"Lekcje Pana Kuki": DARIUSZ GAJEWSKI
O POWIEŚCI
Po przeczytaniu "Lekcji Pana Kuki" natychmiast wiedziałem, że chcę sfilmować tę historię. Zadzwoniłem do Radka Knappa, autora powieści i następnego dnia rozmawialiśmy w Wiedniu, jak się do tego zabrać.
Radek urodził się w Polsce w tym samym roku, co ja. Mając kilkanaście lat wyjechał z matką do Wiednia. Prawdopodobnie przeżyliśmy tę samą wewnętrzną przygodę, tyle że ja kilkanaście lat później. Miałem wielkie szczęście znaleźć gotową powieść, która opisuje moje własne doświadczenia.
Do 1989 roku żyliśmy w Polsce w zamknięciu - nie mogliśmy swobodnie wyjeżdżać za granicę i to wytworzyło w nas poczucie oddzielenia od reszty świata. Kiedy otworzyły się granice, gorączkowo podróżując, zaczęliśmy od nowa poznawać świat, który narodził się w naszych głowach na nowo.
To również moje osobiste doświadczenie z lat 90. I to jest główny temat powieści "Lekcje Pana Kuki". Pewnie dlatego mam wrażenie, że mógłbym napisać podobną książkę, gdybym potrafił pisać tak zajmująco jak Radek.
O KOPRODUKCJI
Od początku pracy nad tym projektem miałem przekonanie, że koprodukcja jest najwłaściwszą drogą do opowiedzenia tej historii, ponieważ rzeczywistość koprodukcji odzwierciedla sens głównego przekazu "Lekcji Pana Kuki".
Z pragmatycznego punktu widzenia koprodukcja to o wiele trudniejszy sposób robienia filmów. W zastraszającym tempie rośnie ilość ośrodków decyzyjnych. Podejmowanie kilkuset decyzji dziennie, a na tym polega reżyserowanie filmu, staje się praktycznie niemożliwe, bo każdą sprawę trzeba konsultować ze zbyt wieloma ludźmi. Ale z drugiej strony ten film jest o spotkaniu ponad stereotypami i szczęśliwie się złożyło, że mogłem go zrobić w ten nieco trudniejszy sposób.
To pierwsza produkcja jaką zrealizowałem poza Polską. Pokonanie bariery różnic i przekroczenie nierozsądnych stereotypów, w tak intensywnej działalności jaką jest robienie filmu, było ważnym wyzwaniem, które przełożyło się na to, co można przeżyć w kinie oglądając "Lekcje pana Kuki".
O WIEDNIU
Wiedeń to pierwsze zachodnie miasto, w jakim kiedykolwiek byłem. Kiedy miałem dziesięć lat, rodzice zabrali mnie w wakacyjną podróż samochodem do Wenecji. Oczywiście była to sytuacja skrajnie niecodzienna w komunistycznym państwie. Za jakieś zasługi mój tata naukowiec dostał pozwolenie wyjazdu i przydział 150 dolarów na osobę.
I tak hojnie wyposażeni wyruszyliśmy na Zachód. A właściwie na południe.
Na czechosłowacko-austriackiej granicy zobaczyłem zasieki z drutu kolczastego, przed którymi rozciągał się malowniczy pas zaoranej ziemi, gdzie stały nowiutkie radzieckie czołgi. Paszporty sprawdzał nam żołnierz z kałasznikowem trzymanym pod brodą, z czerwoną gwiazdą na wojennym hełmie. Robił to bardzo długo, nie wiadomo dlaczego nieprzyjaźnie łypiąc na nas oczami. Austriaccy celnicy nie sprawdzali nas wcale. Tak wjechałem na mityczny Zachód.
Moje pierwsze wrażenie z Wiednia było takie samo jak Waldemara z "Lekcji pana Kuki". Wiedeńczycy wyglądali na mocno zrelaksowanych i zadowolonych z życia, co nie było codziennością w krajach bloku wschodniego. Od tego czasu zniknęły granice i druty kolczaste. Ale poczucie oddzielenia jeszcze gdzieniegdzie pokutuje. W 1989 roku rozpoczęliśmy proces powrotu do świata. Najłatwiej było zlikwidować granice ale odzyskanie poczucia wspólnoty z obydwu stron, ze wschodu i zachodu, jest czymś znacznie subtelniejszym i wymaga więcej czasu. Żeby to nastąpiło, trzeba ograniczyć wpływ stereotypów i dowiedzieć się czegoś prawdziwego o sobie nawzajem.Tylko 700 kilometrów dzieli Warszawę od Wiednia, a dla wielu ludzi po obu stronach granicy są to odległe światy.
O STYLISTYCE FILMU
Jeżeli miałbym określić styl "Lekcji Pana Kuki" jednym słowem, powiedziałbym, że jest to film o kontrastach. Nie tylko kontrastach "międzykulturowych" ale przede wszystkim międzyludzkich. Starałem się to wyrazić poprzez bardzo specjalną charakterystykę wszystkich postaci tworzących ten film. Zbudowanie dość specjalnego "pejzażu" postaci było najważniejszym wyzwaniem stylistycznym podczas realizacji "Lekcji Pana Kuki", bo ten "pejzaż" jest światem głównego bohatera.
O AKTORACH
Istnieją ludzie, którzy potrafią wyrazić swoją duszę poprzez chodzenie, picie herbaty i inne codzienne czynności. To właśnie dla nich istnieje film, nie dla pięknych obrazów i wyszukanych figur inscenizacyjnych. To są aktorzy, których szukam. Do tego filmu zrobiłem castingi w Warszawie, Berlinie, Wiedniu i Londynie, szukając tego specjalnego typu ludzi. Szukając tego specjalnego aktorskiego blasku, bez którego film nie ma sensu.
O OBRAZIE
Razem z moim przyjacielem, operatorem Wojtkiem Szepelem, poczyniliśmy tylko dwa założenia wstępne przed realizacją filmu.
Po pierwsze, budować kadry i inscenizować w sposób możliwie najprostszy. Chcieliśmy uzyskać wrażenie "przezroczystej" inscenizacji. Świat przedstawiony w filmie jest światem widzianym przez głównego bohatera Waldemara i ten sposób budowy obrazu wydał nam się najbardziej adekwatny dla charakteru tej postaci.
Drugim założeniem było skupienie całej energii na aktorach. Zarówno w środkach ekspresji, jak i metodach pracy na planie, umożliwić aktorom pracę w najbardziej sprzyjających warunkach. Sfilmować aktorów w sposób, który będzie sprzyjał ich ekspresji.
O MUZYCE
Muzyka w filmie jest czymś równie ważnym jak obraz. Dopiero w zestawieniu obrazu z muzyką powstaje ten specjalny efekt, ta magia, którą nazywamy kinem.
Film "Lekcje Pana Kuki" posiada dwie dominujące faktury muzyczne: nowoczesną, komponowaną przez moich przyjaciół z zespołu Kormorany, Michała Litwińca, Pawła Czepułkowskiego i Tomka Sikorę. Drugą fakturą są klasyczne kompozycje Satiego i Rossiniego, w niezrównanym i zaskakującym wykonaniu Debussy Trio.
W połączeniu tych dwóch faktur muzycznych wyraża się najgłębszy emocjonalny i estetyczny sens tego filmu. Stopniowe przenikanie się tych dwóch muzyk tworzących odrębne światy, aż w końcu współistnienie, jest dla mnie czymś znacznie ważniejszym niż prawdy wyrażane słowami. Dlatego tak długo, czyli około roku, trwało znalezienie właściwych dźwięków do "Lekcji Pana Kuki".
To co przeżywają widzowie w kinie jest wynikiem długiego poszukiwania. W tym wypadku najdłużej szukałem tej drugiej quasi-klasycznej faktury. Byłem już naprawdę bliski rozpaczy, kiedy poszedłem do wielkiego sklepu z tysiącami płyt w Warszawie i tam na jednej z najrzadziej odwiedzanych półek znalazłem płytę Debussy Trio z ich cudowną muzyką, którą kilka miesięcy później nagraliśmy w nieco zmienionej aranżacji w Monachium.
O GŁÓWNYM BOHATERZE
Waldemar to taka postać, której wszystko zdarza się po raz pierwszy. Zagrał go Łukasz Garlicki. W 2000 roku wyjeżdża z małego polskiego miasteczka na swoje "pierwsze zagraniczne wakacje" do Wiednia. To co wyróżnia Waldemara spośród tłumu innych możliwych postaci to jego gotowość usłyszenia głosu, którym mówi do niego świat. Mimo że te odpowiedzi to nie gotowe recepty tylko wieloznaczne komunikaty - tak jak tytułowe lekcje pana Kuki.
Waldemar jest młodym mężczyzną, który zaczął budować samego siebie i te "pierwsze zagraniczne wakacje" w Wiedniu są jednym z najważniejszych doświadczeń w jego życiu. Są takimi wakacjami na progu dorosłości, które budują przyszłe życie, ponieważ jest to moment, kiedy otwiera się przed nim świat. Większość z nas przeżyła takie wakacje, po których wszystko się zmieniło, w trakcie których udało nam się zobaczyć świat w całej jaskrawości. Taką historię opowiada ten film.