"Koncert na 50 Serc": JAK POWSTAWAŁ FILM
Na powstanie filmu Wesa Cravena „Koncert na 50 serc” złożyło się szereg sprzyjających czynników i okoliczności.
*
Po pierwsze -
udało się przekonać Robertę Guaspari, która nadal mieszka i pracuje w Harlemie, do użyczenia własnej biografii i prawdziwych personaliów. Jej autorski program nauczania gry na skrzypcach we Wschodnim Harlemie (East Harlem Violin Program) był tematem dokumentalnego filmu Small Wonders, nominowanego do Oscara®’96.
Właśnie ten dokument zainspirował producenta Harveya Weinsteina do stworzenia fabularnego filmu o Robercie Guaspari. „Harvey Weinstein zaprosił mnie na lunch dla wszystkich nominowanych dokumentalistów” - wspomina Roberta. „Zapytał mnie, czy wyraziłabym zgodę na fabularny film o całej mojej przygodzie. Byłam ostrożna. Nikt nie chce sprzedać się Hollywoodowi. Ale kiedy spotkałam Wesa Cravena i dłużej porozmawiałam z Harveyem Weinsteinem, nabrałam zaufania i zrobiło mi się naprawdę bardzo przyjemnie. Chciałam, żeby film był wiarygodny i tak też się stało”.
*
Po drugie –
nakręcenie dramatu obyczajowego „Koncert na 50 serc” było na rękę Wesowi Cravenowi, który chciał odpocząć od realizacji dreszczowców i horrorów. „Byłem nauczycielem, kocham muzykę klasyczną, zachwyciła mnie Roberta jako nauczycielka i jako człowiek, a także film dokumentalny o niej” - zwierzył się reżyser.
Guaspari aż do chwili, w której poznała Cravena osobiście, była nieco zdziwiona powierzeniem mu reżyserii filmu „Koncert na 50 serc”. „Na początku odczuwałam niepokój wiedząc, że moje życie przeniesie na ekran facet, który robił horrory” - wyznała. „Przekonałam się jednak, że Wes jest bardzo subtelnym człowiekiem”.
Po trzecie -
Pamela Gray, która też była kiedyś nauczycielką, napisała scenariusz filmu. „Obserwowałam bardzo dokładnie zachowanie dzieci. Szukałam sposobu niestereotypowego pokazania, że mają one ciężkie życie w Harlemie, cięższe niż ich rówieśnicy (z innych dzielnic)” - dodaje.
Po powrocie do Los Angeles, Gray podzieliła się swymi obserwacjami z Cravenem i producentką Marianne Maddaleną. „Chciałam dostarczyć im możliwie najwięcej informacji, by mogli współdecydować o tym, co pozostanie w scenariuszu” - wyjaśnia jego autorka.
*
Po czwarte –
Meryl Streep odłożyła inne plany zawodowe i przyjęła rolę Roberty, chociaż Craven, który marzył o tym, żeby zagrała, obawiał się, że jego reputacja reżysera filmów grozy stanie na przeszkodzie. Tymczasem okazało się, że aktorka nie znała wcześniejszych dokonań Cravena, natomiast była pod dużym - i pozytywnym - wrażeniem wywiadu, jakiego twórca Krzyku udzielił w jej ulubionej audycji radiowej. „Wszystko, czego aktor pragnie” – powiedziała – „to znaleźć się w rękach kogoś, kto wykonuje swoją pracę z pasją. Niedawno postanowiłam, że nie będę się podejmować zadań, które nic dla mnie nie znaczą. Wes przekonał mnie, że jego film będzie dziełem miłości”.
Meryl Streep, która nie po raz pierwszy w swojej karierze wcielała się w postać z życia wziętą (wcześniejszym przykładem może służyć „Silkwood” Mike’a Nicholsa), poczyniła możliwie najdokładniejsze obserwacje autentycznej Roberty Guaspari, po czym ... większość z nich odrzuciła. „Nie mogę myśleć o prawdziwej Robercie” - powiedziała. „Muszę zrobić z niej naszą Robertę, naszą filmową Robertę. Ta prawdziwa jest rzeczywistym fenomenem energii, pomysłowości, pracowitości. Próbowałam wziąć od niej wszystkiego po trochu i złożyć z tego całość na ekranie”.