Reklama

"Klucz do koszmaru": O PRODUKCJI

Jak mówi scenarzysta filmu Ehren Kruger, który wcześniej wsławił się między innymi pracą przy słynnym „The Ring”: „Chciałem w założeniu opowiedzieć historię, która byłaby głęboko osadzona w amerykańskiej tradycji i realiach, a jednocześnie nie byłaby typową ‘ghost story’ – historią o duchach. Południe Stanów Zjednoczonych, a szczególnie stan Luizjana, wydawały się idealnym miejscem do osadzenia akcji filmu i przedstawienia rozgrywających się w nim wydarzeń, z uwagi na swój historycznie amerykański charakter. Jest to bowiem miejsce, w którym, jak w całej Ameryce ściera się ze sobą i miesza wiele kultur. To typowy amerykański tygiel. Biorąc za punkt wyjścia takie miejsce, pomyślałem sobie, że warto byłoby stworzyć wyjątkową ‘ghost story’, przy której widzowie nie mieliby do końca pewności, czy oglądają właśnie historię o duchach, czy wprost przeciwnie – wycinek realnego świata. Jestem przekonany, że klasyczne pojmowanie tajemniczości, w jej ‘gotyckim wydaniu’ często przybiera formę pragnienia odkrycia, co też kryje się za tajemniczymi drzwiami. Ja sam przyznaję się do tego, że sam chciałbym odkryć, co też może się kryć za drzwiami starego poddasza.”

Reklama

„Klucz do koszmaru”, thriller o siłach nadprzyrodzonych, osadzony we współczesnych realiach, od razu przypadł do gustu reżyserowi Iainowi Softley’owi. Jak mówi: „Na liście moich ulubionych filmów, jest wiele pozycji z gatunku psychologicznego thrillera, jak na przykład: „Nie oglądaj się teraz” /Don’t Look Now/, „Dziecko Rosmary” /Rosemary’s Baby/, czy też „Harry Angel” /Angel Heart/. W moim mniemaniu tekst scenariusza, który dostałem w swoje ręce podążał tym samym tropem, co wymienione obrazy. Był zarówno inteligentny, jak i bogaty tematycznie, a przy tym wszystkim ciekawy z punktu widzenia widza, oferujący porządną porcję dobrej rozrywki.”

Na pierwszy rzut oka dorobek twórczy reżysera Iaina Softley’a, w którym są między innymi takie pozycje jak produkcja Universal Pictures „K-Pax”, będącą ciekawym rozważaniem nad prawdziwym charakterem tego, co realne i nadprzyrodzone, wydaje się nie przejawiać jakichś wspólnych charakterystycznych wątków. Jednakże przy bliższym poznaniu, uważny widz dostrzeże pewne cechy wspólne, przewijające się przez większość produkcji sygnowanych nazwiskiem reżysera. Jak mówi sam Softley: „Chciałem, żeby film ten osadzony był jak najbardziej w realiach, żeby nie był zbyt gotycki, ani wystylizowany, a przy tym w dużej mierze wykorzystywał autentyczność i charakter miejsca, w którym rozgrywa się jego akcja. Myśl, która nie może dać mi spokoju i wiecznie mnie prześladuje przy tego rodzaju obrazach, to ich prawdopodobieństwo, fakt, że ten świat istnieje przecież koło nas, na wyciągnięcie ręki. Jestem przekonany, że widzowie uwielbiają bać się wyobrażając sobie, że wydarzenia, które ich przerażają rozgrywają się w realnym świecie.”

Reżyser dodaje: „Mając w swoich rękach scenariusz filmu, właściwie od pierwszej strony wiedziałem, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym, co przykuwa uwagę, a jednocześnie znakomicie oddaje charakter miejsca, w którym rozgrywa się akcja – Nowego Orleanu i głębokiego Południa USA. Innym ciekawym elementem, który od razu rzucił mi się w oczy, był obecny w filmie wątek starzenia się, pokazany w sposób niezwykle interesujący, a będący takim zagadnieniem, z którym wielu z nas nie do końca jest sobie w stanie poradzić. Zawsze pociągały mnie psychologicznie mroczne filmy, ponieważ tak naprawdę sięgają one w głąb naszych przekonań i wyobrażeń na temat siebie innych. To często przyjmuje formę dużo bardziej przerażającą, niż sama rzeczywistość wokół nas.”

Producent filmu Daniel Bobker – któremu należy zawdzięczać fakt trafienia scenariusza autorstwa Krugera w ręce Softley’a, a następnie do wytwórni Universal, gdzie zajęli się już nim Michael Shamberg i Stacey Sher – dołączył do zespołu twórców filmu po zakończeniu swojego wcześniejszego dużego projektu – obrazu Terry’ego Gilliama „Bracia Grimm” /The Grimm Brothers/. Z jego punktu widzenia przedsięwzięcie o nazwie „Klucz do koszmaru” było w założeniu: „niezwykle klimatyczne i przejmujące, a jednocześnie na długo zapadające w pamięć widzów, czym charakteryzują się najlepsze historie o siłach nadprzyrodzonych. Wychodząc z takiego założenia, chcemy osiągnąć efekt, kiedy to widzowie pragną poczuć oddech czegoś niepojętego i niesamowitego na swoich plecach. Do wykonania takiego zadania idealnym kandydatem wydawał się być od samego początku reżyser Iain Softley. Jest on artystą, którego określiłbym mianem naturalisty, potrafiącego jednak zarazem nadać swojej pracy autorskiej charakteru namacalnej wręcz realności. Jest twórcą, który dużą wagę przykłada do detalu i tworzenia odpowiedniej atmosfery, wypełniając ją stopniowo dawkowanym napięciem i przerażeniem. Iain ma niewątpliwy dar wydobywania dramatyzmu i napięcia nie tylko z gry aktorskiej, ale również w równym stopniu z miejsc, muzyki i obiektów w oku kamery.”

Twórcy filmu wraz z reżyserem Softley’em na czele – który ma w swoim artystycznym dorobku filmy z różnych gatunków, w tym między innymi tak odległe od siebie jak adaptacja prozy Henry’ego Jamesa „Miłość i śmierć w Wenecji” /The Wings of the Dove/, nominowana do Nagrody Akademii w czterech kategoriach, oraz intrygująca opowieść ‘międzyplanetarna’ „K-Pax” – zgromadzili tym razem na planie filmowym silną grupę utytułowanych artystów, którzy mieli się wcielić w postaci zasiedlające posępną posiadłość rodziny Devereaux w Luizjanie, będącą centralnym punktem akcji filmu.

Kate Hudson, nominowana do Nagrody Akademii za przejmującą kreację Penny Lane w obrazie „U progu sławy” /Almost Famous/, tym razem wcieliła się w rolę Caroline Ellis, pracownicy hospicjum, niedawno przybyłej do Nowego Orleanu i zatrudnionej przez Violet Devereaux, w charakterze opiekunki jej schorowanego męża, Bena. Hudson, która w filmie obecna jest na ekranie niemal w każdej scenie, została wybrana do roli Caroline na samym początku kompletowania obsady filmu.

Jak mów reżyser Iain Softley: „Kate była pierwszą osobą, która przychodziła nam na myśl o roli Caroline. Po tym, jak producent Bobker przedstawił mi tekst scenariusza, dalsza organizacja produkcji poszła bardzo sprawnie i szybko uzyskaliśmy zgodę wytwórni Universal na realizację projektu „Klucz do koszmaru” /The Skeleton Key/. Kiedy z kolei Kate przeczytała scenariusz, bardzo przypadł jej on do gustu, szybko zatem i ochoczo przyjęła propozycję zagrania w nim głównej roli. Ale właśnie wtedy, jak to czasem bywa, spadła na nas jak grom z jasnego nieba wiadomość o tym, że Kate jest w ciąży. Mimo to, byliśmy wszyscy tak przekonani o jej dopasowaniu do tej roli, że postanowiliśmy wstrzymać prace nad realizacją filmu o rok, do momentu, kiedy Kate będzie w stanie pojawić się na planie. Była to, jak się okazało, bardzo trafna decyzja, ponieważ urodzenie dziecka i macierzyństwo sprawiły, że Kate stała się osobą dojrzalszą, o głębszym życiowym doświadczeniu, które znakomicie wpłynęło na jej wnikliwość artystyczną, a naszemu projektowi nadało głębi i ostrości.”

Jak mówi Daniel Bobker: „Kate wydawała się wręcz idealną kandydatką do tej roli – była z naszego punktu widzenia szalenie inspirująca i stworzona wręcz, żeby zagrać Caroline. Ma ona w sobie coś, co sprawia, że jest jakby uosobieniem ‘kobiety uniwersalnej’. Szczególnie w horrorach daje to efekt grozy dużo bardziej wyostrzony i przejmujący, ponieważ każdy widz może identyfikować się z bohaterką. Kate jest artystką, którą nie tylko chce się oglądać, ale z którą chce się przeżywać wszystkie przedstawione w scenariuszu wydarzenia i zwroty akcji. Tym razem Kate dodatkowo sięga poza lekki charakter wielu filmów, w których miała okazję grać do tej pory, gdzie na ekranie samą swoją obecnością po prostu błyszczała. Tym razem rola Caroline dodała energii całej produkcji, a i z punktu widzenia Kate musiała wydawać się ciekawym doświadczeniem aktorskim.”

„Klucz do koszmaru” przedstawia Kate w roli, jakiej nigdy wcześniej nie mała okazji zagrać. „To nie ta sama Kate Hudson, jaką znamy z pogodnych komedyjek, czy też obrazów obyczajowych”, mówi Miachael Shamberg, producent i pratner biznesowy Stacey Sher w Double Feature Films. „Jest ona o wiele dojrzalsza, nieco bardziej mroczna, niż przyzwyczaiła nas do tej pory. Tym razem przyszło jej grać w sytuacjach, które są naprawdę przerażające – a ktoś taki jak Kate potrafi wzbudzać ogromną empatię, co sprawia, że z punktu widzenia widza ten film jest jeszcze bardziej przejmujący i straszny.”

Mówiąc o naturze granej przez siebie postaci, Hudson stwierdza: „Caroline to poważna dziewczyna, co z mojego punktu widzenia jest już dużym plusem, ponieważ rola ta nie wymagała ciągłego uśmiechania się do kamery. Jest osobą ciekawą świata, silną młodą kobietą, która w miarę jak historia zaczyna nabierać tempa staje się coraz bardziej samotna i odizolowana od otoczenia. Marzy, żeby zostać pielęgniarką, możemy zatem przypuszczać, że twardo stąpa po ziemi, jest osobą, której nieobca jest nauka i to, co można logicznie wytłumaczyć. Mając do czynienia z taką osobą, nie mamy wątpliwości, że musiała przejść długa drogę, żeby zakwestionować swoje racjonalne przekonania. A przy tym nic, co kwestionuje Caroline nie jest do końca niewiarygodne. To właśnie ten fakt, że mamy do czynienia z czymś namacalnym i prawdziwym sprawia, że opowiedziana w filmie historia jest tak przejmująca i niepokojąca zarazem.”

Hudson, która na własne życzenie podjęła się wykonania elementów kaskaderskich sama, nie ukrywa, że ta część pracy sprawiła jej dużą przyjemność. Jak mówi: „Sądzę, że koordynator układów kaskaderskich był nieco zdziwiony widząc, że reprezentuję całkiem niezłą formę”, śmieje się Hudson i dodaje: „W filmie musiałam poradzić sobie z wybijaniem okna, pokonywaniem dwupiętrowego treliażu, a także brnąć w błocie w strugach ulewnego deszczu. Pewnego dnia, kiedy spojrzałam na swoje nogi były całe podrapane i posiniaczone, tak jakbym znowu miała kilkanaście lat i grała w piłkę. W pewnym momencie kręcenia zdjęć dosłownie zmuszona byłam do grania w przemoczonym do suchej nitki ubraniu przez całe 15 godzin. Nie ukrywam jednak, że sprawiło mi to dużą frajdę. Nie ma nic lepszego niż udanie się do zacisznego domu po długim dniu ciężkiej pracy z trofeum w postaci ran wojennych. To naprawdę coś świetnego!”.

Peter Sarsgaard, uhonorowany nominacją do nagrody Złotego Globu za rolę w filmie „Pierwsza strona” /Shattered Glass/, jak również przejmującą kreację w znakomicie przyjętym przez krytykę obrazie „Nie czas na łzy” /Boys Don’t Cry/, został wybrany przez twórców filmu do roli przyjaźnie nastawionego do świata prawnika z południa Luke’a Marshalla, pracującego dla państwa Devereaux. Jak mówi o granej przez siebie, tajemniczej postaci sam aktor: „Oglądając postać Marshalla na ekranie nigdy nie mamy pewności, czy jest on aż tak błyskotliwy... czy też wprost przeciwnie. Jest trochę zbytnio zaangażowany w pracę, która z czasem staje się coraz trudniejsza, w miarę jak rozwija się historia. Jest rodzajem niedowiarka, który jednak stopniowo zmuszony jest do zaakceptowania prawdy, w miarę jak sprawy komplikują się i nabierają przerażającego wyrazu.”

Legendarni aktorzy srebrnego ekranu, mający na swoim koncie nominacje do prestiżowych nagród Akademii®, Złotego Globu i Emmy, Gena Rowlands i John Hurt w filmie „Kucz do koszmaru” zagrali role Violet i Bena Devereaux, enigmatycznej pary, której powierzchowność skrywa niedopowiedziane i tajemnicze podteksty.

Jak mówi Bobker: „Prawdziwe, klasyczne horrory czerpią często swoją wymowę ze znakomitych kreacji aktorskich, które sprawiają, że opowiedziana w filmie historia staje się realna i rzeczywista, jak gdyby rozgrywająca się obok nas. Taki zabieg sprawia, że widzowie są skłonni uwierzyć w przekaz filmu bez specjalnego wysiłku. Przy takim założeniu, mieliśmy naprawdę wiele szczęścia mogąc pracować na planie filmowym z takimi znakomitościami jak Gena Rowlands i John Hurt w roli państwa Devereaux. To oni swoją obecnością nadali otoczeniu Luizjany wymiar psychologicznego bogactwa i autentyczności najwyższej próby.”

Producent Stacey Sher dodaje: „Praca z aktorami o tak imponującym dorobku i takiego kalibru jak Gena Rowlands i John Hurt to dla każdego z nas wielka szkoła sztuki aktorskiej i filmowej. Gena jest znakomita w roli Violet, niezwykle przejmująca i prawdziwa, mamy wrażenie, że ona mieszka w tej posiadłości od wielu, wielu lat. A John, który w całym filmie wypowiada zaledwie kilka słów, swoją obecnością sprawia, że odnosimy się do niego ze współczuciem, nie przypuszczając, że jest on centralnym punktem tajemnicy, którą spowity jest cały dom państwa Devereaux. Właściwie nie wypowiadając żadnego słowa, John jest w stanie nadać całemu filmowi odpowiednią atmosferę tajemniczości i tempo akcji. Któż inny potrafiłby bez wypowiadania słów komunikować się w sposób tak przekonujący jak John Hurt?”.

Gena Rowlands wcieliła się w postać Violet, nieco przyblakłej już południowej piękności, która mieszka wraz z mężem w podupadającej posiadłości na rozlewiskach Mississippi. Wkrótce stanie się jasne, że relacja tych dwojga nie jest taka, jak bylibyśmy w stanie początkowo przypuszczać.

Mówiąc o swojej roli Rowlands stwierdza: „Przyszło mi tym razem wcielić się w postać tajemniczej starszej pani, która dużą część swojej energii poświęca na wyprowadzenie granej przez Kate postaci Caroline z jej wewnętrznej równowagi. Violet wiele czasu spędza w ogrodzie, ponieważ podobnie jak ona sama, także i jej ogród co roku ulega transformacji. Te dwie rzeczy znakomicie się ze sobą komponują.”

W roli Bena Devereaux, którego filmowa postać w dużej mierze jest przykuta do wózka inwalidzkiego, Softley obsadził uznanego angielskiego aktora Johna Hurta. Znany publiczności ze swojej klasycznej roli w filmie „Człowiek słoń” z 1980 roku, Hurt tłumaczy, co jego zdaniem skład się na dobrze nakręcony i trzymający widza w napięciu thriller: „Każdy element tej skomplikowanej układanki musi mieć w filmie swoje miejsce i być przez cały czas widoczny... aby na koniec spłacić z nawiązką poświęconą jemu uwagę. Wskazówki odnośnie rozwiązania intrygi mogą być nieco zawoalowane, ale pod koniec muszą być na tyle oczywiste, żeby cała historia miała swój początek i logiczny koniec. Ehren Kruger stworzył właśnie taki scenariusz.”

Joy Bryant – która zagrała pierwszoplanową rolę żeńską w debiucie reżyserskim Denzela Washingtona „Antwone Fisher”, tym razem wcieliła się w postać Jill, najlepszej przyjaciółki Caroline, będącej zarazem głosem jej wewnętrznego rozsądku.

Producent Sher tak mówi o aktorce i jej roli: „Joy wnosi do granej przez siebie roli dużo energii i pasji. W pewnym sensie jest ona również wyrażeniem głosu widzów, głosu rozsądku, który ostrzega Caroline ‘Nie wchodź do tego pokoju’”.

Jak mówi sama aktorka Joy Bryant: „Wiele elementów pociągało mnie w tym projekcie. Sama obsada wydawała się być dostatecznie silnym magnesem, a do tego postać reżysera Iaina Softley’a i ekipa znakomitych filmowców, sama historia i jej lokalizacja – znakomite połączenie wszystkich niezbędnych dla dobrego thrillera składników. W pewnym sensie, ta opowieść to esencja Nowego Orleanu. W tym mieście i jego okolicach tyle się dzieje, że gdzie nie spojrzeć czekają gotowe historie. A kiedy już jest się tam, człowiek ma poczucie, że jest poza geograficznym miejscem określanym jako Stany Zjednoczone – bo Nowy Orlean, to zupełnie odrębna i niezależna kraina.”

Oddając się we władanie swojej wyobraźni, Softley wraz z grupą znakomitych twórców filmu – kreatywnych i technicznych współpracowników, stworzył zadziwiające tło, na którym rozgrywają się przedstawione w filmie wydarzenia. W fantastycznym, mającym swój niepowtarzalny klimat otoczeniu Nowego Orleanu, spowitego aurą egzotycznego i dekadenckiego uroku, a także okalających go rozlewisk rzeki Mississippi.

Jak mówi reżyser Iain Softley: „Uwielbiam kręcić filmy, które nieodłącznie związane są z miejscem, w których rozgrywają się opisane w scenariuszu wydarzenia. Nigdzie indziej nasza historia nie zyskałaby tak głębokiego wymiaru. Chciałem stworzyć atmosferę, którą dopełniałaby fotograficzna strona otoczenia, a w którym dodatkowo wyczuwałoby się nieco napięcia. Jestem przekonany, że charakter miejsca, jego nastrój kreują intrygę filmu i sprawiają, że widzowie są nią zainteresowani. Grana przez Kate postać to pracownica hospicjum – jej zadaniem jest pomaganie ludziom w łagodnym przejściu do innego świata. Jest to jeden z tematów przewodnich naszego filmu i sądzę, że osadzenie akcji w miejscu takim jak Nowy Orlean, miejsce o bogatej historii, w którym unosi się aura tajemniczości i tego, co odeszło i umarło w przeszłości było świetnym pomysłem. Ten rejon amerykańskiego Południa ma swój przejrzysty, deszczowy wyraz plastyczny, co sprawia, że patrzymy na miasto w różnych jego odsłonach i ujęciach, a to z kolei przekłada się na filmowe pokazanie postaci w różnym świetle.”

W wykreowaniu mistycznego świata przedstawionego w filmie „Klucz do koszmaru”, pomogło Krugerowi wprowadzenie do scenariusza filmu szczególnego rodzaju magii o nazwie Hoodoo, nadal praktykowanej wśród zamieszkujących rozlewiska Mississippi potomków pierwszych osadników, a wykorzystywanej do wielu celów – wywoływania i leczenia chorób, przynoszenia złej lub dobrej passy. Praktyka ta, dla niewtajemniczonych może się kojarzyć i był łatwo mylona z o wiele bardziej znaną i rozpowszechnioną religią Voodoo, wyrosłej w okolicach Nowego Orleanu, a przyniesionej tam przez haitańskich niewolników na początku XIX wieku. Religia Voodoo z czasem rozpowszechniła się do tego stopnia, że kościół katolicki wydał edykt zabraniający wszelkich niekatolickich praktyk w obrębie miasta. Z tego względu wyznawcy Voodoo przenieśli się ze swoimi obrządkami i ceremoniami w okolice placu Congo Square (obecnie Parku im. Louisa Armstronga).

Jak tłumaczy scenarzysta Kruger: „Przeprowadzając na potrzeby scenariusza poszukiwania historycznych faktów, a także informacji o nadprzyrodzonych wydarzeniach mających swoje miejsce w okolicach Nowego Orleanu, natknąłem się na termin Hoodoo, który najprościej można by opisać jako system magicznych wierzeń ludowych. W przeciwieństwie do Voodo, religii która narodziła się w zachodniej Afryce, a obecnie praktykowana jest między innymi na Haiti, Hoodoo religią nie jest. Hoodoo ma o wiele bardziej świecki charakter i w różnych swoich formach może łączyć liczne wierzenia i praktyki. Hoodoo to system czarów, zielarstwa, rzucania uroku, magicznych eliksirów i wywoływania duchów zmarłych. System ten przyniesiony został do Ameryki przez afrykańskich niewolników i stopniowo łączył się z wiedzą rdzennej ludności o właściwościach roślin i ziół, a także wierzeniami chrześcijańskimi, judaistycznymi i pogańskimi. Z czasem zrodził mieszankę ludowej magii, powstałej na bazie wielu wierzeń i praktyk.

Hoodoo, oznaczające siłę rzucania uroku i zaklęć podkreśla znaczenie osobistej, jednostkowej siły. Jej praktycy układają zaklęcia, aby za ich pomocą móc leczyć, ochraniać, korzystnie wpływać na innych, bądź też wprost przeciwnie, niszczyć swoich przeciwników. Zaklęciom towarzyszą wywary roślinne, olejki eteryczne, przyprawy, światło i zapach świec oraz muzyka. Obecność praktyk Hoodoo i religii Voodoo w okolicach Nowego Orleanu głęboko wrosło już w kulturę tego miejsca. Mieszanka kultur i ras, która stworzyła to miasto, wciąż stanowi o jego charakterze, zupełnie niepodobnym do atmosfery innych miejsc, a jednocześnie wytworzyła kulturę, w której zmarli są stale obecni. Z uwagi na wysoki stan wód w tym rejonie, trumny z ciałami zmarłych nie są chowane w ziemi, ale zamurowywane w kryptach. W takim otoczeniu, aura przesądów jest stale obecna, a duchy zmarłych wydają się być na wyciągnięcie dłoni. Sama wiara w rzucony urok Hoodoo, bądź też siłę Voodoo wystarczy czasem, żeby sprowadzić nieszczęście i urzeczywistnić jego zamierzenie – wiara, która być morze czasami jest silniejsza od działania samej magii.

Zanurzenie się w świecie Hoodoo wymagało sporej porcji dociekliwych badań nie tylko ze strony scenarzysty, ale również reżysera, producentów, scenografa Johna Bearda i dekoratorki planu Beauchamp Fontaine.

Jak tłumaczy producent Stacey Shar: „Rozpoczęliśmy prace od poszukiwań skoncentrowanych na magicznych zaklęciach, urokach i wszelkiego rodzaju makabrycznych przedmiotach kultu. Prawdę mówiąc, w naszych poszukiwaniach dotarliśmy aż do oryginalnych haitańskich zapisków odnośnie praktyk czarodziejskich, zaklęć, etc, aż w końcu znaleźliśmy się w momencie, kiedy naszym życiem zaczęły rządzić zwierzęce kości i czaszki. Szczerze mówiąc, powoli wszystko to wydawało się być zbyt dominujące. Zacząłem myśleć, czy sam nie powinienem udać się przypadkiem do jakiegoś szamana, żeby uodpornić się na siłę mocy nieczystych.”

Dekoratorka planu Beauchamp Fontaine, która jest posiadaczką dyplomu uczelni na kierunku antropologii historycznej, pozwoliła sobie zagłębić się w lokalną kulturę i folklor charakterystyczny dla okolic Nowego Orleanu. Jak wspomina: „Zadaniem naszego zespołu było stworzenie przejmującego otoczenia, które byłoby w równej mierze ciekawe, co prawdziwe. Wiązało się z tym wiele pracy i zakrojonych na szeroką skalę działań badawczych. Dotarliśmy między innymi do nowoorleańskiej autorki książki „Hoodoo in Theory and Practice” (Hoodoo. Teoria i praktyka). Wraz z nią dokonaliśmy przeglądu scenariusza, scena po scenie, chcąc upewnić się, że nie pozwalamy sobie na zbytnie odstępstwa od rzeczywistości. W naszej precyzji posunęliśmy się nawet do odmalowania wewnętrznej strony dachu domu rodziny Devereaux na niebiesko, ponieważ praktyka taka zachowała się na Południu, a ma na celu zapobiegnięcie wiciu gniazd przez ptaki i wysiadywaniu jajek pod okapami. Prawdopodobnie wielu widzów nie zwróci uwagi na takie szczegóły, ale dla wielu być może będzie to podróż w prawdziwe rejony amerykańskiego Południa, z jego niepowtarzalnym charakterem i nastrojem.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Klucz do koszmaru
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy