Reklama

"Naga prawda o miłości": O PRODUKCJI

Tracey Adam założyła w 1997 wytwórnię Lex Filmed Entertainment specjalizującą się w komediach. Ogłaszając, że poszukuje scenariuszy komedii romantycznych, nie mogła narzekać na brak propozycji. Dosłownie zalała ją fala chętnych do współpracy. Po długim poszukiwaniu, natrafiła w końcu na Nagą prawdę o miłości. Sześć lat później, ten scenariusz, pełen świeżości i nie podobny do niczego, co Tracey czytała do tej pory, zaczął wreszcie przeradzać się w film.

Naga prawda o miłości znacznie się rozwinęła w stosunku do swojej pierwotnej wersji, chociaż sens i jądro historii pozostają takie same. Pewne postacie zostały połączone w jedną, dopisano po drodze nowe role i nie ulega wątpliwości, że ostateczna wersja scenariusza jest znacznie zabawniejsza. Film jest oczywiście przede wszystkim komedią – to kino komercyjne - ma jednak głębszy sens i dużą dozę realizmu.

Reklama

Zanim Tracey znalazła odpowiedniego reżysera, spotkała się z wieloma możliwymi kandydatami, jednak żaden nie podzielał jej wizji filmu. Wreszcie poznała reżysera Wyjątkowego Jimmy’ego Grimble, Johna Haya. Tracey porwała jego interpretacja scenariusza oraz zrozumienie postaci. Wspólnymi siłami jeszcze przez rok dopracowywali scenariusz, przed rozpoczęciem zdjęć.

Dla producentki najważniejsze było, aby projekt mógł dorównać innym świetnym komediom romantycznym, których oglądanie jest jej osobistą pasją. Według Tracey główna zaletą filmu, jego unikalną wartością jest fakt, że obok humoru, przedstawia on także głębokie dramaty bohaterów. – W Nagiej prawdzie o miłości musieliśmy zachować równowagę pomiędzy dramatem a komedią i sądzę, że nam się to udało - mówi. Co więcej, wzajemne relacje pomiędzy aktorami oraz ich stosunek do swoich postaci, bez wątpienia miały duży wpływ na ostateczny efekt filmu. Jest on mocny, wyróżnia się na tle gatunku, jest zabawny, miejscami poruszający, a przede wszystkim prawdziwy.

Innym ważnym czynnikiem przy produkcji filmu była jego strona wizualna, którą zajął się niezwykle utalentowany scenograf Simon Waters. Tracey wiedziała, że aby konkurować z innymi brytyjskimi komediami romantycznymi, jej film musi być kolorowy, ciepły, atrakcyjny. Dzięki zaangażowaniu Simona, jego zrozumieniu dla pomysłów kolorystycznych reżysera i jego fantastycznej ekipie, rezultaty mówią same za siebie. - Komedie romantyczne to wytwory fantazji i marzeń i to właśnie dał nam Simon. Jest absolutnie genialny. Już nigdy nie chcę pracować z żadnym innym scenografem. - mówi Tracey.

Jednym z najważniejszych walorów filmu jest obsada. Tracey postanowiła zaskoczyć widzów i wybrać odtwórców głównych ról – Alice, Sama i Archie’go – przewrotnie. Głównie po to, by uwiarygodnić zawiązujący się pomiędzy bohaterami trójkąt miłosny. Dougray Scott, filmowy Archie, idealnie nadawałby się na Sama Holbrooka, którego wszyscy byśmy z radością znienawidzili. Pełny energii i zabawny Jimi Mistry pasowałby wspaniale do roli Archiego, którego wszyscy by od razu pokochali. Obsadzenie Jimi’ego w roli męża flirciarza a Dougray’a Scotta w roli jego przyjaciela, który ma serce rozdarte miłością, wymagało zarówno od reżysera, jak i aktorów myślenia niestereotypowego i wykorzystania pełni talentu.

Alice, (Jennifer Love Hewitt), jest najbardziej skomplikowaną postacią filmu, ponieważ przechodzi ona wewnętrzną metamorfozę. Dla Tracey było ważne, żeby widzowie nie mieli wątpliwości, że Alice nie zdaje sobie sprawy z niewierności i oszustw męża. Potrzebna jej była wobec tego aktorka z talentem komediowym, która mogłaby zagrać także osobę niewinną, naiwną, ale i seksowną. Wydawało się, że jest to kombinacja, której nie sposób odnaleźć, dopóki na planie nie pojawiła się Jennifer Love Hewitt. -Jest niesamowitą aktorką. Bezbłędnie opanowała angielski akcent, świetnie czuła się w tej roli, no i bardzo łatwo się z nią pracuje.

Premiera odbyła się w lutym tego roku. Tracey wierzyła, że film urzeknie zarówno młodszą jak i starszą część widowni, bowiem ma do zaoferowania zarówno humor jak i prawdziwe emocje, a przy jego powstaniu brali udział niezwykle utalentowani twórcy. To nie jest typowe „babskie kino”. - Facetom, którzy czytali scenariusz albo widzieli zmontowany film, Naga prawda o miłości też się bardzo podobała, myślę więc, że to idealne kino na randkę.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Naga prawda o miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy