Reklama

"Królestwo II": POLSKA KRYTYKA O FILMIE

„Gust do filozoficznej błazenady łączy z resztą dorobku reżysera jego ‘Królestwo I i II’, które pozornie zdaje się być ciałem obcym w tym życiorysie. Robiony dla telewizji wieloodcinkowy serial przyniósł mu największy rozgłos w ojczyźnie. Supernowoczesny szpital zbudowano na mgłach, mokradłach i śladach dawnej zbrodni, więc pośród komputerów i laserów dobre duchy walczą ze złośliwymi demonami, a nauka „Zwalcza głupie przesądy” – tylko w koninie cos czasem załka. Nie lubiący duńskich kolegów ordynator-Szwed lubi zaglądać do sedesów, bo niektóre stolce toną, a inne nie. Wszyscy polują na świeże wątroby umierających, by ich użyć do przeszczepów, a bywa, że ucięte głowy toczą się po szpitalnej podłodze. Makabreska von Triera desakralizuje autorytet profesorskiej medycyny, ale także namaszczony archetyp śmierci, wykrętnie omijany przez show business jako cos obscenicznego. Furiackie, szaleńczo szybkie jazdy kamery („z ramienia”, a jakże!) potęgują wrażenie chaotycznego absurdu. Pokazywanie języka („masturbowanie widza”?) przez von Triera, jego zuchwalstwo i impertynencja rzadko sprawiają wrażenie sztucznie doklejonych elektrowstrząsów. Odbiera się je jako elementy przemyślanego systemu, zakładającego konieczność nowatorskiej odnowy dzisiejszego kina. W porównaniu z efekciarskimi wyskokami pod egidą Lyncha-Tarantina, aktywność von Triera wydaje mi się inteligentniejsza i więcej zapowiadająca”.

Reklama

Jerzy Płażewski – „Lars von Trier – konieczność odnowy”.

Kino, nr 2/1999, s. 34


„Lars von Trier bawi się. Tym razem medycyną, szpitalem, duchami i makabrą. A wszystko to w tonacji czarnego humoru i postmodernistycznej nonszalancji. (...) Królestwo jest w każdym razie popisem stylu von Triera w najlepszym wydaniu: zdjęcia kamerą z ręki, pozorna niedbałość techniczna, paradoksalnie osiągnięta dzięki perfekcyjnemu montażowi, no i charakterystyczna „telewizyjna” faktura oraz koloryt złoto-brązowy, efekt skomplikowanego zabiegu technicznego. Film zrealizowany był na taśmie 16 mm, następnie przekopiowany na video, montowany na video, przekopiowany znowu na taśmę 16 mm, a na koniec na 35 mm! Niech więc nikogo nie zmylą „usterki”, bo w istocie mamy do czynienia z estetycznym przerafinowaniem. (...) Surrealistyczny horror w stylu ‘Miasteczka Twin Peaks’ sąsiaduje z telewizyjną soap-operą, do czego von Trier radośnie się przyznaje, przywołuje także jako swój wzór stary serial Belfegor, czyli upiór Luwru (jako dziecko porządnie się bałem...), a na upartego znaleźć można byłoby odniesienia, jeśli nie dosłowne cytaty, z różnych innych filmów. W najmniejszym stopniu nie podważa to oryginalności, mamy przecież do czynienia z postmodernistyczną zabawą (...). Ogląda się to z zaciekawieniem, któremu sprzyja ekstremalność reakcji – od strachu po obrzydzenie. A von Trier potrafi sterować odczuciami. Na wszystko nakłada zaskakujący ładunek humoru podszyty satyrą, która ma charakter uniwersalny. (...) Czy oznacza to, że (w Królestwie – przyp. KS) racjonalizm przegrywa z wszechobecnym, wydobywającym się z każdej szczeliny irracjonalizmem? Znowu nie należy wniosków von Triera traktować zbyt poważnie. Logika i absurd przeplatają się (...).

Mikołaj Halicki – „Duchy rozkładu”

Kino, nr 7/1999, s. 44


„Tak jak było w przypadku ‘Miasteczka Twin Peaks’ Davida Lyncha, serial von Triera opowiada o sprawach wykraczających daleko poza jego fabułę. Lynch w swoim fikcyjnym miasteczku stworzył metafizyczna metaforę dobra o zła. Dla von Triera z kolei tytułowy szpital to odzwierciedlenie cywilizacji – gmachu pozornie potężnego, rozsadzanego jednak od środka przez ludzkie ambicje, namiętności i niezdrowe żądze. W królestwie, jak w każdym szpitalu, personel średni gryzie się z lekarzami. Studenci bawią się ludzkimi zwłokami na lekcji anatomii. Lekarz naukowiec gotów jest na (wszystko), żeby tylko zdobyć materiał do publikacji. Jego kolega z kolei zrobi wszystko, żeby wykręcić się od odpowiedzialności za błąd w sztuce, który zmienił kogoś w warzywo. Sanitariusze piją (piwo) w pakamerze. Pacjenci błąkają się wśród tego wszystkiego; nie wzbudzając niczyjego zainteresowania, poza rutyna obchodów. W „Królestwie”, jak w krzywym zwierciadle, odbija się współczesne społeczeństwo – duńskie czy równie dobrze polskie – pełne wyalienowanych instytucji żyjących swoim własnym życiem, w całkowitym oderwaniu od celów, dla jakich je kiedyś stworzono. Odnajdziemy tu też zalążki oskarżeń, które pod adresem nowoczesnego społeczeństwa von Trier wysuwa w ‘Przełamując fale’ i w ‘Idiotach’ – oskarżeń o dehumanizację, zanik prostych ludzkich odruchów, zwyrodnienie uczuć, egoistyczna krótkowzroczność. Z dzisiejszej perspektywy widać, jak ożywcza była dla von Triera praca nad ‘Królestwem’, do której zabrał się początkowo – jak przyznaje – z pobudek czysto finansowych. W rezultacie reżyser przemyślał jednak swój własny styl i tak zwanym manifestem Dogmy – hymnem na cześć kina dokumentalnego realizmu – spowodował ferment w europejskim środowisku filmowym. Królestwo to interesujący przykład na to, jak wiele może zyskać artysta hołdujący sztuce elitarnej przez małą wycieczkę w świat telewizyjnego horroru i komedii.

Wojciech Orliński – „Świat jak szpital”

Gazeta Wyborcza, 29 VI 1999, s. 14

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Królestwo II
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy