Reklama

"Mężczyzna moich marzeń": O PRODUKCJI

Scenariusz do filmu powstał 10 lat temu, napisany przez reżyserkę filmu, Daniele Thompson, na prośbę jednego z amerykańskich producentów. Historia rozgrywała się w Roissy pomiędzy Amerykaninem i Francuzką. Jednak po wielu dodatkowych przeróbkach amerykańska ekipa nie zdecydowała się na żadną z powstałych wersji scenariusza. Podczas zdjęć do filmu "Gwiazdkowy deser" ("La Bûche") Daniele Thompson postanowiła powrócić do starej historii i wyreżyserować ją osobiście. O pomoc nad nową wersją scenariusza Thompson poprosiła syna, Christophera Thompsona i tak z postaci Félixa, który wcześniej był Amerykaninem, zrobiono Francuza, który emigruje do Stanów Zjednoczonych.

Reklama

"Tak więc scenariusz został napisany ponownie" – mówi reżyserka filmu.

"Jest to film, który mówi o przyciąganiu się przeciwieństw, w tym wypadku osób zupełnie niepodobnych do siebie. W filmie jest mowa o pewnym sposobie pożądania, które spotyka nas niespodziewanie i czasem zamienia się w miłość. Film jest prostą historią o spotkaniu dwojga ludzi. Pokazuje, jak zachowują się ludzie, kiedy ogarnia ich niewytłumaczalna potrzeba bycia z osobą , której nawet dobrze nie znamy. I to jest właśnie ta niesłychana tajemnica spotkania. Wszystkie historie miłosne są kruche i są takimi całe życie. Jesteśmy zależni od przypadku, porzucenia, śmierci, innego spotkania… W dniu poznania tej drugiej osoby dzieje się coś fascynującego. Nie znamy tego kogoś i nagle myślimy już tylko o nim lub o niej. Jesteśmy nagle zależni od kogoś, kogo nie znamy. Analizowanie tego fenomenu jest pasjonujące. Łączy się z nim paniczna obawa, ponieważ istnieje ogromne niebezpieczeństwo, że po pierwszym spotkaniu nie zobaczymy już więcej tego człowieka" – mówi reżyserka filmu, Daniele Thompson.

Zanim rozpoczęto zdjęcia do filmu autorka scenariusza i reżyser filmu, Daniele Thompson, już na etapie pisania scenariusza myślała o konkretnych aktorach. A byli nimi Jean Reno i Juliette Binoche, która stworzyła postać silnej kobiety, mającej odwagę odejść. Dla Reno przygotowano zupełnie inną postać. Twórcy filmu uznali, że Felix będzie typem wygnańca, który całkowicie odcina się od swojej rodziny, porzuca Francję i wyjeżdża do USA. Kiedy spotyka Rose, nie wie co ma dalej robić.

Ma za sobą wiele zawodów miłosnych, a przed sobą niepewną przyszłość. Ona także.

"Taka sytuacja w filmie wbrew pozorom nie jest łatwa do pokazania, bo najważniejsze w filmie jest tempo, które zostało w filmie utrzymane. Tempo jest moją obsesją. Widz nie może się nigdy nudzić, a w filmie nie może być zastoju" - dodaje reżyserka.

Chociaż opowieść skupia się wokół dwójki bohaterów, reżyserka nie rezygnuje z podjęcia ulubionego tematu: rodziny. Na dalszym planie odnajdujemy matkę Rose i ojca Félixa, którzy przez lata żyli niby z kimś, a tak naprawdę osobno.

„Spotkanie Rose i Félixa różni się od innych tym, iż oboje myślą , że już się nigdy nie zobaczą, więc mówią od razu o rzeczach, które często zatajamy, ponieważ chcemy zrobić wrażenie, stwarzać pozory, czy uwodzić. Rose i Félix zaczynają swoją historię na odwrót, odsłaniając słabości, które skrywa się miesiącami, latami lub na zawsze” – podkreśla Thompson.

Zdjęcia do filmu trwały 10 tygodni. Dla ekipy realizacja scen w Roissy była nie lada wyczynem. Realizatorom najbardziej zależało, by wykorzystać sławny terminal F zaprojektowany przez Paula Andreu. Zdjęcia na lotnisku trwały 25 dni. Pozostałe sceny, w tym spotkania Rose i Félixa, sfilmowano na międzynarodowym lotnisku w Lourdes i na lotnisku w Lille. Tam zarejestrowano najciekawsze fragmenty filmu, które stanowią integralną część opowieści.

„Wszyscy mamy takie dni: samoloty nie odlatują , jesteśmy pozostawieni na pastwę losu, bez informacji, z wielkim sandwiczem. W tym oczekiwaniu pojawia się pustka. Wahamy się, czy wrócić do domu. Ta sytuacja wyprowadza nas z równowagi. Jest to moment prawdziwej samotności mimo, iż jesteśmy otoczeni przez tysiące ludzi. Lotnisko jest miejscem, gdzie można znaleźć wszystko: kościoły, restauracje, sklepy, zakłady fryzjerskie, apteki, lekarzy. Czasami pozostajemy w zawieszeniu, w rodzaju odrętwienia, które zmusza nas do zatrzymania się w biegu” – opowiada autor zdjęć Patrick Blossier.

Na efekt końcowy filmu niewątpliwie złożyła się także muzyka napisana przez znakomitego kompozytora Erica Serrę, który z ogromną przyjemnością przeczytał scenariusz. Muzyka, która powstała, jest zarazem delikatna i pełna ekspresji, doskonale pasuje do takiej opowieści.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mężczyzna moich marzeń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy