"Królik po berlińsku & Esterhazy": KRÓLIKOLOGIA
Kiedy usłyszeliśmy, że w Murze Berlińskim żyło jak w raju tysiące dzikich królików, pomyśleliśmy że to okazja do opowiedzenia o historii Wschodniej Europy z innej perspektywy. Z punktu widzenia królików, czyli w domyśle tych obywateli socjalizmu, którzy martwili się wyłącznie o własne podwórko, nie wystawiali głowy ponad szereg i próbowali normalnie żyć w systemie sterowanym przez państwo. Tak jak nasi dziadkowie i krewni, wielu znajomych. Upadek socjalizmu i konieczność rozpoczęcia życia na własny rachunek był dla nich trudnym doświadczeniem. Chcemy tym filmem opowiedzieć o wolności i bezpieczeństwie. Jak trudno jest osiągnąć właściwą równowagę między nimi. Kiedy cieszymy się bezpieczeństwem - zaczyna nam brakować wolności. Kiedy zdobędziemy wolność - narzekamy na brak bezpieczeństwa. Nie da się mieć obu tych wartości równocześnie. Ale też nigdy nie przestaniemy szukać złotego środka. Bartek Konopka & Piotr Rosołowski
Film opowiada historię dzikich królików, które tuż po zbudowaniu muru berlińskiego w 1961 roku, sobie tylko wiadomymi sposobami, przedostały się do Strefy Śmierci między murem wschodnim i zachodnim. Tam odnalazły swój raj na ziemi. Okazało się że Todesstreife jest porośnięte zieloną trawą - ulubionym pożywieniem królików, że drapieżniki i ludzie zostali poza murem i nie potrafią się pod nim podkopać. Tak oto króliki znalazły oazę spokoju i bezpieczeństwa, idealny ekosystem. Nic dziwnego, że w ciągu niecałego roku skolonizowały 150 kilometrowy pas muru wewnątrz Berlina, a ich populacja wzrosła do kilku tysięcy. Tak wynika z obliczeń profesora Dietricha von Holsta z Uniwersytetu Bayreuth, który od 20 lat bada zachowania dzikich królików na swojej farmie obserwacyjnej w Bawarii.
Z każdym rokiem Strefa Śmierci zmieniała się z zielonej łąki w coraz bardziej umocnioną granicę, pełną zapór, drutów i fos. Mimo tego króliki pozostały. W latach 70. stały się natchnieniem dla wschodnio-berlińskich artystów, którzy używali ich w swoich pracach jako symbol wolności. W końcu tylko króliki mogły przechodzić na Zachód kiedy chciały.
W latach 80. pojawiają się pierwsze problemy. Straż pogranicza spryskuje trawę wewnątrz muru specjalną trucizną. Wybucha epidemia myksomatozy. Mimo tego uodpornione osobniki przeżywają i zapewniają ciągłość króliczej populacji. Niestety, pewnego listopadowego dnia 1989 roku mur padł. Początek wolności dla ludzi stał się końcem króliczego raju. Zwierzęta wyprowadziły się z muru i przeniosły do Berlina Zachodniego. Media odnotowały to jako Kanninchenplage, czyli plagę dzikich królików, które zaczęły się zagnieżdżać w prywatnych ogrodach i miejskich parkach. Do dziś znanych jest kilkanaście kolonii, większość w Berlinie Zachodnim.
Potomkowie wielkiej cywilizacji dzikich królików z muru żyją wśród bloków, na zwykłych podwórkach. Ludzie próbują je tępić jako szkodniki podkopujące domy, samochody, roznoszące zarazki. Berlińskie Nadleśnictwo rokrocznie organizuje polowania na dzikie króliki, żeby "uregulować ich populację". Berlińskie króliki są dzisiaj wolne, ale płacą za to wysoką cenę. Podobnie jak mieszkańcy dawnego NRD, którzy nie mogą znaleźć dla siebie miejsca w dzisiejszym świecie: byli królikami doświadczalnymi reżimu, a teraz zostali pozostawieni sami sobie, bez pomocy państwa. Ich los jest podobny do losu wielu Polaków, Czechów, Węgrów i innych ofiar realnego socjalizmu.