Reklama

"Martwa rzeka": KONWENCJA FILMU

"Martwa rzeka" to oparty na faktach obraz, który gatunkowo należałoby zakwalifikować pomiędzy horrorem a thrillerem psychologicznym. Jak podkreślają jego twórcy, niesie on ze sobą także ostrzeżenie, że wbrew temu, czego wielu mogłoby się spodziewać, Australia może być miejscem niebezpiecznym dla turystów.

Projekt zwraca uwagę sposobem budowania napięcia i grozy. Istota filmu nawiązuje do przerażających momentów "Pojedynku na szosie" Spielberga. Pobrzmiewają w nim również echa takich klasyków jak "Szczęki", czy "Obcy" Ridley'a Scotta, a także "El Mariachi" Roberta Rodrigueza. Blisko mu także do horrorów z gatunku survival jak "Blair Witch Project", "Ocean strachu" czy "Wolf Creek".

Reklama

Tak jak i inne filmy tego gatunku, "Martwa rzeka" ma wywoływać strach i grozę, niepokoić i budzić w nas najgorsze ukryte lęki - w tym przypadku głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze strach przed byciem pożartym żywcem.

Pracując nad "Martwą rzeką" twórcy kierowali się trzema głównymi kryteriami:

- Napięcie i groza

Główną zasadą, jaka powinna przyświecać każdemu filmowi grozy, jest to, że wyobraźnia widza jest dużo potężniejszym narzędziem niż efekty specjalne, czy najbardziej nawet przerażające zdjęcia. Innymi słowy, przy budowaniu napięcia najlepiej skupić się na drobnych wydarzeniach, a resztę do dopowiedzenia pozostawić wyobraźni widowni.

- Realizm

W swoich założeniach, scenariusz do "Martwej rzeki" miał nosić jak największe znamiona prawdopodobieństwa. Filmowcy chcieli przekonać widza, że historia, którą ogląda na ekranie zdarzyła się naprawdę, i sprawić, by zadawał sobie pytanie: "A co ja zrobiłbym na ich miejscu?". W osiągnięciu tego efektu pomagała też sama technika kręcenia niemal reportażowych zdjęć, typowa dla filmów dokumentalnych.

- Postacie

Wszyscy trzej główni bohaterowie w filmie to prawdziwe postacie z ludzkimi słabościami, z którymi widz może się utożsamiać.

Twórcy filmu chcieli uniknąć przypisywanej często niesłusznie gatunkowi niedojrzałości, traktując go raczej jako okazję do zajrzenia w głąb ludzkiej natury. Serwują oni widowi porządną dawkę adrenaliny, wierząc, że to co niedopowiedziane ma większą siłę oddziaływania niż to, do powiedziane jest explicite. Stąd też strach w filmie bierze się nie z tego, co widzimy na ekranie, ale z niepewności, co czyha pod powierzchnią wody.

W kreowaniu owego nastroju oczekiwania i niepewności bez wątpienia pomogło też samo miejsce, w którym kręcone były zdjęcia - piękne, ale zarazem złowrogie i niepokojące. Nie bez znaczenia jest też ścieżka dźwiękowa filmu, która nie tylko porusza wyobraźnię, ale też wzmaga emocje i napięcie.

Kiedy oczekiwana przez wszystkich nieokiełznana bestia pojawia się w końcu na ekranie, jest ona na tyle rzeczywista, że widz nie czuje się oszukany. Według powszechnego przekonania, efekty specjalne są sprawą trudną i kosztowną. Nie w "Martwej rzece". Każdy z 50 efektów specjalnych w filmie został wykonany na laptopie Davida.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Martwa rzeka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy