Reklama

"Lourdes": REŻYSERKA O FILMIE

Lourdes, ambiwalencja i absurd

Z jednej strony "Lourdes" ukazuje wiarę w łaskawego i wiecznego Boga, z drugiej zaś prezentuje nam świat rządzący się mglistymi i arbitralnymi zasadami. Lourdes to okrutna opowieść - sen lub koszmar. Chorzy i umierający z całego świata wyruszają tam, by odzyskać zdrowie. Liczą na cuda, bo właśnie w Lourdes nadal się one zdarzają. Bóg jest jednak kapryśny - daje i odbiera w zależności od swych zachcianek, a my nie mamy szans na przeniknięcie jego planów. Lourdes jest miejscem, które tętni wiarą w cuda - synonimem nadziei, otuchy i ozdrowienia dla zdesperowanych i umierających. Jednak nadzieja, że nagle, u progu śmierci, wszystko się ułoży, wydaje się absurdalna. Lourdes jest sceną, na której rozgrywa się ludzka komedia: napędzające każdego człowieka pragnienie dobrobytu i satysfakcji życiowej spotyka się tu z niespełnieniem. Paralitycy marzą, by stanąć o własnych nogach, samotni - o przyjaciołach, głodni - o tym, że ktoś ich nakarmi... W Lourdes te uczucia tkwią w katolickim kontekście, lecz zarówno wrażenie, że twoje życie kończy się przed czasem, jak i pragnienie spełnienia są doznaniami uniwersalnymi. "W pewnym sensie wszyscy tkwimy na wózkach inwalidzkich." (Ojciec Nigla).

Reklama

Szczęście, nadzieja i ulotność

Cud, do którego dochodzi w Lourdes przynosi Christine na pewien czas szczęście i poprawę losu, lecz nie prowadzi do jej zbawienia. Z tym ostatnim - obiecywanym przez kościół - będzie musiała jeszcze chwilę zaczekać. "Większość ludzi doznaje rozgrzeszenia dopiero po śmierci" (Cécile). To jest właśnie pociechą dla tych, którzy wracają z Lourdes nie uleczeni, lub doświadczają nawrotu choroby: Niebo. Pragnienie uzdrowienia jest zarazem dążeniem do trwałego szczęścia: pełnego, satysfakcjonującego i spełnionego życia. Christine po powrocie do zdrowia zamierza wrócić na studia, założyć rodzinę i nauczyć się grać na fortepianie. Szczęście jest jednak ulotne: pojawia się i znika dosyć przypadkowo

Ktoś zostanie ocalony. Ale czemu on, a nie ja?

Cudowne uzdrowienia nie działają według zasad sprawiedliwości. Dlaczego spotykają jednych, a innych nie? Co trzeba zrobić, by zostać uleczonym? Modlić się, jak matka apatycznej dziewczynki; wybrać skruchę, jak Cécile; czy wręcz przeciwnie, nie robić nic, jak Christine? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Cuda przydarzają się arbitralnie, nie rządzą się prawami logiki czy zdrowego rozsądku. I choć są do cna niesprawiedliwe, to wprawiają w zachwyt. Taki cudownie ozdrowiały człowiek nie ma jednak żadnej gwarancji, że choroba nie powróci. Uzdrowienie otwiera przed Christine nowe drzwi - wreszcie może cieszyć się życiem. Rozumie jednak, że jej szczęście może w każdej chwili prysnąć. Dlatego zaczyna szukać jakiegoś głębszego znaczenia i zadaje sobie pytanie: czy muszę jakoś dowieść, że jestem godna tego zaszczytu? Jak sprawić, by cud nie prysł? Czy Bóg słyszy moje modlitwy?

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Lourdes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy