"Majestic": UTRACONA PAMIĘĆ, ODZYSKANE ŻYCIE
Wyrwany brutalnie ze swego naiwnego snu, Peter szuka pocieszenia w barze. Alkoholowa terapia mało nie kończy się jego śmiercią. Prowadząc po pijanemu, ląduje ze swoim samochodem w rzece. Warto zatrzymać się na chwilę przy scenie na moście. Pada deszcz. Biały mercedes Petera powoli rozpędza się na wąskiej jezdni. Światła latarni prowadzą go w głąb czarnej czeluści. Samochód nagle uderza w barierę i zawisa na przepaścią. Doprawdy, scena godna klasyków z lat 40. i 50.
Wypadek odcina Petera od przeszłości. Znaleziony na plaży, nie pamięta kim jest i skąd pochodzi. Starszy jegomość, Stan Keller (James Whitmore), przyprowadza go do swego miasteczka. Peter zwraca uwagę na fotografie młodych ludzi w mundurach za szybami wystawowymi. Dowiaduje się, że Lawson straciło 62 mężczyzn w czasie II wojny światowej. Po tej tragedii życie w nim zamarło. W zżytej społeczności, gdzie wszyscy znali się po imieniu, radość stała się grzechem a smutek obowiązkiem.
Harry Trimble (Martin Landau) również stracił na wojnie syna. Jego ciała co prawda nie odnaleziono, ale został uznany za zmarłego. Kiedy jednak dostrzega na ulicy Petera, rozpoznaje w nim Luke'a. Peter jest oszołomiony. Ogląda miejsca, które niby zna, spotyka ludzi, z którymi niby się przyjaźnił. I miejsca, i osoby są mu obce, jednak pozbawiony dawnej tożsamości, godzi się na nową. Zostaje Lukem Trimble, cudownie ocalałym synem Lawson.
W mieszkańców miasteczka wstępuje nowe życie. Hucznie celebrują powrót Luke'a, a wniebowzięty ojciec postanawia otworzyć, zamknięte po wojnie, kino "Majestic". "Majestic" to coś więcej niż zwykłe kino. To prawdziwa świątynia filmu w stylu art-deco. Przy jego remoncie pracuje niemal całe Lawson. Odnowiony "Majestic" stanie się symbolem odrodzonego miasta. Harry Trimble deklaruje: "Jest jeszcze Bóg w niebie".
Również Peter rozpoczyna w Lawson nowe życie. Z dala od Wielkiego Rządu i jego małej polityki. Razem z przybranym ojcem kieruje kinem, gra pierwsze skrzypce (pianino) w orkiestrze jazzowej.
Reżyser, Frank Darabont, zbudował nostalgiczny obraz wspaniałej społeczności sąsiadów i przyjaciół. Mieszkańcy Lawson, chociaż zdruzgotani po stracie swoich chłopców, są dumni z ofiary, jaką ponieśli w obronie swego kraju. Po cynizmie lat 60. i 70., taka postawa jest znowu bliska Amerykanom.