Reklama

"Mężczyzna idealny": ZUZANA KANOCZ O FILMIE

Rozmowa z odtwórczynią roli Laury, na podstawie materiałów producenta.

Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o Filipie Renču?

O ile dobrze pamiętam, to było na pierwszym roku w szkole filmowej. Kolega ze studiów, Ąubo Kostelný, kręcił z Filipem film Rebely Love.

Który z filmów Renča lubisz najbardziej?

Przyznam, że widziałam tylko dwa filmy: Válka Barev i Rebely Love. Mówiłam sobie, że na Requiem pro panenku i Polojasno spojrzę podczas kręcenia, ale w końcu nie było czasu ani okazji.

Reklama

Jak dowiedziałaś się o castingu do „Mężczyzna idealnego“ i jak on przebiegał?

O pierwszym etapie dowiedziałam się od mojej agencji, która współpracuje z Filipem. Twierdzili, że interesują się mną i wysłali mi dialog ze scenariusza, którego miałam się nauczyć. Do Bratysławy przyjechało chyba z pięć dziewczyn, każda odegrała, co miała do odegrania i odjechałyśmy. Po paru dniach zadzwonili do mnie, że przeszłam do drugiego etapu. Kiedy dowiedziałam się, że z Czech wybrali Klárę Issovą, byłam przekonana, że to ona w końcu dostanie rolę.

Jak przebiegał drugi etap?

Do roli matki Laury i jej kochanka przesłuchiwali więcej aktorów, więc zmieniałyśmy się koło nich z Klarą i na okrągło odgrywałyśmy sceny z filmu, żeby Filip sprawdził, kto do kogo najlepiej pasuje. Wyjeżdżałam z Pragi na mur beton pewna, że Klara dostanie tę rolę.

Jakie emocje towarzyszyły Ci w chwili, gdy dowiedziała się, że dostałaś rolę Laury?

Tego wieczora siedziałam w domu w Koszycach i oglądałam telewizję. Zadzwoniła moja komórka i Filip oświadczył mi, ze zdecydowali się obsadzić mnie. Przyjęłam to zupełnie spokojnie, nic nie czułam. Dopiero, kiedy się rozłączyłam, po kilku sekundach dotarło do mnie, co właściwie powiedział. Serce mi biło jak szalone, czułam ogromną radość, ale i wielki strach.

Spałaś przed pierwszym dniem zdjęć? Masz w ogóle tremę przed „wielkimi“ nazwiskami?

O tak. Przed każdym przedstawieniem, choćbym go grała po raz trzydziesty, mam straszną tremę. O premierach nawet nie wspomnę. Ale nie traktuje tego, jako czegoś złego, to raczej poczucie odpowiedzialności za dobre wystąpienie. Kiedy przyjechałam do Pragi, bardzo się bałam. Nigdy przedtem nie grałam dużej roli w filmie. Na niczym się nie mogłam skupić, usnąć też nie mogłam. Bałam się zdjęć, tego, że nikogo tam nie znam... Na szczęście przed pierwszym zdjęciowym dniem poznałam kostiumografki Luckę i Květę, asystentów reżysera Kačera i Fandę, i w nich wszystkich znalazłam duże oparcie. Kiedy więc padł pierwszy klaps, nie czułam się jak miedzy obcymi. Biorąc pod uwagę, jak ogromną mam zazwyczaj tremę, czułam się aż zaskakująco dobrze. O ile dobrze pamiętam to na poranek pierwszego dnia zdjęć nawet się cieszyłam.

Nie trzęsły Ci się kolana przed Markiem Vaąutem, Simoną Staąovą, Miroslavem Donutilem, panią Zázvorkovą…?

Simonę i Marka poznałam już na konkursie, więc kolana mi się przed nimi nie trzęsły. Simony się na początku trochę bałam, bo podczas konkursu była wobec mnie trochę zdystansowana, jak człowiek, który byle kogo do siebie nie dopuści. Ale to była pomyłka! Od pierwszej chwili była wspaniała. Miałam z nią kupę zabawy i doskonale nam się ze sobą grało. Największą radość miałam ze spotkania z panią Zázvorkovą. To niezwykła kobieta i aktorka. Zawsze, kiedy oświetleniowcy przygotowywali scenę, wszyscy siadaliśmy wokół pani Stelli jak małe dzieci wokół nauczycielki i słuchali historyjek z jej życia. Było to coś wspaniałego. Ma wyjątkowe poczucie humoru. Z panem Donutilem kręciłam dwa dni, ale i tak było to dla mnie niezapomniane spotkanie.

Nigdy nie doszło do konfliktu na planie?

Oczywiście, były dni, kiedy wszystko przebiegało zupełnie gładko, ale nie było ich za wiele... Myślę, że tak w ogóle to było bardzo przyjemne kręcenie już z tego względu, że odbywało się w tylu różnych miejscach: w mieście, w barze, w zoo, w metrze, w domu towarowym, na cmentarzu, w krematorium, a już najlepsze były wyspy Kanaryjskie i Wysokie Tatry.

Scenariusz przewidywał szereg intymnych scen. Jak sobie z tym poradziłaś?

Po przeczytaniu scenariusza trochę się ich wystraszyłam. Na szczęście Filip nie wymagał ode mnie, żebym je odgrywała aż tak szczegółowo i wyraźnie jak były opisane w scenariuszu, także w końcu się okazało, że się bałam niepotrzebnie.

Co było najtrudniejsze w czasie zdjęć?

Najbardziej męczyły mnie nocne zdjęcia, zwłaszcza, jak kręciliśmy na mrozie, a ja miałam na sobie tylko króciutką spódnicę i cieniutką kurtkę. Jestem zmarzluchem, który najbardziej lubi ciepło, więc to było nie dla mnie. Proszę nawet nie pytać, w co się ubieram do snu w zimie.

Pisałaś kiedyś dziennik? Gdybyś pisała dziennik z kręcenia filmu „Mężczyzna idealny“, czego byśmy się w nim doczytali?

Dzienniczek pisałam kiedyś w podstawówce, ale i wtedy wytrzymałam chyba z miesiąc. Jestem na to zbyt leniwa, nie bawi mnie to. Chociaż pod koniec kręcenia trochę żałowałam, że w jego trakcie nie pisałam choćby bardzo zwięzłego dziennika. Ale wszystko stało się tak szybko, i było tego tyle, że pod koniec kręcenia nawet nie wiedziałam gdzie i co kręciliśmy dwa dni przedtem. Do dziś mam w głowie chaos i wiele rzeczy pamiętam jak przez mgłę. Nad konkretnymi szczegółami przeważa poczucie, że to wszystko było bardzo fajne.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mężczyzna idealny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy