Reklama

"Mali agenci 3D": GENEZA MISJI

Dlaczego Mali agenci wyruszają do walki z wirtualną rzeczywistością?

Robert Rodriguez marzył od lat o tym, by zrealizować film familijny, który rozgrywałby w wirtualnej rzeczywistości gry wideo. Możliwości tego świata, gdzie wszystko może się zdarzyć, gdzie szybkość, kolor, siłę i intensywność przeżyć można zwiększyć poza wszelkie znane nam ludzkie proporcje, od dawna ekscytowały reżysera. Dopiero jednak przy planowaniu trzeciej części przygód Małych agentów, Juni i Carmen Cortezów, reżyser zdał sobie sprawę, że zmagania z najtrudniejsza grą wideo i walka o najwyższą stawkę: ocalenie wszystkich dzieci świata, to idealna misja dla jego młodych bohaterów.

Reklama

Robert Rodriguez mówi: „Od dłuższego czasu nosiłem się z pomysłem nakręcenia rodzinnego filmu science-fiction, o bliźniętach uwięzionych w grze wideo. Chciałem, żeby film rozgrywał się w trójwymiarze. Z przyjemnością wyobrażałem sobie seanse, w trakcie których widzowie czują się totalnie zanurzeni w ekranowej rzeczywistości, tak prawdziwej, że każdy z nich widzi przedmioty unoszące się w powietrzu i uchyla się przed ich uderzeniem. Szybko wpadłem na to, że to doskonały pomysł na trzecią część przygód Małych agentów”.

Rodriguez rozegrał w swoim życiu niezliczone partie gier wideo, począwszy od gry “Pong” z lat 70., na nowych grach, które ćwiczy razem z dziećmi, skończywszy. Scenariusz "Małych agentów 3D: trójwymiarowy odjazd" zakładał jednak stworzenie nowej gry, pewnego rodzaju “ostatecznej gry wideo” – szybszej, trudniejszej i bardziej skomplikowanej niż jakakolwiek z gier, które reżyser napotkał w swojej karierze gracza. W ten sposób zrodził się pomysł „Game over”, skonstruowanej przez Mistrza Zabawek, gry pułapki, wabiącej dzieci swą cukierkową grafiką i odlotową akcją na wielu poziomach.

“To był bardzo dobry pomysł i szybko zdałem sobie sprawę, że będę musiał wymyślić naprawdę bardzo trudne etapy gry, by do końca wykorzystać jego pełen potencjał. Przede wszystkim chciałem, by nasza filmowa gra zawierała w sobie różne gatunki gier komputerowych. Jeden poziom miał mieć klimat grozy i tajemnicy, inny polegać na walce przeciw mechanicznym robotom, a kolejny być utrzymany w kolorowej stylistyce gier Nintendo 64 z gigantycznymi ropuchami, które skacząc na elastycznych drążkach, miały miotać swe jęzory w naszych bohaterów i publiczność. Kolejne dwa poziomy to rywalizacja w sportach ekstremalnych – wyścigi z Wojownikami Szos, czy też surfowanie na wzburzonej lawie” mówi reżyser. „Naszym zamiarem było stworzenie wielu fascynujących scenerii związanych z grą, która z poziomu na poziom stawałaby się coraz bardziej skomplikowana i dziwniejsza. Chciałem stworzyć grę, w którą chętnie bym zagrał ze swoimi dziećmi, umierając przy tym z pragnienia, żeby znaleźć w samym jej środku. Oczywiście na każdym poziomie musiał pojawić się motyw ciskania przedmiotami, by zmusić publiczność do uchylania się przed nimi. Już w początkowej fazie projektu zdaliśmy sobie sprawę, że jego realizacja to godziny przemyśleń i ciężkiej pracy”.

Podtrzymywana od najmłodszych lat miłość reżysera do trójwymiarowych widowisk stanowiła dla niego kolejną inspirację. Przy pracy nad "Małymi agentami 3D: trójwymiarowy odjazd" reżyser zapragnął przekazać nowemu pokoleniu, które nie miało jeszcze okazji do oglądania filmu w specjalnych okularach, swą pasję dla trójwymiaru. Reżyser wyrósł na takich klasykach gatunku, jak: “House of Wax” czy „M jak Morderstwo” Hitchcocka, jednak "Mali agenci 3D: trójwymiarowy odjazd" mieli być czymś więcej – połączeniem techniki 3D oraz najnowszych efektów zdjęciowych i komputerowych. Zaprzęgając do pracy zaawansowane technicznie kamery wideo, wykorzystywane wcześniej przez Jamesa Camerona i Pace Technologies przy znanym trójwymiarowym dokumencie „Głosy z głębin”, Rodriguez zaprojektował także specjalną instalację, której celem było ożywienie i uproszczenie całego procesu 3D. Poza tym, w trakcie pracy nad filmem reżyser wymyślił także, narysował i osobiście nadzorował cyfrowe narodziny wielu z komputerowych bohaterów, stworzeń i pojazdów pojawiających się w filmie.

Pisząc scenariusz, Rodriguez pamiętał o tym, że Mali agenci, Juni i Carmen, są starsi, silniejsi i odważniejsi. Lepiej niż wcześniej są też przygotowani do poważnych szpiegowskich zadań. Dlatego też akcja filmu, jak też stawka, o jaką toczy się cała gra jest poważniejsza. „Juni i Carmen są znacznie bardziej pewni siebie”, zauważa Rodriguez. “To sama stało się z naszymi młodymi aktorami: Daryl Sabara i Alexa Vega. W Małych agentach 3D: trójwymiarowy odjazd robią rzeczy, które nie byłyby możliwe w pierwszych dwóch częściach serii. Jednak stopniowe pokonywanie wszystkich wyzwań, jakie stanęły przed nimi w naszych filmach, dobrze przygotowało ich do nowych zadań aktorskich”.

Scenarzysta-reżyser stworzył też najbardziej groźnego i zagadkowego złoczyńcę, jaki kiedykolwiek stanął na drodze Małym agentom. Jest nim Zabawkarz, geniusz komputerowy i błyskotliwy wynalazca o wielu różnych osobowościach. „Myślę, że mogę się w jakimś stopniu utożsamiać z Zabawkarzem, bo jest to postać uwięziona wewnątrz swojej wyobraźni. W głowie nieustannie słyszy głosy kłócących się ze sobą różnych wersji jego samego. Na planie zdjęciowym ja też muszę wcielać się w wiele różnych postaci – jestem człowiekiem od oświetlenia, człowiekiem od ustawiania dekoracji, człowiekiem od projektowania planów zdjęciowych i kostiumów. Jednocześnie zajmuję się aparaturą od trójwymiarowych zdjęć, piszę i poprawiam scenariusz, w końcu reżyseruję. Między tymi różnymi ludźmi rzadko panuje idealna zgoda. Dlatego też, tworząc tę postać korzystałem w dużej mierze z własnych doświadczeń, bo jak nikt inny wiem, że gdy starasz się doprowadzić do końca duży projekt koordynując jednocześnie różne strony twojej osobowości, sprawy komplikują się w zupełnie niemożliwy sposób. A nocą słyszysz w swojej głowie tysiące głosów, kłócących się ze sobą. Nie sypiam zbyt dobrze”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mali agenci 3D
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy