Reklama

"Kubuś i przyjaciele": WETERAN MŁODY DUCHEM

Swoim zwyczajem, Lasseter zaproponował współpracownikom pomoc w postaci porad doświadczonego kolegi po fachu. Tym razem był to weteran Burny Mattison, który pracował nad wspomnianymi wyżej filmami o Kubusiu. W firmie Disneya przepracował 50 lat i jest jednym z nielicznych już ludzi, którzy mieli okazję bezpośrednio zetknąć się z samym mistrzem Waltem. Mattison pracował nad scenariuszami i animacją tamtych filmów. Lasseter zaprosił go do współpracy. - Potrafi opowiadać i myśli obrazami. Jego pomoc była dla nas nieoceniona - mówił Lasseter. Hall śmiał się: - Nazwaliśmy go Kubusiowy Guru, bo na temat misia wie właściwie wszystko, a w dodatku potrafi przywołać czar i wdzięk dawnych produkcji disnejowskich. Można powiedzieć, że stał się naszym przewodnikiem w pracy nad filmem. Mattison podjął pracę u Disneya jako obsługujący pocztę w 1953 roku. W 1955 roku, przy "Zakochanym kundlu", pełnił już funkcję gońca, a z Kubusiem spotkał się po raz pierwszy w 1964 roku. - Zacząłem pracować przy "Kubuś Puchatek i miododajne drzewo" jako asystent Erica Larsona - to był jeden z legendarnych Dziewięciu Starych Ludzi, weteranów studia - mówił. Dwudziestopięciominutowy film został przyjęty życzliwie. - Walt był zadowolony i zlecił nam pracę nad kolejnym filmem, "Wiatrodzień Kubusia Puchatka" - wspominał dalej Mattison. - Poszło chyba trochę lepiej, bo zdobyliśmy Oscara. To był wielki sukces. W tej sytuacji zrobiliśmy kolejny film, "Kubuś Puchatek i rozbrykany Tygrys". Tym razem powierzono mu już funkcję głównego animatora. Po latach, w 1977 roku, z tych trzech filmów zmontowano pełny metraż zatytułowany "Przygody Kubusia Puchatka".

Reklama

Producent Peter Del Vecho komentował: - Powróciliśmy nie tylko do literackich korzeni, ale także do najlepszych tradycji studia Disneya. Te trzy pierwsze filmy były urocze, do dziś zachowały siłę. Kolejne - których powstało wiele przez 35 lat - nie były już tak doskonałe. Zaniedbano zwłaszcza związki między postaciami na rzecz akcji. Stąd nasza decyzja o wprowadzeniu narratora, co wzbogaca perspektywę, tym bardziej, że pozyskaliśmy Johna Cleese'a. Naszym zdaniem, przybliży to bohaterów publiczności. Producent podkreślał, że postanowiono zachować styl ilustracji Sheparda, utrzymywany w pierwszych filmach: - Nasz film miał wyglądać jak ożywiona akwarela, gdzie znać pociągnięcia pędzelka i ołówka, a nawet strukturę papieru. Postanowiono także powrócić do prologu w dawnym stylu w scenie aktorskiej w pokoju Krzysia. - Powód był istotny - wyjaśniał Del Vecho. - Widzimy tu wszystkie zabawki, pierwowzory bohaterów i jest dla nas jasne, że to, co zobaczymy w dalszym ciągu to gra dziecięcej wyobraźni. Pokój Krzysia zrekonstruowano według fotografii zachowanych z filmów z lat 60. Ciekawe, że jako pluszak Kubuś debiutował dość już sędziwy miś. - Moja żona - opowiadał Mattison - własnoręcznie na potrzeby tej sceny zrobiła kiedyś Kubusia. Bardzo się spodobał Wolfgangowi Reithermanowi, który kierował realizacją. Niestety okazało się, że scena już została nakręcona. Wobec tego podarowałem misia moim dzieciom, a potem wnukom. Prawdę mówiąc, spędził trochę czasu na zakurzonym strychu. Teraz dostał szansę debiutu.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kubuś i przyjaciele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy