniego kontaktu z rodziną Marią Belon, co okazało się znakomitym doświadczeniem dla obojga. "Sergio to wyjątkowy człowiek, bardzo się zżyliśmy", opowiada Maria. "Wyznaje bardzo mocny kodeks moralny. Zawsze walczy o to, w co wierzy. Byłam pod ogromnym wrażeniem, kiedy opowiedział mi moją historię po swojemu - zauważył rzeczy, których sama nie potrafiłam dostrzec!" Okazało się, że Sanchez pomógł członkom rodziny ostatecznie poradzić sobie z traumatycznymi wspomnieniami. "Cały czas miałem z nimi kontakt telefoniczny. Byli naprawdę bardzo pomocni, odpowiadali na wszystkie pytania", mówi z uznaniem scenarzysta. "Natomiast bardzo ciekawe było zaobserwowanie, w jaki sposób ludzki umysł potrafi oszukiwać swego właściciela. Zdarzało się, że każdy mówił mi inną wersję tego, co się stało".
To właśnie walory scenariusza oraz możliwość współpracy z Bayoną przyciągnęły do projektu Ewana McGregora. "Scena ponownego spotkania Henry'ego z wszystkim synami, która rozgrywa się w szpitalu, sprawiła, że płakałem podczas czytania scenariusza", wspomina aktor. "Mam czwórkę dzieci, lecz nigdy wcześniej nie grałem w filmie rodzica. Zagrałem Henry'ego trochę pod siebie, chciałem zgłębić uczucia towarzyszące mu w obliczu tak strasznej katastrofy", dodaje aktor, który przed rozpoczęciem zdjęć próbował spotkać się z pierwowzorem swojego bohatera, ale harmonogram pracy na to nie pozwolił. McGregor twierdzi jednak, że po lekturze scenariusza zrozumiał ludzi, których historia stała się jego podstawą. "Najbardziej poruszyła mnie scena rozmowy Marii z najstarszym synem, Lucasem, który widzi po raz pierwszy jej rany. Jest coś niesamowicie prawdziwego w dziecku, które ogląda okaleczoną matkę i nie może znieść jej bólu. Wtedy nie wiedziałem, że to opowieść oparta na faktach, ale ten moment całkowicie mnie przekonał, pokazał tonację całego filmu".
Naomi Watts spędziła natomiast z prawdziwą Marią mnóstwo czasu przed rozpoczęciem zdjęć. "Kiedy po raz pierwszy przeczytałam scenariusz, pomyślałam, że jest niezwykle prawdziwy, że to nie próba wykorzystania tsunami do opowiedzenia łzawej historii", wyznaje aktorka. "Dopiero później dowiedziałam się, że większość wydarzeń została oparta na doświadczeniach Marii i Henry'ego. Rozmowy z nią zapamiętam do końca życia - to bardzo szczodra kobieta, nieustannie mi pomagała pomimo bolesnych wspomnień". Scena, o której opowiadał McGregor, również wstrząsnęła Watts. Tsunami niszczy wszystko, co mu staje na drodze, jednak matce i synowi udaje się uciec przed monstrualną ścianą wody, Watts miała więc do zagrania wiele trudnych scen z młodym Tomem Hollandem, który wcielił się w Lucasa. "Tom ma naturalny talent, praca z nim była bardzo łatwa. Potrafił swoją grą inspirować wszystkich na planie", dodaje Watts. "Na samym początku kręciliśmy ciężkie sceny z tsunami - nie było w tym wiele aktorstwa, po prostu dawaliśmy się ponieść wodzie. To fala dyktowała ukazywane emocje, tak jak zapewne było w rzeczywistości. Widziałam jednak, że Tom świetnie sobie radzi, że udało mu się zrozumieć stan ducha Lucasa. Uwielbiałam rozwijanie naszych relacji zarówno przed kamerą, jak i poza planem".
"Niemożliwe" to debiut kinowy Hollanda, który wcześniej występował tylko teatrze. Młody aktor opisuje film jako "rodzinną historię miłosną", dodatkowo poruszającą ze względu na swą genezę. "Ta tragedia naprawdę się wydarzyła... nie tylko im, lecz również tysiącom innych osób. Nasz film pokaże tę historię światu, pozwoli wszystkim zrozumieć, co się tam tak naprawdę wydarzyło", opowiada Holland, którego równie mocno zainteresowały relacje Lucasa z matką. "Na początku filmu nie odczuwa zbyt silnych więzi z mamą i resztą rodziny. Kiedy fala ich rozdziela, musi nagle dorosnąć, ponieważ jego mama jest ranna. Musi być dla niej silny, bo jeśli zacznie płakać, ona również to zrobi, a płacz rodzica to najgorsze, co może się przydarzyć. Lucas musi przyjąć na siebie rolę dorosłego, dzięki czemu pod koniec filmu ich więzi są po tysiąckroć mocniejsze niż na początku", mówi aktor, dodając, że na planie to Naomi Watts opiekowała się nim. "Tak wiele się od niej nauczyłem, tak wiele wyniosłem z naszych wspólnych rozmów. Jest bardzo szczera - nawet jeśli nie występuje przed kamerą, robi wszystko, by ci pomóc".
Co oczywiste, Holland zyskał również na czas okresu zdjęciowego dwójkę braci, granych przez Oaklee Pendergasta (Simon) oraz Samuela Joslina (Thomas). Trójka aktorów stała się na planie prawdziwymi braćmi, a Holland przekazywał młodszym kolegom wszystko, czego nauczył się od Watts. "To było cudowne, że mogłem im pomóc, poradzić. Obaj byli bardzo zabawni i oddani swojej pracy. Staliśmy się bardzo dobrymi przyjaciółmi", opowiada aktor, który tak jak Watts spędził dużo czasu z pierwowzorem swojego bohatera. "Rozmawialiśmy godzinami o jego doświadczeniach, o uczuciach, o wspomnieniach, jak tsunami zmusiło go, by dorosnąć. Opowiadał, że przez większość czasu polegał na swoim instynkcie". Cała trójka wywarła wielkie wrażenie na Ewanie McGregorze. "Bardzo się z nimi zżyłem. Uważam, że Tom, Oaklee i Samuel są wyjątkowi", mówi z uśmiechem aktor. "Wspaniale było obserwować rozwój Toma, który nigdy wcześniej nie występował przed kamerą. Dzieci bardzo często tracą z oczu to, co najważniejsze w aktorstwie, ale on był cały czas maksymalnie skoncentrowany". Natomiast chłopcy zawsze będą chłopcami, więc najmłodsi radośnie korzystali z każdej okazji, by popluskać się w wodzie. "Samuel i Oaklee to bardzo młodzi chłopcy, lubią się bawić, kręciliśmy w basenie sceny przed nadejściem tsunami, a oni po prostu chcieli pływać", wspomina McGregor. "Próbowałem ich zmusić do większej koncentracji, żeby zaczęli wczuwać się w swoich bohaterów, którzy mają być smutni, bo już nigdy nie zobaczą swojej matki. I w pewnym momencie zapytałem się w duchu: co ja robię tym biednym dzieciakom?". Aktor, który występuje z Pendergastem i Joslinem w większości swoich scen, opowiada, że szybko się ze sobą zżyli "na początku byli nieśmiali, ale miesiąc później świetnie się już zgraliśmy. Pomiędzy ujęciami zawsze przychodzili do mojej przyczepy. Praca z nimi jest dla mnie najlepszym wspomnieniem z tego planu".