"Miłość na żądanie": O PRODUKCJI
Rozpoczynając pracę nad filmem Yann Samuell miał jeden podstawowy cel: nakręcić nietypową historię miłosną. Reżyser tłumaczy: „Chciałem przede wszystkim stworzyć film o namiętności, zabawach i niekończącym się dzieciństwie. Wyobrażałem też sobie, że każdy element jego scenerii powinien być baśniowo wyolbrzymiony. Bohaterowie tej romantycznej historii mieli natomiast być, na wzór greckiej tragedii, więźniami swego przeznaczenia”.
Efektem pracy twórców jest po części baśń, po części komiks, ale także wnikliwe spojrzenie na zamiłowanie do życia, którego symbolem są ryzykowne gry. Opowieść rozpoczyna się tak jak wiele baśni, od ukazania dwojga nieszczęśliwych dzieci. Juliena rozpiera energia i chęć udowodnienia światu swojej pomysłowości. Na drodze do spełnienia jego marzeń staje tragedia – śmierć matki napełnia go przygnębieniem i obraca przeciwko niemu własnego ojca. Sophie odznacza się niezwykłą wyobraźnią i skłonnością do psot, którymi pragnie wyróżnić się od innych dzieci. W głębi serca dziewczynka poszukuje jednak wielkiej miłości. Rozpoczynają się igraszki, w trakcie których dzieci, wymieniając się metalowym pudełkiem, rzucają sobie nawzajem wyzwania. Chodzi na przykład o użycie brzydkich słów w trakcie lekcji, czy nawet zniszczenie tortu weselnego. Każda z psot przerasta jednak poprzednią, zarówno pod względem bezczelności jak i ryzyka.
Gra przynosi dzieciom rozrywkę i odpoczynek od przygnębiającego świata, który ich otacza. Choć Julien i Sophie wpadają wciąż w kłopoty, nie potrafią wyzbyć się uzależnienia od gry, tym bardziej, że alternatywą jest powrót do rutyny dnia codziennego. Rozpoczęte studia nie zmieniają ich podejścia, wręcz przeciwnie – wyzwania staja się coraz bardziej skomplikowane, wręcz okrutne. Młodzi dążą w ten sposób do wzajemnego odepchnięcia się, zaprzeczenia szalonego uczucia, które ich łączy. Im więcej perfidii pojawia się w tych zabawach, tym trudniej przychodzi bohaterom wyznać sobie miłość.
Dorosłość przynosi pewne zmiany. Julien nabiera powagi, Sophie staje się za to jeszcze bardziej bezkompromisowa. Powoli ich gra traci sens i przychodzi pora na podjęcie decyzji: czy kontynuować zabawę, czy poddać się konwencjom dojrzałości – rodzinie i karierze. Gdy już wydaje się, że obowiązki i banalność dorosłego życia wezmą górę, bohaterowie nagle wracają do gry, pragnąc, jak zwykle niekonwencjonalnie, wyznać sobie miłość. Czy im się to jednak uda?
Dla Yanna Samuella intryga, jaką prowadzą ze sobą Julien i Sophie, kryje esencję miłości – czasem przynosi zabawę i poczucie wolności, kiedy indziej prowadzi do szaleństwa i zniszczenia. Reżyser pragnął nadać historii wymiar poszukiwania sposobu na życie, różniącego się od wszechogarniającej rutyny. „To opowieść o ludziach, którzy za nic mają to, co cały świat o nich pomyśli”, wyjaśnia Samuell. „Początkowo obawiałem się pochwały takiego zachowania, ale konwencja bajki i historii fantastycznej pozwoliła mi na pokazanie radości z życia w tak nietypowy sposób.”
Jako studium uzależnienia od gry, film odzwierciedla też wpływ naszych doznań jako dzieci na późniejsze życie. Ukazuje przecież pokusę ucieczki we wspomnienia z tego czasu, której trudno się oprzeć nawet w zaawansowanym wieku. Reżyser wspomina cytat z Nietzschego, wg którego o dorosłości człowieka decyduje powaga, z którą jako dziecko podchodził do zabawy. Choć Yann Samuell przyznaje, ze dzieciństwo pozostaje jego ulubionym okresem w życiu, nie może zgodzić się na przypisywanie jemu i jego bohaterom „kompleksu Piotrusia Pana”. „Julien i Sophie nie są wiecznymi dziećmi. Kontrolują swoje życie, tyle że starają się podtrzymać wrażenie zabawy do końca”.
Czy ta gra zniszczy czy uratuje życie jej uczestników? Samuell kończy swój film zaskakująco poetycko – konkretyzuje uczucia bohaterów w chwili ich uniesienia. Daje to pretekst do różnych interpretacji. Samuell tłumaczy: „W finale miłość i śmierć stają się jednością”. Zapytany, czy bohaterowie giną, reżyser odpowiada „Nie wiem. Wydaje mi się, że zakończenie nie opisuje śmierci, tylko kolejny sprawdzian ich miłości. Ich celem staje się wspólne życie i szczęście. To jednak moje zdanie. Każdy, kto chce w tym widzieć tragedię, może na nią znaleźć dowody. Zwolennicy szczęśliwych zakończeń również znajdą coś dla siebie.”