Reklama

"Kociak": WYWIAD Z GADEM ELMALEHEM

Komedia, ale nie farsa

Skąd pomysł na postać Kociaka?

Zawdzięczam go mojemu bratu, który jako pierwszy zwrócił uwagę na «prawdziwego Kociaka», pewnego transwestytę w peruce, mówiącego na poły jak kobieta, na poły z arabskim akcentem – postać jak z filmów Felliniego. Wydawał mi się wręcz nierealny, ale zachowałem go gdzieś w mojej pamięci. Dopiero później, gdy powtarzałem rolę do spektaklu w obecności Isabelle Nanty, reżysera, nagle wyskoczyłem z tekstem „Uwielbiam…etc.” i powiedziałem to lekko chrapliwym głosem. Isabelle uznała, że to doskonały pomysł na następny spektakl i że trzeba to koniecznie wykorzystać. Można zatem uznać, że Kociak powstał „na poczekaniu”. Po spektaklu publiczność zaczęła skandować „Kociak! Kociak!”. Wtedy poczułem, że Kociak ma przed sobą przyszłość, zrozumiałem cały potencjał tej postaci. Zaczęliśmy wymyślać kolejne wariacje, sceny, dialogi. Taki jest początek tej całej historii.

Reklama

W jaki sposób postać Kociaka trafiła na ekran?

Dzięki Merzakowi Allouache’owi, mojemu partnerowi z filmu „Salut Cousin” („Cześć Kuzynie”), który po prostu zmusił mnie do opracowania dłuższej, kinowej wersji. Ale ciągłe było brak kogoś, kto zmusiłby mnie do wcielenia planu w życie. Historia rozwija się logicznie. Wystarczy zadać sobie pytanie „Skąd pochodzi Kociak?”,  „Dokąd zmierza ?”, „Co robi i dlaczego ?” i dalej historia „opowiada się” już sama. Merzak rozwijał narrację, ja na poczekaniu wymyślałem poszczególne sceny. Na przykład postać psychoanalityka. Wydawało mi się, że postać Kociaka będzie dobrze „dogadywała się” z postacią psychoanalityka, ponieważ jednak nie było możliwe, aby on sam do niego chodził na konsultacje, wymyśliłem, że powinien się tam znaleźć np. jako sprzątaczka. W ten sposób pracowaliśmy nad spójnością scenariusza.

Czy od początku był Pan pewny, że to właśnie Merzak powinien reżyserować film?

To było oczywiste. Chciałem, aby to był ktoś mi bliski, kto zrozumie postać Kociaka, jego pochodzenie, a przede wszystkim ktoś, kto z pomysłu o pokazaniu życia transwestytów nie będzie robić farsy. Mamy też wspólną historię - to Merzak pomógł mi w debiucie kinowym.

Jak wspomina Pan swoje pierwsze spotkanie z Christianem Fechnerem?

Poszedłem do niego, aby opowiedzieć o projekcie..... Zostawiłem scenariusz, od tego momentu wszystko poszło już szybko. Za dwa dni zadzwonił, powiedział, że „wchodzi” w projekt, że mu się podoba. Ponownie się spotkaliśmy. Podczas kiedy inne produkcje przeżywały trudności, ja znałem nawet dokładną datę rozpoczęcia zdjęć! I dokładnie w tym dniu byliśmy już na planie. Samo spotkanie z Fechnerem ma dla mnie wręcz coś z cudu. On sam jest nie tylko wielkim profesjonalistą, ale także człowiekiem bardzo nam, aktorom, bliskim. Od samego początku wspomagał nas, tłumaczył znaczenie pojęcia „tworzyć film”. W jego rozumieniu nie jest to równoznaczne finansowaniu, ale oznacza również wsparcie, pomoc, wspólna kreację. Poza tym obydwaj podobnie reagujemy – to samo nas wzrusza i śmieszy.

A pozostali aktorzy?

Rola Stanislasa została napisana specjalnie dla Alain’a Chabat’a, zaś brata Jeana’a dla Roschdiego Zema. Kiedy pisałem scenariusz, właśnie tak ich sobie wyobrażałem. Roschdy grał w filmie «De l’autre côté de la mer » („Z drugiej strony morza”) wraz z Claudem Brasseure’em. Kiedy widziałem ich razem, pomyślałem, że to jest właśnie ten kontrast, którego wymaga Kociak. Coś, co wpłynie na wytworzenie komizmu sytuacyjnego. Jeśli chodzi o psychoanalityka, to postać ta miała być zagrana z klasą – miała być z założenia piękna i elegancka. I taka jak Catherine Frot. Jeśli zaś chodzi o Micheline Presles, pewnego dnia podeszła do mnie w Kasynie paryskim, po skończonym spektaklu i serdecznie mnie objęła. Bardzo miło to wspominam. Kiedy zaproponowałem Catherine rolę w Kociaku, zgodziła się od razu.

Wraz z Alainem Chabatem graliśmy jak prawdziwa para – ja byłem kobietą, on wystąpił w roli mężczyzny. Na początku sceny te wydają się być bardziej wzruszające niż śmieszne. Podobnie jest ze scenami z udziałem rodziców, z Micheline Presles, które graliśmy całkiem na poważnie… Inaczej mielibyśmy następną »Klatkę dla ptaków », a film ten nie ma nic wspólnego z Kociakiem.

Kim jest Kociak?

Jest wolną kobietą. Film zaś opowiada przede wszystkim o tolerancji. Im bardziej świat wokół mnie stawał się bezwzględny, tym bardziej chciałem nakręcić taki film. To naturalny odruch mojej obrony. Chciałem, aby widownia wyszła lekko poruszona, aby historia Kociaka poruszyła ich dusze!

Czy Pana gra przed kamerą różniła się od tej na deskach teatru?

Oczywiście. Na scenie wywołuję emocje, przyzywam i opowiadam, ale to zależy od widza, żeby wyobraził sobie klub l’Apocalypse czy plac Pigalle. Na ekranie widać wszystko dosłownie, jestem przebrany i umalowany dużo bardziej sugestywnie. Dla mnie to całe przebieranie to było małe piekło: 2 godziny przygotowań każdego poranka, depilacja, sztuczne rzęsy, obcasy, peruka, czasami miałem dość…. Naprawdę podziwiam kobiety! Jeśli chodzi o głos, to starałem się mówić na tym samym tonie, bez przesady. Inaczej film stałby się parodią….

Czy to baśń z dobrym zakończeniem?

Tak, jeśli oglądając Kociaka, widz myśli jednocześnie o Tootsie i Pretty Woman, to jestem spełnionym człowiekiem! Trzeba, aby kino pokazywało pozytywne historie, piękniejsze niż ‘prawdziwe’ życie i wprowadzało widzów w lepszy nastrój… A film jest odzwierciedleniem moich odczuć - teraz część z nich należy do innych…

Co generalnie sądzi Pan o komediach?

Dla mnie komik wszechczasów to Louis de Funes. Prawdziwy geniusz. Omawianie jego dokonań powinno stanowić program każdej szkoły teatralnej. Zostawił po sobie niewyobrażalne dzieła. A przed nim, uwzględniłbym również Jacques’a Tati : uwielbiam go « Mon Oncle » („Mój Wuj”), to jeden z moich ulubionych filmów. Jeśli zaś chodzi o filmy współczesne, lubię Woody Allena i Nanni’ego Moretti.

Skąd pomysł wykorzystania w filmie muzyki Szopena?

To coś, co przypomina mi mojego ojca. Był mimem w Maroku. Wszystkim jego wejściom na scenę towarzyszyła muzyka Szopena. Kaseta z muzyką Szopena to jedyna pamiątka, jak mi po nim została.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kociak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy