Reklama

"Monsunowe wesele": WYWIAD Z REŻYSERKĄ

Z MIRˇ NAIR ROZMAWIA GEOFFREY MACNAB

Geoffrey Macnab: Zarówno pani, jak i scenarzystka filmu Sabrina Dhawan pochodzicie z Delhi. Jak to miasto zmieniło się od czasów waszego dzieciństwa?

Mira Nair: Delhi to nasze miasto. Ten film to miłosny poemat o Delhi. Obie bardzo dobrze je znamy, jednak Sabrina, która jest młodsza, o wiele lepiej rozumie niezwykłą rewolucję seksualną, która rozgrywa się na naszych oczach. To naprawdę niezwykłe zjawisko. Sabrina w nim uczestniczy, ja jestem jedynie obserwatorką.

W filmie pokazuje pani bardzo wielu różnorakich bohaterów.

Reklama

Od samego początku chciałam, by film opowiadał o różnych klasach naszego społeczeństwa. Uroczystość weselna jest pretekstem, a zarazem kontekstem dla pokazania współczesnej indyjskiej rodziny. Zawsze mnie fascynowała różnorodność tak charakterystyczna dla naszego społeczeństwa (...). Wszystkie moje filmy pokazują światy innych ludzi, nie tylko ten, który ja zamieszkuje. Także w tym filmie pragnęłam opowiedzieć wiele różnych historii.

Czy zgodzi się pani z twierdzeniem, że film ukazuje społeczność rozdartą miedzy tradycją a nowoczesnością?

Ludzie w Indiach określają to mówiąc "henna i telefony komórkowe". Komórki są dla ludzi jak powietrze. Są tanie i dostępne dla wszystkich.

Początkowo chciała pani nakręcić film techniką cyfrową. Dlaczego pani zrezygnowała z tych planów?

W momencie, gdy przygotowywałam się do Monsunowego wesela, moja kuzynka wychodziła za mąż. Sfilmowałam tę niezwykłą uroczystość kamerą cyfrową. Wtedy Monsunowe wesele w moim zamierzeniu miało być skromnym filmem. Kiedy jednak obejrzałam nakręcony materiał zdałam sobie sprawę, że technika cyfrowa niezbyt dobrze oddaje czerń. Trudno też za jej pomocą pokazać bogactwo kolorów. Często mówi się, że filmy robione techniką cyfrową są tanie, ale to nieprawda, bo post-produkcja jest o wiele droższa niż w przypadku klasycznie kręconych filmów. W końcu zdecydowaliśmy się na Super-16, co okazało się tańsze.

Jak udało się porozumieć aktorom, których na planie było przecież bardzo dużo, a do tego ledwie się znali?

Bardzo ważne było dla nas stworzenie poczucia rodziny, jakiejś wspólnoty. Zanim zaczęliśmy kręcić, odbyliśmy trzytygodniowe warsztaty. Przez pierwsze dwa tygodnie improwizowaliśmy poszczególne sceny, a potem aktorzy zaczęli poznawać plan zdjęciowy, czyli dom. Chciałam, by wszyscy wiedzieli, gdzie znajdują się poszczególne pokoje, gdzie stoją ich szczoteczki do zębów, gdzie trzymają papierosy i tak dalej. Pracowaliśmy nad choreografią poszczególnych scen. Było z tym mnóstwo roboty, to było istne szaleństwo. Mając tak wielu aktorów można znakomicie pokazać różne aspekty życia w Indiach. Indie to kraj ogromnych kontrastów - bogactwa i biedy, szczęścia i tragedii. Nawet pogoda jest bardzo zmienna - po upałach przychodzi okres monsunów. Bardzo mi zależało na pokazaniu nie tylko typowej wyższej klasy średniej, z której się wywodzę, ale także życia klas niższych. Bez ludzi z tych klas nasze życie byłoby niemożliwe. To okropne, ale służą nam tysiące tych ludzi. Mają swój własny świat, życie, opowieści i marzenia. Chciałam pokazać na ekranie te różne światy.

Czy trudno było włączyć temat seksualnego wykorzystywania dzieci do tak radosnego filmu?

Zastanawiałyśmy się nad tym do samego końca. Nie byłyśmy pewne, czy nie będzie się to kłócić z atmosferą filmu. Z drugiej strony jednak atmosfera ma w sobie wiele z realizmu magicznego. To przecież prawda, że często podczas uroczystości weselnych wychodzą na jaw tajemnice, rodzą się romanse i podłe intrygi. Bardzo nam zależało, by nie zbanalizować tematu wykorzystania seksualnego dziecka. Nie chciałyśmy, aby wpłynął on na atmosferę całego filmu, a jednocześnie pragnęłyśmy pokazać to w prawdziwy sposób. Powoli wprowadzamy szczegóły dotyczące tego zdarzenia, budujemy napięcie, zupełnie jak w thrillerze. Chcemy, by widzowie sami domyślili się, co naprawdę się wydarzyło.

Jakie znaczenie ma scena z dubbingującą artystką?

To dobry symbol globalizacji. Pokazuje się u nas mnóstwo amerykańskich śmieci, pod które dubbing podkładają wspaniali, nieznani artyści. To metafora głosu, który chcą nam odebrać. Od chwili gdy otworzyliśmy się na obce wpływy pod rządami Brytyjczyków, zapożyczamy tradycje innych narodów, asymilujemy je, zmieniamy. Potrafimy jednak stworzyć z nich coś, co jest oryginalne i tylko nasze. Właśnie dlatego nasz naród przetrwa.

W filmie oglądamy dwa śluby - zaaranżowany ślub miedzy Aditi i Hemantem, którzy pochodzą z zamożnej klasy średniej i drugi, skromniejszy, organizatora Dubeya i służącej Alice.

Postacie Alice i Dubey są bardzo ważne, bo chciałam poprzez nie pokazać, że nie wszystkie małżeństwa są zawierane dla pieniędzy. Dla rodzin coraz bardziej liczą się dobra materialne. Pomyślałam, że małżeństwo zawarte pod kwiatem jest pełne siły i piękna. Moje drugie małżeństwo, z mężczyzną, z którym chce spędzić resztę życia, zostało zawarte pod wiersz. Napisał go ojciec mojego męża, moja siostrzenica przeczytała go podczas uroczystości, a potem ogłosiliśmy się mężem i żoną (...).

("Sight and Sound" 2002/2)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Monsunowe wesele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy