"La Libertad": RECENZJE
Społeczeństwo samotności - Diego Lere
Gdyby zagadki kina dały się rozwiązać niczym zadania matematyczne, należałoby rozpocząć nasze rozważania wybierając dwa wektory, które znajdują się w centrum filmu: czas i przestrzeń. La libertad wydaje się być zdecydowaną propozycją podejmującą się badania nad tymi dwoma wymiarami. Co dokładnie oznacza: dużo czasu? Jaka przestrzeń jest małą przestrzenią? Film, w swojej prostocie, w swojej pewności podążania właściwie obraną drogą, nigdy nie wyjaśnia do końca, nie przedstawia ani nie podkreśla nigdy niczego, co nie byłoby zgodne z prawami czasu i przestrzeni. I na tym właśnie polega jego "wolność" ("la libertad"). Na tej płaszczyźnie La libertad stanowi dzieło niezwykłe.
La libertad to dziwna, transcendentalna wizja, w której reżyser podejmuje swoistą grę odrzucając prostotę filmu, wnikając jednocześnie w atmosferę transu, która otacza całą historię. Zaczyna już od tytułu. Wszystko, czego film nie przedstawia, co mogłoby się tam znajdować, ale nie znajduje, ma swoje odzwierciedlenie w tytule, który owszem, jest prosty, ale jednocześnie pełen odniesień. Tytuł jest punktem wyjścia do rozmyślań nad prostymi tematami filozoficznymi (czym jest wolność: czy można ją osiągnąć poprzez bycie prostym drwalem, odizowanie się od świata, od hałasu wielkich miast?), które nie należą z pewnością do najbardziej interesujących. Ale jest to tytuł, który porusza, prowokuje. A gdyby Alonso, tak, jak było w jego początkowym zamyśle, nazwałby swój film Drwal? Czy oglądalibyśmy rzeczywiście to samo?
Oprócz ciekawego tytułu, historia samotnego Misaela, drwala, który spędza wiele dni ścinając drzewa, przygotowując materiał, sprzedając go, jedząc i śpiąc staje się ciekawa właśnie dzięki swojej prostocie. Niektóre motywy są jednoznaczne: obserwując Misaela przy pracy, którą wykonuje z niezwykłym oddaniem, podążając za każdym jego krokiem, tworzymy naszą własną wizję jego rzeczywistości. W tym celu musimy posłużyć się tą niewielką ilością materiałów, którą dysponujemy, żeby zbudować jednolitą wizję otaczającego świata (jest bardzo niewiele dialogów, które pozwalają na określenie pozycji socjalnej Misaela i jego stanowisko zawodowego). To wszystko służy nam do wniknięcia do najgłębszych warstw filmu, do duszy Michaela.
To wzruszenie, ten czas, który jest częścią filmu sprawiają, że przenosi on nas do transcendentalnego świata, w którym jesteśmy częścią nieokreślonej czasoprzestrzeni zamieszkanej przez Misaela, opanowanej przez siekiery, drzewa, góry i duchy.
Jest to kino filozoficzne w swoim najczystszym wydaniu, do tego stopnia, że nawet Alonso nie podkreśla żadnego z fragmentów w wyraźny sposób ani nie szuka liryzmu wydłużając niektóre z planów. Czas trwania każdej sceny jest zdeterminowany długością trwania akcji, również przestrzeń filmowa dotyczy tej, w której odbywają się wydarzenia.
Atrakcją tego hipnotyzującego filmu jest jego niezaprzeczalna doskonałość techniczna, dzięki której wnikając raz do świata przedstawionego, stajemy się jego integralną częścią. Gra, do której zaprasza nas reżyser polega na zwróceniu się filmu do widza, włączając go i oddalając od filmowej rzeczywistości, pozwala mu na refleksję nad formą, podczas gdy, jak wskazuje tytuł, zaprasza go jednocześnie do zanurzenia się w wymiarze metafizycznym filmu. To gra, w której każde drzewo ma znaczenie symboliczne, każdy topór reprezentuje coś ukrytego, a zwykła kolacja przesycona jest odniesieniami biblijnymi.
To wszystko porusza w ciągu zaledwie 70 minut La libertad, prawdziwy diament wśród filmów współczesnych twórców kina argentyńskiego. Wreszcie, wydaje się, że film (albo sam Alonso, jak również współcześni reżyserowie argentyńscy) potwierdzają tezę o ostatecznym uwolnieniu się kina argentyńskiego z tego, co ciążyło mu od dłuższego czasu: nadmiaru rzeczowników, przymiotników, nadinterpretacji, falsyfikacji. I dotarliśmy do punktu zero. Nadszedł czas na budowanie nowego świata.
(www.clarin.com)
La libertad to ani dokument, ani film fabularny. Pod wieloma względami jest obrazem wyjątkowym. Poprzez tak bliskie, cierpliwe zwracanie uwagi na pozornie "zwyczajne" zdarzenia, Lisandro osiąga proces transfiguracji porównywalny do tego, który osiągnął James Benning w Los and El Valley Centro - w takich filmach, bzycząca mucha to wielkie wydarzenie. Opuszczając kino i powracając do "prawdziwego świata", widzowie postrzegać będą swoje otoczenie w nieco inny sposób. Jednak statyczne ujęcia, w których "nic się nie dzieje" u wielu widzów wywołają również frustrację, a nawet wściekłość.
/?/ Mówiąc wprost, La libertad to film o pracy, o najprostszych czynnościach w życiu człowieka. Misael pracuje, odpoczywa, potem sprzedaje produkt swojej pracy. Je, potem wypróżnia się. Bierze pieniądze od kupca drewna i wydaje je w sklepie. W sekwencji, która prawdopodobnie wielu wytrąci ze stanu spokoju, poluje, łapie, zabija i zjada zwierzęta.
La libertad kondensuje esencję ludzkich czynności w krótkiej przestrzeni czasowej.
(www.jigsawlounge.co.uk)