"Londyński bulwar": ZAUŁKI I BULWARY LONDYNU
Scenarzysta William Monahan (Oscar za "Infiltrację" 2007 r.), koneser literatury kryminalnej, nie mógł nie zwrócić uwagi na powieść "London Boulevard" (2001) cenionego autora kryminałów, Irlandczyka Kena Bruena. Bruen nawiązuje zręcznie do wielkiej tradycji kryminałów "noir"
z lat 40. i 50., nasycając swe brutalne opowieści cierpkim humorem
i zaskakującym liryzmem. Największą popularność zdobył jego cykl o Jacku Taylorze, byłym policjancie i prywatnym detektywie, osadzony w irlandzkich realiach. Powstała telewizyjna adaptacja powieści "The Guards" (reż. Stuart Orme, w roli głównej Iain Glen). Właśnie przenoszona jest na ekran kolejna powieść Bruena - "Blitz", w reżyserii Elliotta Lestera, z Jasonem Stathamem w roli głównej. W Polsce ukazały się dwie jego powieści: "Strażnicy bezprawia" ("The Guards", Amber, 2009) i właśnie "Londyński bulwar" (G+J, 2010). Monahan znał większość powieści Bruena. "Londyński bulwar", będący swoistym pastiszem słynnego hollywoodzkiego klasyka "Bulwar Zachodzącego Słońca" Billy'ego Wildera, należał do jego ulubionych lektur. Monahan wprowadził jednak istotne zmiany do tej opowieści - postanowił zderzyć świat kryminalnego podziemia południowego Londynu ze światem celebrytów, za który uchodzi West London. Scenariusz, z rozwiniętym wątkiem miłosnym, powstał z myślą o Colinie Farrellu i Keirze Knightley. Monahan miał jeszcze jedno pragnienie, z którym się początkowo nie zdradzał. - Wiedziałem, jaka powinna być obsada i wiedziałem też, że chciałbym osobiście opowiedzieć tę historię - mówił. - A to oznaczało, że miałbym debiutować jako reżyser. Tekst pokazałem najpierw producentowi Grahamowi Kingowi, który zgodził się na realizację i na to, abym ja był jej autorem. Monahan
i King, kierujący firmą GK Films, odnieśli wspólnie sukces, pracując w 2007 roku przy "Infiltracji" Martina Scorsese, za której scenariusz Monahan zdobył Oscara. - Jestem przekonany, że zanim jeszcze Bill zaczął ze mną rozmawiać, miał wszystko dokładnie zaplanowane. Nie zdradzał się jednak z chęcią reżyserowania, dopóki nie powiedziałem, że jestem zainteresowany nakręceniem tego filmu - wspominał producent. - Ale Bill już taki jest. Jakąkolwiek przeszkodę by napotkał, w końcu zawsze postawi na swoim. Monahan tak tłumaczył zabiegi adaptacyjne, jakich dokonał, zachowując główny temat i ton opowieści: - Ken jest pisarzem o oryginalnym stylu, ale od początku wiedziałem, że chcę nakręcić osobisty film. Podobało mi się główne założenie powieści, a także bohaterowie
i poszczególne sytuacje, w jakich się znaleźli. Pomyślałem, że wiem, co powinienem jeszcze zrobić. Postanowiłem nawiązać do wspaniałych brytyjskich filmów ówczesnej Nowej Fali z lat 60. i 70. Producent Quentin Curtis, który poznawał kolejne wersje scenariusza, dodawał: - Im dłużej Bill pisał, tym bardziej tekst nabierał osobistego charakteru. Z czasem zacząłem zapominać, co było w powieści Bruena, a co samodzielnie stworzył Bill. W jednym momencie rzecz jest bardzo zabawna, za chwilę - pełna przemocy, a jeszcze za moment - czułości. To cały Bill - on chce
i potrafi zaskakiwać. Anglik King był także pełen podziwu dla tego, jak Monahanowi udało się oddać świat londyńskiego podziemia. - To nie jest świat wielkich szefów jak mafiosi w USA. Ci ludzie żyją na ulicy, tu prowadzą swe interesy. Są jednocześnie jak bliscy znajomi. Bill doskonale odrobił tę lekcje. Do nas należało pomóc mu wiarygodnie ukazać ten świat na ekranie. Monahan większość czasu spędza w Bostonie, który zna jak własną kieszeń, choć ostatnio mieszkał i pracował w Londynie. Jednak - w czym oczywiście i zasługa literackiego oryginału - doskonale udało mu się oddać puls brytyjskiej stolicy. Pomimo całej pracy, jaką włożył w tekst, uważał, że nie należy scenariusza przenosić na ekran strona po stronie. - Literatura to jedno, a dynamiczne, wizualne dzieło to drugie. Jestem pierwszym, który jest gotów cisnąć niepotrzebnymi kartkami po pokoju. To nie jest Biblia, żeby ekranizować tekst słowo po słowie. Najważniejsze to być przekonanym, że wszystko gra, no i zmieścić się w czasie i budżecie.