Reklama

"Mustang z Dzikiej Doliny": SŁÓWA I MUZYKA

Wyłączając dźwięki i odgłosy zwierząt, film "Mustang z Dzikiej Doliny" zaprojektowany i nakręcony został jako film niemy, z narracją, muzyką i piosenkami nagranymi dopiero po zakończeniu wszystkich prac animacyjnych. Asbury mówi: "Naszym założeniem było opowiedzenie całej tej historii obrazami. Niewielka liczba wstawek narracyjnych i dialogów była naszym świadomym zamierzeniem od samego początku, a z mowy korzystaliśmy właściwie dla podkreślenia kluczowych momentów historii, w taki miej więcej sposób, jak informacje pisemne pojawiały się na czarno-białych tabliczkach w starych filmach niemych." Soria dodaje: "Praktycznie rzecz biorąc narracja miała być w zamierzeniu elementem naświetlającym zasadnicze punkty fabuły. Z punktu widzenia kreacji postaci pomogła nam pokazać osobowość Spirita, jego poczucie humoru i mądrość."

Reklama

Aktor Matt Damon jest narratorem snującym opowieść w pierwszej osobie, głosem mającym imitować głos Spirita w najbardziej znaczących momentach filmu. Dla Damona obejrzenie zakończonego już materiału animacyjnego odegrało decydującą rolę w przekonaniu go do tego projektu, w momencie kiedy Jeffery Katzenberg po raz pierwszy zwrócił się do aktora z propozycja angażu. Jak wspomina: "Jeffrey zadzwonił do mnie i powiedział, że zakończył właśnie wstępne prace nad filmem animowanym, do którego chciałby mnie zaangażować. Kiedy przyszedłem na umówione spotkanie, usiadłem i to co zobaczyłem całkowicie mnie porwało. Właściwie sam obraz niósł już ogromną siłę ekspresji. Nie zastanawiałem się zbyt długo. Odpowiedziałem Jeffery'owi, że z ogromną przyjemnością wezmę udział w tym przedsięwzięciu."

Katzenberg stwierdza natomiast: "mieliśmy dużo szczęścia i tak też czuliśmy, kiedy aktor kalibru Matta Damona zdecydował się zrealizować z nami projekt "Mustanga". Nie mogę wprost wypowiedzieć słowami jak wielki i niebagatelny wkład wniósł ten chłopak do kilku momentów, w których mamy sposobność usłyszeć myśli Spirita wypowiadane przez Matta. Aktor wniósł do filmu coś, co wydaje się wręcz bezcenne."

Ze zdaniem Katzenberga całkowicie zgadza się Asbury twierdząc, że: "Matt wniósł ze sobą energię i witalność młodego człowieka, tak istotną z punktu widzenia przedstawianej przez nas postaci. Zanim trafiliśmy właśnie na niego długo prowadziliśmy zakrojone na szeroką skalę poszukiwania odpowiedniego głosu. Ale w momencie, gdy usłyszeliśmy Matta nie mieliśmy już żadnych wątpliwości - mieliśmy przed sobą Matta Damona, który po prostu był Spiritem. Jego głos jest stworzony do tej roli. Potem, kiedy rozpoczęliśmy zasadniczą część nagrań nie mogliśmy się nadziwić jak bardzo profesjonalnie, a jednocześnie zabawnie aktor traktuje powierzone mu zadanie. Jest bardzo otwarty na sugestie i współpracę i ma mnóstwo zabawnych pomysłów - nasze sesje nagraniowe były dzięki niemu tak pełne humoru, że nawet po kilku godzinach pracy nikt nie patrzył na zegarek i nie miał ochoty skończyć."

Aktor z kolei bardzo cenił sobie wszystkie uwagi ze strony reżyserów i producentów. Jak twierdzi: "Osoby, z którymi przyszło mi współpracować znakomicie rozumiały co chcą osiągnąć i czego oczekują ode mnie.To bardzo ułatwiło naszą współpracę. Do tego każdy obraz i każda scena niosły ze sobą tak ogromny ładunek emocjonalny, że praca z mojej strony była o tyle ułatwiona, że miałem jasny obraz tego jak powinienem operować głosem. Otoczony byłem ludźmi, którzy spędzili nad filmem wiele godzin i podchodzili do niego bardzo emocjonalnie, z wielką pasją - ich pomocy i wyrozumiałości nie sposób nie docenić. Muszę również powiedzieć, że tekst, z którym przyszło mi pracować był przepięknie napisany - miał w sobie coś bardzo wzniosłego i poetyckiego. Podobało mi się, że nie jest to film przegadany. Słowa pojawiają się tylko wtedy, kiedy są absolutnie niezbędne... większość ujęć mówi same za siebie."

Chociaż aktor miał już wcześniej możliwość pracy przy filmie animowanym, sam stwierdził, że narracja animacyjna stanowi całkowicie odmienną dyscyplinę, ponieważ: "zawsze pozostaje kwestia tego do kogo tak naprawdę narrator kieruje swoje słowa - nad tym właśnie zagadnieniem spędziliśmy sporo czasu. Ostatecznie, wszyscy doszliśmy do wniosku, że ma być to opowieść snuta w stylu starych historii opowiadanych sobie przy ognisku. Ja sam próbowałem sobie wyobrazić, że opowiadam losy Spirita swojemu małemu siostrzeńcowi i naszła mnie w tym momencie refleksja, że przesłanie filmu pozwala na podzielenie się nim z dziećmi nie popadając przy tym w snucie bajek. Na nieco innym poziomie odbiorą pewnie ten obraz dorośli - jako pochwałę życia, wolności i prostoty czasów, kiedy to jeszcze większość terenów Ameryki Północnej nie była tknięta stopą białego człowieka - czasów, kiedy tę przepiękną krainę zasiedlały tylko dzikie, wolne konie. Obraz ten niesamowicie trafia do wyobraźni dorosłej widowni i na długo w niej pozostaje."

O ile twórcy filmu w ograniczonym zakresie skorzystali z narracji w celu zakomunikowania widzom myśli i emocji Spirita, o tyle pogłębionej informacji na ten temat dostarczają oglądającym-słuchającym piosenki Bryana Adamsa i kompozycje muzyczne Hansa Zimmera, nieodłącznie towarzyszące głównemu bohaterowi. Jak utrzymuje Asbury: "Piosenki są emocjonalnym głosem Spirita. Bryan Adams ma taki właśnie trafiający do serca styl wykonywania swoich utworów, co w przypadku tego projektu jest wyjątkowo trafne. Piosenki płyną jakby z głębi serca Spirita. Z tego punktu widzenia Bryan jest 'sercem' filmu."

Bryan Adams mówi: "Zasadniczo staraliśmy się stworzyć coś na kształt musicalu, gdzie piosenki miałyby wyrażać myśli i emocje głównego bohatera - rumaka. Historia Spirita została opowiedziana na ekranie zanim powstały utwory, dlatego też musiały być one już tak precyzyjne, co z mojego punktu widzenia, jako autora tekstów i muzyki, stanowiło nie lada wyzwanie. Jako wykonawca wchodziłem w rolę snującego opowieść - starając się oddać za pomocą mojego głosu emocje Spirita." Katzenberg o współpracy z Adamsem: "Bryan jest wyjątkowo utalentowanym piosenkarzem i autorem utworów muzycznych. Jest muzykiem, który stworzył jedne z najbardziej niezapomnianych, chwytających za serce utworów...pamiętajmy jednak, że w głębi duszy jest rock-and-rollowcem i jest w nim coś z ducha niepokornego chłopaka. Tego właśnie szukaliśmy u naszego bohatera Spirita - swoistej twardości i surowości, tak charakterystycznej dla głosu artysty. Ten tembr i nasz bohater pasują do siebie idealnie."

Film o perypetiach Spirita dał również okazję do kolejnej już wspólnej realizacji Katzenberga i kompozytora muzyki filmowej Hansa Zimmera. Producent określa swojego przyjaciela mianem: "niezaprzeczalnie jednego z największych współpracowników i twórców, z którymi miałem okazję pracować przy filmach animowanych." Talent Zimmera uhonorowany został Oscarem za kompozycje do jednej z wcześniejszych produkcji Katzenberga - "Król Lew" /The Lion King/. Później obaj panowie mieli jeszcze okazję współpracować przy "Księciu Egiptu" /The Prince of Egypt/ i "Drodze do El Dorado" /The Road to El Dorado/. Pomimo wspaniałych osiągnięć przy wcześniejszych produkcjach, muzyka w "Mustangu z Dzikiej Doliny" chyba w największym stopniu stanowi integralną część tej produkcji.

Sam Zimmer stwierdza: "Jest to całkiem odmienny projekt od powiedzmy "Króla Lwa", gdzie wszystkie postaci wypowiadają swoje kwestie same, a muzyka została napisana na długo zanim twórcy filmu przystąpili do jego produkcji. Pamiętam, jak Jeffrey (Katzenberg) zadzwonił do mnie i oznajmił: 'Chcę nakręcić film o historii mustanga na dzikim Zachodzie...oh, byłbym zapomniał, ten rumak w filmie nic nie mówi'. Był to dla mnie szalony pomysł, ale to właśnie cenię w Jeffrey'u - jest on osobą, która ciągle zaskakuje nowymi pomysłami, a praca z nim przypomina szaloną przygodę. A czy nie warto budzić się rano z poczuciem, że dziś właśnie czeka nas coś nowego? W pewien zabawny sposób, po raz pierwszy pracując przy filmie animowanym jestem głosem zwierzęcia, jest to dla mnie sprawa fascynująca."

Soria stwierdza: "To, co Hans wniósł do naszego projektu, to emocje, które pobrzmiewają tak uroczo i niepokojąco zarazem w tle obrazu. Mamy tu tematy ziemi rodzinnej, więzi z matką, miłości... Hans pomógł nam opowiedzieć tę historię pięknymi muzycznymi frazami." Zarówno kompozycje muzyczne, jak i piosenki stanowią łączną całość w obrazie "Mustang z Dzikiej Doliny", ponieważ muzyka jednej staje się podstawą skomponowania drugiej. Zimmer i Adams musieli ściśle ze sobą współpracować, a jednocześnie często rozdzieleni byli strefami czasowymi i odległością. Zimmer na stałe mieszka i pracuje w Los Angeles, Adams w tym samym czasie odbywał swoje tourne - w rezultacie ich metoda prowadzenia współpracy była raczej niekonwencjonalna.

"Można powiedzieć, że większość kompozycji stworzyliśmy razem przez telefon, korzystając z automatycznych sekretarek jako środka przekazu materiału nagraniowego", śmiejąc się wspomina Zimmer. "Jeśli Bryan wpadł na jakiś pomysł odnośnie słów piosenki, zostawiał wiadomość na mojej sekretarce, a ja z kolei dzwoniłem do niego później z propozycjami materiału muzycznego. Teraz patrzę na to jak na kompletne szaleństwo, ale mieliśmy przy tym sporo dobrej zabawy."

Pierwszym utworem, który pojawił się w rezultacie tej unikalnej współpracy był "I Will Always Return", który zamyka film i jest jednocześnie motywem przewodnim "Mustanga". Dla Lorny Cook: "Jest to piosenka, która trafia do każdego. Jest w niej wiele emocji i myślę, że każdy, kto kiedykolwiek był przez dłuższy czas poza domem i ostatecznie do niego powrócił poczuje o co w tym utworze tak naprawdę chodzi." Zimmer dodaje: "Słuchając tego utworu nie możemy oprzeć się wrażeniu, że mowa w nim o poczuciu przynależności do miejsca, bliskich osób, rodziny. Chodzi o to, że niezależnie od tego jak daleko od stron rodzinnych rzuci nas los, jest zawsze miejsce gdzie chcemy wrócić i gdzie dzięki swojej wytrwałości i determinacji powrócimy. Możemy to odczytać również metaforycznie - jako miejsce wymarzone, w naszych sercach, albo po prostu jako realne miejsce w codziennym świecie."

Chociaż "I Will Always Return" było pierwszym utworem napisanym na potrzeby filmu, to tematem otwierającym jest "Here I Am", wprowadzający nas w świat Dzikiego Zachodu i lata młodości Spirita. Widzimy go na tle tej melodii jako młodego źrebaka i towarzyszymy mu w latach, kiedy kształtowała się jego osobowość. Soria zauważa: "W piosence tej jest właściwie wszystko, co powinniśmy wiedzieć o Spiricie, żeby móc go lepiej poznać i zrozumieć. Jest radość życia, ciekawość świata, miłość do stron rodzinnych...Widzimy to wszystko na ekranie, ale muzyka nadaje przesłaniu wizualnemu całkowicie nowy wymiar."

Spirit wyrasta z czasem na przywódcę stada Cimarron i przyjmuje odpowiedzialność za swoich współbraci, stara się ich chronić. Pewnego wieczoru słyszy muzykę harmonijki płynącą z odległego wzgórza, jest to dźwięk całkowicie obcy uszom dzikiego mustanga. Próbując poznać naturę tego tajemniczego dźwięku, oczom Spirita ukazuje się z kolei nieznane światło w oddali i zgodnie ze swoją poznawczą naturą mustang wyrusza, aby poznać skąd pochodzą światło i dźwięki. Okazuje się, że światło pochodzi z ogniska obozowego, gdzie Spirit ma okazję zetknąć się po raz pierwszy z człowiekiem. Następuje potem dramatyczna scena pogoni i pojmania Spirita. Widząc tego mężnego konia prowadzonego na lasso w piosence stanowiącej tło scen słyszymy niezłomne postanowienie walki o swoją wolność - "You Can't Take Me" (Nie możecie mnie pojmać).

Jak przyznaje Adams był to jeden z trudniejszych utworów do napisania: "To właśnie wtedy Spirit po raz pierwszy zdaje sobie sprawę, że jest coś silniejszego i większego niż on sam. Stara się pokonać tę siłę nie tylko fizycznie i emocjonalnie, ale również duchowo. Musi w tym momencie pojąć, że nie jest panem swego losu i że musi odnaleźć w sobie wewnętrzną siłę."

Spirit zostaje sprzedany Kawalerii, gdzie ma okazję poznać Pułkownika, który wydaje swoim ludziom rozkaz 'okiełznania tego konia'. Jeden po drugim, każdy z podległych Pułkownikowi żołnierzy stara się dosiąść i ujeździć Spirita, który reaguje na to tak, że widząc jego dziką determinację nie musimy słyszeć już żadnych słów. Przesłanie jego brzmi "Get Off of My Back" (zsiadaj z mego grzbietu). Jak twierdzi Adams: "W piosence tej pobrzmiewa nieco zabawna nuta, chociaż wiemy przecież, że nie chodzi tu o żarty. Spirit jest młodym ogierem, lubi się droczyć, a jednocześnie chce pokazać, że nikomu nie uda się go okiełznać. Tak właśnie powstała wspomniana piosenka "Get Off of My Back". To tak jakby Spirit mówił: 'Możecie sobie próbować mnie ujeździć, ale niezależnie od tego jak bardzo będziecie chcieli mnie złamać i tak się wam to nie uda. Koniec końców i tak wylądujecie na ziemi'."

Kiedy Spiritowi udaje się ostatecznie dość wyraziście i narowiście przekazać co myśli na temat żołdaków, Pułkownik sięga po inną broń - przywiązuje konia do słupa, nie dając mu nic do jedzenia ani picia. W tym krytycznym momencie Spirit spotyka inną 'dwunożną' istotę, młodego, odważnego Indianina ze plemienia Lakota, o dźwięcznym imieniu Mały Strumyk. Ku zdziwieniu Spirita, jego również uwięzili kawalerzyści. Pomagając sobie nawzajem i obmyślając plan ucieczki dwójce ostatecznie udaje się wymknąć z niewoli, a Mały Strumyk zabiera mustanga do swojej rodzinnej wioski. Tam właśnie Spirit poznaje piękną klacz o imieniu Rain, która należy do jego dwunożnego przyjaciela. Pomiędzy parą wierzchowców zaczyna się gra uwodzenia i uczuć. Jednak szczęściu Spirita nie dane jest trwać długo: w ataku na wioskę Rain zostaje śmiertelnie zraniona, a Spirit ponownie pojmany i załadowany na pociąg oddalający się w nieznanym kierunku.

Ponowna niewola była w stanie zrobić coś, co wcześniej wydawało się niewyobrażalne: złamać żelazną wolę niezależnego, odważnego mustanga. Ale nawet w tak ogromnej rozpaczy, w miarę jak żelazny pojazd zabiera go coraz dalej od stron rodzinnych, słyszymy początek wzbierającego w nim krzyku - ballady "Sound the Bugle" (Dźwięk żołnierskiej trąbki). Kelly Asbury tłumaczy: "Spiritowi staje przed oczami obraz stron rodzinnych, rodzimego stada i matki - to właśnie wystarczy, żeby przypomnieć mu, że ma jeszcze po co żyć...ma o co i dla kogo walczyć. W piosence pojawia się analogiczny obraz żołnierza, który musi stanąć w obronie słusznej sprawy: wygrać bitwę, w której stawką jest wolność."

"Sound the Bugle" jest jedną z moich ulubionych piosenek", mówi Zimmer. "W dość zwięzłej formie przekazuje ogromny ładunek uczuć - od rozpaczy i całkowitego załamania się do wewnętrznej przemiany, dźwignięcia się z upadku jeszcze silniejszym i bardziej zdeterminowanym niż wcześniej. Utwór ten jest dla mnie absolutnym arcydziełem."

Ze zdaniem Zimmera zgadza się Katzenberg: "To przepiękna, chwytająca za serce piosenka. Kiedy słyszymy Bryana i jego łamiący się głos nie mamy wątpliwości jak silnie łka jego serce. Wszystkie elementy tego utworu - słowa, muzyka i wykonanie składają się na piekielnie dojmujący efekt. Mam wiele podziwu dla Bryana, który przez cały film musiał być nie tylko wykonawcą i autorem utworów, ale jeszcze wytrawnym aktorem. A "Sound the Bugle" dowodzi tego z największą siłą." W finale filmu pojawia się jeszcze raz spinający klamrą utwór "I Will Always Return". Nie kończy on jednak całego materiału filmowego. Czytając napisy końcowe słyszymy trzy utwory, w tym między innymi "Here I Am", która pojawiła się w filmie na początku, tu jednak przerobiona jest na nieco inną nutę. Śpiewa ją również Adams, ale wersja ta wyprodukowana została przy współpracy z twórcami wielu hitów muzycznych - Jimmym Jamem i Terry Lewisem.

Dwie pozostałe piosenki nie pojawiły się wcześniej w filmie, ale nawiązują do jego treści. W pierwszej z nich, "Brothers Under the Sun", Adams śpiewa o nierozłącznej więzi jaka połączyła Spirita i Małego Strumyka. Druga "Don't Let Go", jest tematem opiewającym miłosne zauroczenie Spirita i Rain. Ten ostatni utwór jest jedynym, którego Bryan Adams nie wykonuje sam. Towarzyszy mu głos wielokrotnie nagradzanej i utalentowanej artystki Sary McLachlan. Adams wspomina, że nagrywając "Don't Let Go" pracowali z Sarą pod dużą presją czasu z uwagi na zaawansowaną ciążę artystki. Mając w perspektywie możliwość przemienienia duetu w trio Adams wspomina śmiejąc się: "Za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się na sesji nagraniowej poganiałem Sarę mówiąc 'Sarah, proszę cię, jeszcze ten jeden werset'" Na szczęście, przyszły potomek artystki wykazał się zrozumieniem dla artystycznych wyższych celów i przyszedł na świat dwa dni po zakończeniu wszystkich nagrań.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mustang z Dzikiej Doliny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy