"Mała Moskwa": CIEKAWOSTKI
Mała Moskwa w Legnicy
Legnica, niewielkie miasto w województwie dolnośląskim, było zaznaczone na wszystkich mapach sztabowych świata. Nieustannie interesowały się nim wywiady państw NATO.
W razie konfliktu zbrojnego ta kilkudziesięciotysięczna miejscowość miała być zniszczona w pierwszej kolejności. Ze względu na koncentrację struktur dowódczych oraz umieszczenie tu największego w Polsce garnizonu wojsk sowieckich Legnicę nazywano "Małą Moskwą".
Przez 48 lat w widłach Kaczawy i Czarnej Wody koegzystowały dwie Legnice - sowiecka i polska. Spotykały się na klatkach schodowych, podwórkach, ulicach i w sklepach, przy wódce i muzyce w restauracjach, a niekiedy mimo zakazu także w polskich mieszkaniach. Oficjalnie podczas niezliczonej liczby prazdników i "dni przyjaźni".
Dowództwo sowieckie nie tolerowało prywatnych kontaktów podwładnych z miejscową ludnością. Do połowy lat pięćdziesiątych były one nie tylko zabronione, ale także karane. Żołnierzy 'spoufalonych' z Polakami z reguły odsyłano do ZSRS. Kadrze oficerskiej stworzono tak dobre warunki materialne i kulturalne we własnych garnizonach, by nie musiała niczego szukać na zewnątrz.
Kontakty Sowietów z legniczanami miały się ograniczać do wspólnych obchodów wybranych świąt państwowych obu krajów oraz różnych rocznic.
Prawdziwe historie zakazanej miłości
Starsi mieszkańcy miasta pamiętają historię miłości Polaka i Rosjanki, żony sowieckiego oficera. Jej częste kontakty z Polakami miały od dawna budzić zastrzeżenia zwierzchników. Gdy ujawniono romans kobiety z żonatym polskim oficerem, otrzymała wraz z mężem polecenie natychmiastowego wyjazdu do ZSRR. Zdecydowała jednak inaczej. Historia tej miłości stała się tematem filmu Waldemara Krzystka.
A oto trzy inne, autentyczne historie miłosne, dwie z początków lat osiemdziesiątych, jedna z początków dziewięćdziesiątych. Do sowieckiego biura Urzędu Stanu Cywilnego mieszczącego się w Domu Oficera zgłosił się polski oficer, który pragnął ożenić się z pielęgniarką ze szpitala Północnej Grupy Wojsk (PGW). Poradzono mu zwrócić się o zgodę do dowódcy garnizonu. Efekt był taki, że dziewczynę w ciągu 24 godzin odesłano do ZSRR.
Początek drugiej historii był podobny: Rosjanka prosząca o zezwolenie na ślub z Polakiem została deportowana do ojczyzny. Tym razem jednak niedoszły pan młody się nie poddał. Napisał list do sekretarza generalnego KPZS Jurija Andropowa, który zezwolił mu na przyjazd do Związku Sowieckiego i zawarcie małżeństwa. Ślub odbył się w Kijowie. Zakochani otrzymali zgodę na zamieszkanie w Polsce. Był to jednak wyjątek potwierdzający regułę. Obowiązywała bowiem generalna zasada, by nie dopuszczać do takich związków. Niechętnie patrzono nawet na planowane małżeństwo rosyjskiego oficera, mieszkańca Moskwy, z dziewczyną z zachodniej Ukrainy, ponieważ do "zapadiencew" rosyjskie dowództwo odnosiło się niemal równie podejrzliwie, jak do sojuszników z Układu Warszawskiego.
Trzecia historia warta przypomnienia wydarzyła się w 1991 roku. Kierowniczka rosyjskiej apteki dla wysokich rangą oficerów PGW zakochała się z wzajemnością w Polaku. Planowali ślub, ale jej trzyletni kontrakt akurat wygasał. Rozpoczęła więc starania o pozostanie w Polsce. KGB, które o romansie wiedziało od początku, postawiło warunek. Otrzyma zgodę na pozostanie, jeśli zdecyduje się na współpracę. Odmówiła. Kilkanaście godzin później jej przełożony, główny lekarz, otrzymał polecenie odwiezienia jej na granicę w Brześciu. Polecenia jednak nie wykonał, zrobił nawet więcej - oddał kobiecie paszport z życzeniami szczęśliwego ułożenia sobie życia w Polsce. Został za to ukarany. Odebrano mu samochód służbowy. Rosjanka przez kilka tygodni ukrywała się u znajomych, następnie wzięła ślub. Mieszka dziś w Legnicy, prowadzi aptekę i wychowuje z mężem dwoje dzieci.
Z planu
Rozpoczęte 8 sierpnia zdjęcia trwały do połowy listopada 2007 roku. Sceny filmu realizowane były m.in. na ulicach Świątnickiej i Katowickiej oraz w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Jedno z większych przedsięwzięć realizacyjnych w trakcie produkcji to scena balu, wymagająca setki statystów, była ona kręcona w Auli Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zdjęcia do "Małej Moskwy" oczywiście powstawały również w Legnicy, w autentycznych plenerach i wnętrzach, m.in.: Domu Prioma przy ulicy Okrzei, szpitala przy ulicy Złotoryjskiej, na dworcu PKP, w Rynku, w Teatrze H. Modrzejewskiej, w Parku Miejskim.
Główny bohater filmu jest pilotem, więc nie mogło również zabraknąć lotniczych atrakcji. Filmowcy pojawili się także na posowieckim lotnisku w Krzywej (aktualnie tereny Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej), gdzie powstały ujęcia z udziałem śmigłowców i?. deszczu. Sceny realizowane we wrześniu i listopadzie wymagały z kolei śniegu, a o ten w Legnicy, najcieplejszym mieście Polski, nie jest łatwo. Ekipa ratowała się więc sztucznym białym puchem.