"Mali agenci 2. Wyspa marzeń": PRZEWODNIK PO WYSPIE MARZEŃ
Robert Rodriguez to nie tylko autor scenariusza, reżyser i wynalazca, to także kierownik artystyczny produkcji, który zaprojektował egzotyczną Wyspę Marzeń w zachodnim Teksasie - skalisty niedostępny, pokryty ruinami, wulkaniczny pejzaż, pełen przedziwnych stworów, gdzie nie ma nawet gniazdka elektrycznego, żeby podłączyć jakiś szpiegowski supergadżet.
"Pragnąłem nadać temu filmowi specyficzny image i dlatego sam zająłem się kierownictwem artystycznym" - wyjaśnia Rodriguez. "To miała być kraina rodem z wyobraźni dziecka - a dzieci uwielbiają różnice w rozmiarach, kochają wszystko, co jest niespodziewanie maleńkie albo olbrzymie. Dlatego część moich projektów pojawia się w filmie w wersji mini albo maxi" - dodaje.
Projekt siedziby szalonego geniusza Romero miał stanowić zaprzeczenie wszystkiego, co dotąd można było obejrzeć w filmach szpiegowskich, gdzie "kwatera" głównego złoczyńcy zawsze jest bardzo futurystyczna i kosmicznie nowoczesna.
"Siedziba Romero miała mieć charakter miejsca, które istnieje od zawsze - grupa ruin pozostałych po jakiejś zamierzchłej cywilizacji, na które natknął się przypadkiem i tam już pozostał. Wewnątrz swojego laboratorium Romero zbudował miniaturowy model swojej wyspy i zasiedlił ją miniaturowymi mutantami. Romero jest jak bóg w dawnych ekranizacjach mitów, może sobie obserwować z góry wszystko, co stworzył. To dla niego także rodzaj monitora wideo, bo na wyspie nie ma przecież elektryczności" - mówi Rodriguez.
Dla Rodrigueza taki styl pracy oznaczał powrót do filmowych korzeni, do okresu "El Mariachi", jego pierwszego samodzielnego filmu. "Zacząłem robić filmy, bo jako dziecko miałem mnóstwo zainteresowań. Lubiłem robić zdjęcia, rysować, komponować, rzeźbić.... Film wydawał się jedynym projektem, w który mogłem spełnić się artystycznie. Kiedy znalazłem się w Hollywood, za nic w świecie nie chciałem zrezygnować z żadnej z moich pasji. Po prostu dalej kręciłem filmy, tyle że o większym budżecie, po swojemu - metodą "zrób to sam".
Rodriguez zastosował w "Małych agentach 2" zupełnie nowy sposób kręcenia filmu - bez użycia taśmy filmowej. Zastąpiły ją kamery cyfrowe HD, (high-definition), czyli o bardzo wysokiej rozdzielczości.
"Kamery HD nie tylko niesamowicie przyspieszają realizację, ale pozwalają na bezpośredni, natychmiastowy podgląd tego, co się przed chwilą nakręciło i dają filmowcowi większą swobodę realizacyjną. Postęp techniczny to wspaniała rzecz, bo likwiduje przeszkody na drodze twórcy. Taśma filmowa była jedną z nich. Opóźniała proces realizacji do tego stopnia, że miałem już naprawdę dosyć tego środka przekazu. Oglądałem pierwszą część "Małych agentów" rozczarowany, z przeświadczeniem, że wszystko powinno być zdecydowanie bardziej kolorowe, że te wszystkie gorące barwy latynoskie powinny znaleźć się na taśmie - ale ich tam nie było. To, co stworzyłem na planie nigdy nie przełożyło się na ekran. Dopiero George Lucas pokazał mi kilka cyfrowych ujęć z "Epizodu 2", kolejnej części "Gwiezdnych wojen" - i byłem pod wielkim wrażeniem . Wiedziałem już, że tak właśnie zrobię swój film." - wspomina reżyser
"Kamery cyfrowe w pełni oddają intensywność i energię kolorów naszej scenografii. Człowiek ma wrażenie, że kręci w technikolorze. Wszystko niemal wyskakuje z ekranu. HD pozwala na bezpośredni podgląd ujęć; wie się od razu, jak to będzie wyglądać na ekranie. Aktorzy natychmiast widzą efekty swojej pracy i zawsze mogą powiedzieć, "wiesz, mam inny pomysł ". Podczas realizacji tego filmu nauczyliśmy się odkładać na bok scenariusze, ponieważ każdy nowy pomysł prowadził do następnego, a to z kolei prowadziło do niezwykle twórczej burzy mózgów. HD to po prostu rewolucja. Właśnie nakręciłem dwa filmy w czasie, jakiego potrzebowałbym na realizację jednego metodą tradycyjną, używając taśmy filmowej. Zdaję sobie sprawę, że jest wielu twórców przekonanych, że taśma filmowa jest wieczna. Ale obecnie, zaledwie kilka lat po pojawieniu się mikserów do elektronicznego montażu, nikt już nie montuje klatek na piechotę, tnąc i sklejając taśmę filmową. Sądzę, że tak samo będzie z kamerami cyfrowymi. Skoro tylko filmowcy je rozpracują, przestaną używać taśmy filmowej, tak jak przestali ją ciąć dla potrzeb montażu. To prawda, że kamery HD są bardzo drogie, ale prawdą jest też, że dzięki nim otrzymuje się nieporównywalnie lepszy obraz. Najistotniejsze jednak jest to, że niezwykle upraszczają proces produkcji. Kto raz pracował na HD, nigdy nie wróci do taśmy filmowej".
Także cała obsada, po poddaniu się nowemu, unikalnemu stylowi pracy, była pod wrażeniem." - dodaje reżyser.