"Na złamanie karku": OPINIE KRYTYKÓW
Na złamanie karku to udany film, w którym z czarnego humoru wyłaniają się bardzo poważne problemy. Nawet najbardziej bezpretensjonalne momenty filmu - takie jak komentarz na temat koloru skóry Michaela Jacksona - niosą w sobie jakąś istotną prawdę. Chociaż wielość narratorów może wywoływać efekt ironii i satyry, Hřebejk traktuje swoich bohaterów i ich problemy bardzo poważnie.
James Berardinelli, Reelviews.net
Żaden z bohaterów Na złamanie karku nie jest niewinny, szlachetny czy specjalnie wzniosły - nawet młodsza siostra Martina, która bezwzględnie szuka możliwości zmiany ojca, zanim ten prawdziwy przechodzi operację. Ale Hřebejk i jego scenarzysta - Petr Jarchovský rozumieją swoich bohaterów zbyt dobrze, aby ich osądzać. Nie tyle ukształtowani przez historię, co przez nią wypaczeni, bohaterowie Na złamanie karku są doskonale przystosowani do ironii współczesnego świata, w szczególności do słodko-gorzkiego odkrycia, że nowy system, choć lepszy od poprzedniego, nie jest z pewnością piknikowy.
Carina Chocano, Los Angeles Times
Kunsztowna konstrukcja filmu Na złamanie karku ukazuje się w pełni, gdy losy Franty i Martina w końcu się splatają, a lekka komedia ustępuje miejsca rozdzierającemu cynizmowi. Przesłanie Hřebejka jest jasne: dyskryminacja jest wstrętna, a porządni i zamożni obywatele są na nią tak samo podatni jak zwykłe masy.
Adam Nayman, Eye Weekly
"Migracja, imigracja, emigracja" - te trzy magiczne słowa wypowiada profesor uniwersytecki - Horecký, mówiąc swoim studentom: "Wszyscy znacie choć jedną rodzinę, która pasuje do tych kategorii". Przemieszczanie się ludzi po całym globie jest tematem tego wykładu, a wpływ tego ruchu na postkomunistyczną Republikę Czeską jest myślą przewodnią czarnej komedii Jana Hřebejka Na złamanie karku, w której Horecký jest kluczowym bohaterem.
Pam Grady, Reel.com
Wszyscy bohaterowie Na złamanie karku zmagają się z faktem, że naród czeski, który przez większą część swojej historii był źródłem emigracji, teraz jest członkiem Unii Europejskiej i jako taki jest celem dla imigrantów i uchodźców z całego świata. Jest w tym rzeczywiście coś komicznego: dwóch zbirów, których Martin oskarża o kradzież portfela (w rzeczywistości go nie ukradli) postanawia wyładować swoją agresję na mężczyźnie, o którym myślą, że jest japońskim turystą. Niefortunnie dla nich okazuje się on być uchodźcą z Burmese (sprowadzonym przez agencję Hany), który posiada czarny pas w sztukach walki.
Andrew O'Hehir, Salon.com