"Lawendowe wzgórze": O PRODUKCJI
"Kręciłem film w Budapeszcie. Na planie, w ramach dekoracji poustawiano mnóstwo książek. Miałem godzinę do rozpoczęcia zdjęć, więc zacząłem je przeglądać. Jedną z pozycji, która wpadła mi w ręce był zbiór krótkich opowiadań Williama J. Locka, o którego istnieniu wcześniej nawet nie słyszałem" - wyjaśnia Charles Dance. "Książka nosiła tytuł 'Dawne Historie" a 'Lawendowe Wzgórze' było jednym z opowiadań. Po ukończeniu zdjęć po prostu zabrałem zbiorek do domu. Od czasu do czasu do niego zaglądałem ale dopiero dwa lata temu, przebywając w Australii, zacząłem przymierzać się do napisania scenariusza. Sporządziłem wtedy streszczenie moich pomysłów a po powrocie do Anglii napisałem pierwszą wersję fabuły".
"Zajęło mi to sporo czasu, musiałem rozbudować historię, dodać kilka szczegółów bo przecież oryginał był tylko krótkim opowiadaniem. Przeniosłem też akcję o kilka lat do przodu. Zamiast na przełomie wieków osadziłem ją w 1936 roku. Potrzebowałem bowiem narzędzia, dzięki któremu jeden z bohaterów mógłby powrócić do miejsca głównych zdarzeń. Nie chciałem jednak, by osobiście się tam pojawiał ale żeby stało się to za sprawą jego muzyki. Potrzebne mi więc było radio, zwane zresztą wówczas ‘radiostacją’. Podobało mi się to, że wybrany przeze mnie czas był również bardzo ważny historycznie. Pozwoliłem sobie także postarzyć główne bohaterki. W oryginale siostry miały po 40 lat ale czułem, że powinny być starsze" - dodaje Dance.
„Kiedy już udało mi się zaadaptować opowiadanie na potrzeby dużego ekranu, zacząłem zastanawiać się, kto mógłby wcielić się w role sióstr. Nie trwało to długo, bo w moim przekonaniu były tylko dwie osoby, które mogły to zrobić".
"Kiedy jest się aktorem i osiąga pewien wiek, role zdają się przerzedzać a szczególnie dotkliwie odczuwają to kobiety. Pomyślałem więc, że to będzie znakomita okazja ‘wykazania się’ dla dwóch naprawdę wspaniałych aktorek, które ten specyficzny wiek już osiągnęły".
Judi Dench i Maggie Smith właśnie występowały wspólnie na deskach teatru w West Endzie w sztuce zatytułowanej "Breath of Life", gdy Charles Dance zostawił Judi wiadomość, że ekranizuje "Lawendowe wzgórze". "Umówiliśmy się na lunch i powiedziałam mu, że to wspaniały pomysł i że chętnie wezmę w tym udział" - wspomina Dench.
"Znalezienie kogoś kto zagrałby młodego Polaka - Andreę nie było łatwym zadaniem" - mówi Dance. "Jest w tej postaci pewna niewinność, podobna do tej, którą obdarzona jest młodsza z sióstr (grana przez Judi Dench), mimo iż osiągnęła już jesień swego życia. Długo rozważałem różne kandydatury aż pewnego dnia obejrzałem film 'Good bye, Lenin' i odkryłem niezwykły talent w postaci Daniela Brühla. Ten chłopak posiada pewną rzadko spotykaną zdolność - jak kameleon potrafi zmieniać swój wygląd. W jednej chwili może wyglądać zupełnie zwyczajnie by za chwilę przeobrazić się w niesłychanie pięknego mężczyznę. Tego właśnie szukałem w odtwórcy roli Andrei. Daniel potrafił również niezwykle wiarygodnie pokazać nawet najbardziej skomplikowane ruchy w grze na skrzypcach. I choć na początku nie odróżniał jednego końca skrzypiec od drugiego, po miesiącu był na tyle przekonywujący, że kamera mogła filmować go z każdej strony bez dublerów. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej jakiś aktor tak mi zaimponował - to fenomenalnie utalentowany, niesamowicie inteligentny i w dodatku chętny do ciężkiej pracy młody człowiek. Geoffrey Rush przygotowywał się do roli w filmie 'Blask' przez sześć miesięcy a Daniel podobne efekty osiągnął po czterech tygodniach. W momencie gdy dołączył do obsady wiedziałem, że trafiłem w dziesiątkę".
Brühl opowiada o tym, jak trafił do projektu: "Przebywałem w Kopenhadze na festiwalu filmowym. Tam spotkałem producentkę, która właśnie otrzymała telefon od Charlesa Dance'a z zapytaniem czy zna jakiegoś aktora, który mówi po niemiecku i gra na skrzypcach. Zaproponowała moją kandydaturę jako osoby, która spełnia przynajmniej pierwszy z warunków. Charles widział film 'Good bye, Lenin', który bardzo mu się spodobał i bardzo dobrze ocenił moją kreację. Zaprosił mnie na przesłuchanie, które okazało się niezwykle miłym i zupełnie bezstresowym spotkaniem. Dwa tygodnie później zawiadomił mnie, że dostałem rolę".
Występ u boku takich sław jak Judi Dench i Maggie Smith był wielkim przeżyciem dla Brühla, ale Dance jest pod wrażeniem profesjonalizmu jakim wykazał się młody aktor. "Początkowo nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Cieszył się każdą minutą spędzoną na planie. Sądzę, że bardzo pomógł mu fakt, że żadna z gwiazd nie starała się wywyższać. Choć obie aktorki mają tytuły szlacheckie, wyśmiałyby nas, gdybyśmy zaczęli się tak do nich zwracać. Obdarzono je honorami, ale one zachowywały się po prostu jak Judi i Maggie - aktorki, które są bardzo dobre w swoich fachu i dlatego traktowane z szacunkiem. Żadna z nich nie zadziera nosa i świetnie się z nimi pracuje. Obydwie cieszyły się z faktu, że mogą pracować z Danielem, podobnie jak on był szczęśliwy, że może pracować z nimi".
"Daniel był fenomenalny" - mówi Judi Dench. "Nie marnował czasu. Gdy tylko zwalniano go z garderoby, gdzie przechodził kilkugodzinną operacje przedłużania włosów, uczył się grać na skrzypcach. Pracowaliśmy przez sześć dni w tygodniu ale w dzień wolny, gdy wszyscy wręcz padaliśmy na twarze, on szkolił swoją grę na instrumencie. Uczył się też polskiego. I nawet gdy wrzucono go do morza a potem wyrzucono na brzeg, nie narzekał. Jest cudowny i ma zadatki na absolutną gwiazdę".
Maggie Smith wyraża się równie pochlebnie o pracy z Danielem. "Jest wspaniały. Podczas kręcenia sceny koncertowej był wprost oszałamiający. Zrobił na mnie naprawdę wielkie wrażenie, bo gra na skrzypcach nie jest łatwa. Ma też nieprzeciętne zdolności językowe. Nie dość, że już był dwujęzyczny, to jeszcze uczył się do roli polskiego. Nie sądzę, by miał choć minutę czasu dla siebie, ustawicznie ucząc się gry na skrzypcach i języka. Musiał radzić sobie z wieloma rzeczami ale ostatecznie zatriumfował w każdej dziedzinie".
Brühl nie posiadał się z radości, gdy okazało się, że będzie pracował z Judi Dench i Maggie Smith. "To był dla mnie wielki zaszczyt i wspaniałe doświadczenie. Ani przez chwilę nie dały mi odczuć swojej wyższości, zachowywały się bardzo przyjaźnie i otwarcie". Wielką przyjemność sprawiła Brühlowi również praca z Charlesem Dancem. "Po raz pierwszy występowałem u reżysera, który jest również aktorem. On naprawdę wie jak wytłumaczyć to, co poprzez grę chce przekazać widzom".
Wszyscy z obsady i ekipy technicznej byli świadkami silnej przyjaźni łączącej Judi i Maggie. To dzięki niej na planie tworzyła się dobra atmosfera a obie panie potrafiły rozbawić całą ekipę. "Mają własny kod porozumiewania się" - zauważa aktorka Natascha McElhone, która wcieliła się w postać Olgi. "Dostrzegłam to już na początku zdjęć. Ich wzajemna sympatia przenika do filmu. Ten solidny, prawie siostrzany związek świetnie sprawdził się na planie".
"Jestem w miarę wyluzowaną i pewną siebie osobą, ale przyznam, że czułam się lekko onieśmielona pracując z takimi sławami jak Judi i Maggie" - mówi aktorka Miriam Margolyes, która gra gosposię sióstr, Dorcas. "Znałam je obie wcześniej, spotykałam towarzysko a nawet pracowałam z Maggie na planie 'Harry'ego Pottera' ale to były zupełnie inne sytuacje. Jednak one naprawdę nie dawały powodu do tego, by czuć się onieśmielonym, wynikało to wyłącznie z moich własnych obaw. Są cudownymi koleżankami na planie, świetnymi kompanami do zabawy a razem tworzą naprawdę zgrany przyjacielski duet. Ich związek jest niesamowity a co więcej, sprawił, że ten film stał się po prostu piękniejszy".
"Lawendowe wzgórze" jest jednak przede wszystkim dziełem Charlesa Dance'a. "Nie wyobrażam sobie, by ktoś inny mógłby zrobić to lepiej" - mówi producent, Nicholas Brown. "Wykonał świetną robotę. To było jego marzenie i udało mu się znakomicie je zrealizować". Brown poznał Charlesa Dance'a przy okazji pracy nad filmem "Nicholas Nickleby". Po pewnym czasie Dance skontaktował się z Brownem i opowiedział mu o tym, jak natknął się na książkę i poprosił o przeczytanie scenariusza. "Uznałem, że to świetny tekst. Konstrukcja scenariusza, sposób w jaki rozwinął on opowiadanie, wszystkie detale były niesamowite. Poza tym udało mu się już pozyskać zainteresowanie Judi i Maggie. Jeśli komuś mamy zawdzięczać powstanie tego pięknego filmu, to właśnie jemu".
"Kręcenie pierwszego filmu jest zawsze ciężkim przeżyciem a ten projekt był dodatkowo bardzo trudny. Musieliśmy zmieścić się w małym budżecie i niewielkiej ilości dni zdjęciowych ale Charles świetnie sobie z tym wszystkim poradził" - zauważa Brown. "Fantastycznie dogadywał się z obsadą, jego instynkt nigdy go nie zawodził i dlatego mógł wydobyć z aktorów dosłownie wszystko co chciał. Wiedział dokładnie jaką historię chce opowiedzieć, zgromadził wspaniałą ekipę a to jest niezwykle ważne. Wszystko poszło więc znakomicie".