"Miłość na wybiegu": WYWIAD Z KRZYSZTOFEM LANGIEM, REŻYSEREM
Pańskie nazwisko kojarzy się bardziej z kinem sensacyjnym, a tu nagle komedia romantyczna?
W ostatnich latach faktycznie mogę tak się kojarzyć, zwłaszcza w związku z moją działalnością telewizyjną: "Fala zbrodni", "Prawo miasta", ale mój kinowy debiut "Papierowe małżeństwo" z Joanną Trzepiecińską to była właśnie komedia romantyczna. Więc pewne doświadczenie z tą konwencją mam. Poza tym jak się jest zawodowcem, to trzeba próbować różnych gatunków. A kiedy można pracować z tak znakomitymi aktorami i świetną ekipą, to nie ma znaczenia, czy kręcimy komedię, czy kryminał. W obu wypadkach jest to przyjemność.
Karolina Gorczyca i Marcin Dorociński to rewelacyjna aktorska para. Kto wpadł na pomysł by im powierzyć role?
Karolina trafiła do nas z castingu, natomiast jeśli chodzi o Marcina, to ja się upierałem, by właśnie on zagrał Kacpra. Oboje mają znakomity warsztat - Marcin, choć popularność zdobył dzięki serialom, to przede wszystkim aktor teatralny, Karolina jest po krakowskiej szkole teatralnej, więc dla reżysera to sytuacja komfortowa. Ma do dyspozycji bardzo czułe narzędzia, wrażliwe, a także świadome tego, co potrafią, co można zrobić, a co trzeba. Były sceny, w których Karolina miała swój wyraźny pomysł, jak ona by chciała to zagrać - czasem odmienny od mojego, ale dzięki tym dyskusjom praca była ciekawsza. Wiadomo, że to nie jest dramat psychologiczny, tu trzeba uzyskać pewien wdzięk, lekkość, pilnować też żebyśmy nie popadli w jakiś humor bawarski i żeby przeprowadzić w sposób wiarygodny całą tę intrygę, która jak to w tym gatunku, bywa sztampowa.
Historia opiera się na chętnie wykorzystywanym w kinie motywie Kopciuszka...
To jeden z podstawowych archetypów literatury i kina. W dodatku ten schemat ma wpisane w siebie wzruszenie, które dobrze się sprzedaje w filmie. Zadanie dla reżysera i aktorów jest więc w wypadku takiego filmu inne: nie chodzi o to, by widza zaskoczyć, tym co się wydarzy, bo to wiadomo właściwie od początku, ale tym JAK to się wydarzy, jak przedstawią tę historię aktorzy. W dodatku, i to jest takie moje osobiste odkrycie dotyczące gatunku komedii romantycznej, w tego typu opowieściach zawsze dochodzi do zderzenia dwóch światów, które w innych okolicznościach raczej nie mogłyby się ze sobą spotkać. Jak w "Pretty Woman": prostytutka i milioner, albo księgarz i supergwiazda w "Notting Hill", tak tutaj mamy dziewczynę z nadmorskiej wsi i faceta, który bryluje w świecie mody. Stykamy tych dwoje ludzi z różnych światów i czekamy, co z tego wyniknie.
Skoro rzecz dzieje się w świecie mody na pewno bardzo ważne były odpowiednie kostiumy?
Trudność polegała na tym, że to, co dzieje się w modzie ma się nijak do tego, jak powinien wyglądać kostium filmowy. Kostium musi być oczywiście fotogeniczny, dobrze wyglądać w kamerze, ale też aktor musi się w nim czuć wygodnie. W tym wypadku zadanie dla kostiumografa było szczególnie trudne, bo musiał wykazać się wiedzą o współczesnej modzie i dostosować stroje do wymogów filmu. Pierwsze próby z kostiumografem okazały się powiem szczerze zupełnie nieudane, bo nie oddawały dobrze, tego co obecnie dzieje się w modzie. W efekcie kostiumy zrobiła Ania Męczyńska, czyli osoba związana przede wszystkim z modą, choć mająca już spore doświadczenie w przygotowywaniu ubrań na potrzeby filmu i telewizji - robiła m.in. kostiumy dla serialu "Niania". To samo dotyczyło stylizacji fryzur, czy makijaży - zajęli sie nimi fachowcy ze świata mody, po pewnych konsultacjach ze mną i operatorem.
Czym dla pana jest moda?
Wydaje mi się, że my tu w Polsce wciąż zwracamy za mało uwagi na ubiór, styl. Ale to się zmienia i francuskie powiedzenie "Le style c'est l'homme", czyli styl, to człowiek, nabiera także u nas racji bytu. Jeśli chodzi o modę to zawsze tak uwaźałem, a po tym filmie nabrałem jeszcze głębszego przekonania, że to po prostu sztuka. To co robią styliści, projektanci, fotografowie, to sztuka uprawiana na żywym ciele, a oni są bardzo utalentowanymi platykami. Miałem tego przykłady, gdy obserwowałem, jak Maciej Zień dobierał sukienki dla Karoliny. Spojrzał na nią okiem fachowca i w ciągu paru minut przedzierzgnął ją w jakiegoś motylo-wampa. Efekt był niezwykły, a on to osiągnął jednym prostym ruchem - wydobył ukryte cechy dobierając właściwy ubiór: sukienkę, buty, pasek. Odpowiednio to wszystko upiął, udrapował, a ja zobaczyłem zupełnie nową postać.
Jednak w tym świecie mody można się zagubić, czego doświadcza bohaterka - Julia.
Jest w filmie taka scena, kiedy siostra Kacpra, Weronika, mówi, że idzie na studia, na weterynarię. Ta scena jest po to, żeby powiedzieć, że w ten świat łatwo się zapatrzeć, uwierzyć, że wszystko poza nim jest mniej warte, nijakie, nieważne. To jest po prostu kwestia wyboru. Jeśli ktoś potrafi się w tym świecie odnaleźć, zrealizować ambicjonalnie, to dlaczego nie, ale niedobrze, gdy przesłania nam całą resztę. Julia zraża się do tego środowiska od strony ludzkiej, moralnej. Ale jako osoba wrażliwa na plastykę, kolor jest nim też oczarowana.
Film opowiada o spełnionym marzeniu wielu dziewcząt - by zostać modelką...
Dziewczyny marzą o byciu modelkami, bo to się pięknie wygląda, chodzi się w błyskach fleszy, ten świat pachnie wspaniale; są drogie samochody, przystojni mężczyźni. Wydaje się, że to wszystko kręci się wokół tej pięknej modelki. Ale realia są czasami bardzo okrutne, mianowicie bycie modelką to jest zawód, trudny i uciążliwy, co uświadamia agent na początku. Ta praca wiąże się z wieloma wyjazdami: z Paryża do Mediolanu, z Mediolanu do Tokio, z Tokio do Sydney, bo tam ma się wybiegi. Po takiej trasie, jeśli się ją robi w ciągu jednego tygodnia, a rozmawiałem z modelkami na planie i mówiły, że jak najbardziej to się zdarza, to człowiek jest zupełnie wycieńczony. Ale myślę, że ten świat zawsze będzie kręcił młode dziewczyny. W końcu dlaczego nie.