"Larry Crowne. Uśmiech losu": O PRODUKCJI
Hanks pragnął nakręcić "Larry'ego Crowne'a - Uśmiech losu" od bardzo dawna. Sam w młodości uczęszczał do podobnego junior college, a zebrane wtedy doświadczenia miały niebagatelny wpływ na jego rozwój osobisty.
Hanks opowiada: "To było w połowie lat 70., wszędzie dawało się wyczuć zachodzące zmiany. Moja grupa na studiach była niezwykle eklektyczną zbieraniną osób - był ktoś w średnim wieku, ktoś po pięćdziesiątce, również facet, który właśnie wrócił z Wietnamu. Przyjaźniłem się z niemal każdą z tych osób, zdobyłem ogromne życiowe doświadczenie".
Hanks spędził zeszłą dekadę na rozwijaniu wraz z Garym Goetzmanem swojej działalności producenckiej (są odpowiedzialni za takie hity jak "Ekspres polarny", "Mamma Mia!" czy seriale "Kompania braci", "John Adams" oraz "Pacyfik") oraz grywaniu w zróżnicowanych projektach filmowych typu "Kod Da Vinci" czy "Złap mnie jeśli potrafisz". W tym samym czasie ciągle myślał o powrocie do reżyserii, zapisywał więc morze notatek i konstruował w swojej głowie poszczególne sceny swojego nowego filmu - o facecie, który zostaje zmuszony do rozpoczęcia nowego życia w momencie, kiedy niewielu dawałoby mu szansę na sukces. "Postać Larry'ego Crowne'a jest w pewnym sensie wypadkową moich doświadczeń w junior collage. Utrata pracy wywraca temu facetowi życie do góry nogami, tym bardziej, że zwalniają go pod marnym pretekstem, że nie ukończył studiów, więc nie ma szans na awans. Larry szczęśliwie znajduje junior college, instytucję, w której od uczniów oczekuje się jedynie tego, co sami chcą z siebie dać, a przy okazji odkrywa nową radość życia".
W 2006 roku Hanks zaczął rozwijać ten pomysł wraz z Nią Vardalos, z którą współpracował przy sukcesie "Mojego greckiego wesela". "Bardzo chciałem z nią pracować, ponieważ potrzebowałem jej ekspertyzy i scenopisarskiego doświadczenia. W filmie pojawiają się bardzo wyraziste postaci, a od ich wiarygodności zależał wydźwięk całej opowieści. Nia pisała kolejne szkice scenariusza, które później ja przejmowałem, wprowadzając poprawki i wygładzając całość. Wymienialiśmy się tak aż do uzyskania zadowalającego efektu".
Jednym z ważnych wątków scenariusza jest motyw zbierającej ponure żniwo w Stanach Zjednoczonych recesji ekonomicznej. Larry Crowne był przez całe życie wyróżniającym się pracownikiem, w nagrodę został bezrobotnym. Jego frustracja pogłębia się wraz z finansowymi kwestiami związanymi z rozwodem, narastającymi boleśnie problemami ze spłacaniem hipoteki oraz utrzymywaniem pochłaniającego masę paliwa samochodu typu SUV. W celu polepszenia swojej pozycji na rynku pracy, Larry zapisuje się do East Valley Community College (EVCC). Nie zdaje sobie nawet sprawy, iż ten mały kroczek okaże się decydującym. Koncepcja pracownika biurowego, który musi zredefiniować swoje życie, powstała w głowie Hanksa jeszcze przed kryzysem ekonomicznym - ale dopiero faktyczna sytuacja, która nastała dokładnie wtedy, kiedy pracował wraz z Vardalos nad scenariuszem, była ostateczną inspiracją.
Vardalos doceniła przede wszystkim fakt, iż pomysł Hanksa nie jest w żaden sposób naciągany. "Bardzo podoba mi się, że ta historia jest tak wiarygodna i uniwersalna. Trafi do każdego człowieka, który czuje, że pracuje zbyt ciężko i nie wie, czy jest wystarczająco doceniany za to, co robi. Brutalna prawda jest taka, że każdego da się zastąpić kimś innym. Jeśli coś takiego się przydarzy, trzeba po prostu przyjąć zmiany z otwartym umysłem - należy pozbierać to, co zostało z dawnego życia i znaleźć sposób, by poskładać to w nową całość".
Od reżysersko-scenariopisarskiego debiutu Hanksa, "Szaleństw młodości", minęła już ponad dekada - film trafił do kin w 1996 roku. Choć wtedy aktor wystąpił w zdecydowanie drugoplanowej roli, od początku prac nad nowym projektem wiedział, że chce wcielić się w postać Larry'ego Crowne'a. Gary Goetzman, wieloletni partner Hanksa w Playtone, opowiada, że cała produkcja przebiegała bardzo sprawnie. "Jako filmowiec, Tom nie zastanawia się całymi dniami nad każdą decyzją, jest bardzo skoncentrowany na tym, co ma zrobić. Pomimo tego, że zarówno reżyseruje film, jak i gra w nim główną rolę, był w stanie efektywnie podzielić swój czas pomiędzy zupełnie różne rodzaje obowiązków".