Reklama

"Ludzkie dzieci": O PRODUKCJI

W przypadku Alfonso Cuaróna, wszechstronnego filmowca (reżysera, współautora scenariusza, montażysty prezentowanego filmu) wydaje się, że nie ma historii, której nie mógłby przełożyć na język ekranu. W jego repertuarze są i obrazy stanowiące komentarz społeczny do bieżących wydarzeń współczesnego świata, i mroczne crime story, i klasyka dziecięca, i modernistyczne ekranizacje powieści Dickensa, w końcu komedia drogi oraz opowieść z pogranicza magii. Wszystkie filmowe produkcje sygnowane przez Cuaróna mają w sobie niepowtarzalny, indywidualny charakter, który wiele mówi nam o samym twórcy, jego oryginalności i podejściu do życia.

Reklama

Znawcy twórczości urodzonego w Meksyku reżysera również w najnowszym jego obrazie, nakręconym na podstawie powieści uznanej pisarki brytyjskiej P.D. James The Children of Men odnajdą jego mocno zarysowaną myśl przewodnią: nadzieję.

Reżyser przyznaje: “Kiedy zabieram się za robienie filmu, to nie ukrywam, że musze go przefiltrować przez swój obraz świata i wrażliwość. Zatem fakt, iż sam jestem osobą pełną nadziei miał znaczenie przy powstawaniu tego obrazu. Ludzkość ma w sobie niewytłumaczalny wręcz talent destrukcyjny … na szczęście potrafimy również okazywać solidarność i jednoczyć się w obliczu pojawiających się problemów. Koniec końców, mam nadzieję, że „Ludzkie dzieci” nie pokazują jedynie destrukcyjnej strony rasy ludzkiej, ale może rzucają więcej światła na ideologie, które wpływają na nasze działania i oceny.”

Jeśli chodzi o sam proces powstawania filmu, to Cuarón dołączył do projektu stosunkowo późno. Całe przedsięwzięcie mogło dojść do skutku dzięki zainteresowaniu producentki Hilary Shor publikacją książki autorstwa P.D. James. Shor w tej powieści o charakterze science fiction już dziewięć lat temu dostrzegła materiał idealny do ekranizacji. Musiało minąć jednak sporo czasu, zanim doszło najpierw do powstania firmy producenckiej Shor - Hit and Run Productions, a następnie realizacji „Ludzkich dzieci”.

Również producent Marc Abraham ze Strike Entertainment przyznaje, że jest fanem książki, którą znajomy polecił mu wraz z sugestią, że może stanowić dobry materiał filmowy. Co do tego obaj panowie byli zgodni. Okazało się jednak, że prawa do ekranizacji są już w rękach Shor, co nie przeszkodziło jednak w podjęciu wspólnych wysiłków zmierzających do jej filmowej realizacji. Sam projekt zanim nabrał ostatecznych kształtów miał swoje wzloty i upadki, ale ostatecznie przełom nastąpił w momencie, kiedy zainteresował się nim nominowany do Oscara® reżyser Cuarón. Jak podkreśla producent Abraham: “Alfonso to wyjątkowo utalentowany twórca. Jego pasja i zaangażowanie są zdumiewające, nie mówiąc już o niezwykle inspirującej wizji twórczej. Jego obecność przy tym projekcie wszystkim nam dodała skrzydeł.”

Cuarón otrzymał od producentów filmu wstępny projekt scenariusza, który jednak, jak sam przyznaje, niezbyt przykuł jego uwagę. Świadomie odłożył myśl o realizacji tej powieści na później, ale okazało się, że nawet na wakacjach podświadomie nie mógł się od tego projektu oderwać. Jak sam wspomina: „Nie bardzo byłem przekonany do scenariusza, ale sam pomysł podobał mi się i towarzyszył mi przez kilka tygodni. Pamiętam jak pewnego dnia, kiedy odpoczywałem na plaży w Santa Barbara przed oczami stanął mi cały film. Nie mogłem już dłużej zwlekać, zabrałem się do pracy.”

Alfonso nie ukrywa, że był zafascynowany możliwością stworzenia wizji w dużej mierze zakorzenionej w problemach współczesnego świata. Jak mówi: “Dostrzegłem w tym filmie możliwość mówienia o dniu dzisiejszym, naszym współczesnym tu i teraz, wykorzystując ciekawy zabieg osadzenia akcji w ‘bliskiej przyszłości’. Tak naprawdę, to nie chciałem kręcić filmu o przyszłości, bardziej interesowała mnie teraźniejszość, dzisiejsze warunki i decyzje, które wpływają na kształt przyszłości. To, o czym mówimy językiem filmowym to nie science fiction, to raczej całkiem realna wizja bliskiej przyszłości.”

Z takim przesłaniem Cuarón zwrócił się do swojego współpracownika – współautora scenariusza, Timothy J. Sextona, relacjonując kształt ekranizacji, który ‘objawił’ mu się wcześniej na plaży. Wspólnymi już siłami obaj panowie nadali ostateczny kształt tej opowieści o mrocznej przyszłości rodzaju ludzkiego i świecie chaosu, przyjmując za punkt wyjścia przedstawiony przez James w powieści obraz światowego kryzysu bezpłodności. Zaangażowany w to przedsięwzięcie od początku 2001 roku, Cuarón na swój sposób chciał pokazać nowe zagrożenia i kwestie nurtujące ludzkość w nowym milenium. Z jego punktu widzenia zbyt wiele projektów ‘futurystycznych’ przewiduje, że w przyszłości panowanie nad światem obejmą dyktatorzy, czy też na swój sposób kreślą zbliżoną do “Big Brothera” wizję tyranii. To już, jak mówi autor, przeszłość, XX-wieczna wizja zagłady. „Tyrania, której jesteśmy dziś świadkami, tyrania XXI wieku to przesada demokracji. Ten wątek zainteresował mnie szczególnie w projekcie “Ludzkie dzieci”.

Naturalnie, jak stara się pokazać Cuarón, świat jutra jest głęboko zakorzeniony w świecie dzisiejszym, na którego rozwój wpływa w ogromnej mierze niespotykana dotąd migracja ludności oraz dziedzictwo wielowiekowego kolonializmu. Reżyser sam stawia sobie także pytanie, czy przedstawiona w filmie “Ludzkie dzieci” wizja przyszłości jest pełna nadziei, czy raczej przygnębiająca. I jednocześnie na nie odpowiada, twierdząc, że odpowiedź należy do widzów. Jak mówi: „Nie dajemy widzom łatwych rozwiązań prosto do ręki. Zależy nam raczej na tym, żeby każdy sam zastanowił się nad pewnymi kwestiami. Tak naprawdę, obraz nasz jest na tyle pełen optymizmu, na ile będą tacy żyjący tu i teraz ludzie.”

Przypatrzmy się zatem tej wizji przyszłości. Może ku przestrodze?

Przed nami Londyn 16 listopada 2027 roku.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ludzkie dzieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy