Reklama

"Niczego nie żałuję - Edith Piaf": WIĘCEJ NIŻ HISTORIA

OLIVIER DAHAN I ALAIN GOLDMAN O PIAF

Alain Goldman zauważa: "Scenariusz nabierał kształtów, a ja zobaczyłem, że życie Piaf było bardziej dramatyczne niż niejedna jej piosenka - tragedia ze wszystkim po trochu! Porzucona i wychowana w burdelu; ślepa w dzieciństwie; tułająca się z ojcem, by w końcu wylądować w dzielnicy Paryża, Pigalle, jako ofiara alfonsa. I w momencie, gdy jej kariera zaczyna się na dobre, zostaje oskarżona o morderstwo i musi zacząć wszystko od nowa. Najwybitniejszy powieściopisarz nie wymyśliłby lepszej historii.

Reklama

"Piaf jest jedną z tych rzadko spotykanych artystek z uniwersalnym przesłaniem. I nie dlatego, że przemawia do niskich instynktów. Ona nas uwzniośla. Jej głos fascynuje ludzi ponad granicami społecznymi i kulturalnymi. Każdy może się z nią identyfikować. Piaf jest symbolem, latarnią morską, której potrzebujemy dziś bardziej niż kiedykolwiek. Jej unikalna renoma sięga daleko poza wszelkie granice. Dlatego właśnie ten film cieszy się zainteresowaniem w tak wielu krajach, włączając w to terytoria anglojęzyczne, które zazwyczaj pozostają obojętne na kino francuskie".

Olivier Dahan obserwuje: "Podczas poszukiwań, zebrałem dużo faktów i, nade wszystko, znalazłem potwierdzenie mojego początkowego przeczucia. Piaf jest niepodważalnym archetypem artysty. Generalnie, kiedy artyści zaczynają ulegać samodestrukcji, ich sztuka cofa się. W tym sensie, Piaf stanowi wyjątek. Podczas gdy ciało jej słabło, jej sztuka rosła w siłę, stawała się czystsza. To dość rzadkie. Nawet u schyłku, wszystko było w jej głosie, w chęci śpiewania i występowania na scenie. Nigdy się nie poddała".

Dodaje: "Nie wierzę w artystę dręczonego. Jak każdy, Piaf wyraźnie miewała szczęśliwe chwile, wtedy gdy najmniej byśmy się ich spodziewali. Nie zgadzam się, że bycie nieszczęśliwym jest warunkiem bycia wspaniałym artystą, albo nawet po prostu artystą. Wręcz przeciwnie, musisz pracować nad nie byciem nieszczęśliwym. W wielu biografiach, dzieciństwo bohatera jest pominięte. Jednak to właśnie te wczesne lata warunkują resztę naszego życia. Klucz często leży właśnie w dzieciństwie".

Alain Goldman mówi: "Ten film nie jest wyprawą przez życie Edith Piaf. Jednym z olśnień Oliviera było rozróżnienie pomiędzy tymi, dla których Piaf wiele znaczyła i tymi, którzy znaczyli wiele dla Piaf. Jej serce jest tym, co pcha nas naprzód. Ten film to podróż emocjonalna - film z przekazem, a nie dokument fabularyzowany.

Olivier Dahan wspomina: "Nie chodziło o przewinięcie się przez jej największe przeboje, a już na pewno nie przez długą listę jej sławnych znajomych i kochanków. Skoncentrowałem się na ludziach, którzy pomagali w kształtowaniu jej osoby, dlatego też widzimy jej menadżera i jego asystenta, ale nie Montanda, Aznavoura i innych wielkich tamtych czasów. Piaf interesowała mnie prywatnie, jako kobieta, a nie jako społeczny symbol. Marlene Dietrich jest jedynym wyjątkiem od tej reguły. Napisałem również scenę, jak spotyka Chaplina, który powiedział jej, że osiągnęła śpiewem to, co on osiągnął dzięki filmom. Prawdę mówiąc, Marion gra wiele scen jak aktorka filmu niemego. Podobnie jak Chaplin, Piaf stworzyła postać. Naumyślnie stworzyła mit i nie miała żadnych skrupułów w związku z wymyślaniem różnych historii, zwłaszcza reporterom".

Reżyser wyjaśnia: "Mimo, iż była niewiarygodnie sławna, to dla mnie, tematyka tego filmu była bardzo bliska, gdyż ująłem w filmie dokładnie to, co chciałem powiedzieć. Nigdy nie czułem się przytłoczony jej osobą. Chciałem namalować portret. Opowiadanie historii jej życia nie interesowało mnie. Zdarzenia, które pokazuję pomagają budować ten portret. Zawsze starałem się być szczery, pełen szacunku, łączyć się z nią, nie idealizując jej. Ona sama nigdy nie idealizowała ani siebie, ani swojej sztuki. Kiedy byłem w trakcie pisania, postanowiłem nie spotykać się z nikim, kto znał ją osobiście. Pewnego dnia, Ginou Richer, najlepsza przyjaciółka Piaf przez 20 lat, skontaktowała się ze mną. Wysłałem jej scenariusz, myśląc, że to byłby prawdziwy test.

Zadzwoniła do mnie, żeby mi powiedzieć, że nie myliłem się co do bohaterki. Cały ten proces widziałem jako pewnego rodzaju wykopaliska, składanie czegoś w jedną całość, nie wiedząc czy rezultat będzie dokładnie taki, jaki był. Nawet, jeśli, moje podejście nie było podejściem archeologa, ale - mam nadzieję - artysty nie chcącego myląco przedstawić ludzi i wydarzenia. Chciałem wyrazić prawdziwe i precyzyjne informacje odnośnie bohaterki, na mój własny sposób, nie zdradzając jej i nie musząc wybierać między tymi dwoma podejściami. Wszystko, co chciałem wyrazić swobodnie, z nią czy przez nią, musiało wyjść z jej prawdziwego życia".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Niczego nie żałuję - Edith Piaf
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy