Reklama

"Miasto słońca": REŻYSER O FILMIE MIASTO SŁOŃCA

Haiti jest trzecim z najbardziej niedożywionych krajów na świecie. Prześcigają je tylko Somalia i Afganistan. Mieszkańcy Haiti mają gorszy dostęp do czystej wody niż mieszkańcy Etiopii i Sierra Leone. Haitańczycy żyją w nędzy większej niż obywatele ogarniętego wojną Konga. Pod każdym względem, życie 8 milionów mieszkańców tego kraju, to egzystowanie w stanie przedłużającego i pogłębiającego się horroru. Teraz wypada powtórzyć, że Haiti dzielą od Miami Beach tylko dwie godziny lotu.

Po długim okresie dyktatur kraj odzyskał nadzieję podczas pierwszych demokratycznych wyborów w 1991 roku. Wybrano Jean-Bertrand Aristide'a na pierwszego prezydenta kraju. Nadzieja nie trwała jednak długo. Rządy nie przyniosły poprawy losu, a obietnica o wydźwignięciu kraju z nędzy do poziomu "godnej biedy" nie została zrealizowana ("from misery to dignified poverty"). Koniec rządów był już jedynie uciszaniem coraz głośniejszej opozycji.

Reklama

Haiti ponownie trafiło na pierwsze strony międzynarodowej prasy w 2004 roku. Świat patrzył na płonące barykady na ulicach miast, uzbrojone grupy przejmujące władzę i, na sam koniec, na ucieczkę prezydenta z kraju.

Przez długi czas slumsy Cité Soleil zapewniały prezydentowi wsparcie w postaci "Duchów". Była to nieoficjalna armia dobrze uzbrojonych gangsterów, dowodzonych przez pięciu lokalnych szefów. Bohaterowie tego filmu: Billy i 2Pac to jedni z nich.

Film powstawał w 2004 roku, w najbardziej gwałtownym i nerwowym okresie w najnowszej historii Haiti. Zapewne nigdy by nie powstał gdyby nie nieoceniona pomoc, talent i niebywała odwaga Milosza Loncarevica, serbskiego współreżysera tego filmu i autora zdjęć. Jestem pewien, że zaryzykowałby ponownie swoje życie żeby zrobić najlepsze zdjęcia z możliwych.

Nawiązaliśmy wiele przyjaźni w trakcie realizowania tego filmu. Wielu z przyjaciół straciliśmy. Niektórzy zginęli. Inni po prostu zniknęli. Dziś, podnosi się coraz więcej głosów przeciwko "Duchom". Czasem ciężko jest pamiętać o tym, że zdesperowani, obnoszący się z bronią młodzi ludzie to nie zaraza, ale symptomy wciąż trwającej choroby.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Miasto słońca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy