Reklama

"Klub 54": JAK DOSZŁO DO REALIZACJI?

Zdjęcia do „Klubu 54” rozpoczęły się 29 września 1997 w Toronto, a skończyły osiem tygodni później w Nowym Jorku. Znaczna część ekipy (min. Michael York, Sela Ward, Lauren Hutton), w przeszłości brała udział w szalonych imprezach, jakie tam się odbywały. Natomiast sam reżyser, w czasie, kiedy klub 54 kończył swą działalność, dopiero zdawał maturę w Fort Dodge, w Iowie. Mimo to, jak sam mówi – „ Nawet mieszkając w takiej dziurze, wiedziałem wszystko o klubie 54 i często o nim śniłem. Nawet samo czytanie o tym lokalu, było po prostu ekscytujące”.

Reklama

Kiedy na początku lat osiemdziesiątych Christopher przeprowadził się do Nowego Jorku, od razu rozpoczął zbieranie dokumentacji na temat lokalu. To właśnie wtedy zrodził się pomysł scenariusza – „ Im bardziej szukałem, im więcej oglądałem zdjęć i nagrań video, tym bardziej stawało się dla mnie jasne, że w tamtych czasach, nie było nic równie podniecającego, jak klub 54”. Do pomysłu scenariusza, Christopher przekonał swojego mentora z uczelni Columbia University – znanego scenarzystę i reżysera Paula Schradera (min. scenariusz „Taksówkarza” Martina Scorsese) i obaj panowie rozpoczęli prace nad „American graffitti” w wersji disco, jak pieszczotliwie nazywają „Klub 54”.

Głównym bohaterem filmu został barman Shane O’ Shea, postać całkowicie fikcyjna. „Tylko w świecie klubu 54, barman mógł stać się sławny. Ten film opowiada o podróży Shane’a, prostego chłopaka z Jersey City, do krainy czarnoksiężnika z Oz”. Kiedy Shane trafia do klubu 54, czuje się tak, jakby znalazł się w centrum wszechświata. Tutaj wszystko wydaje się takie proste – przyjaciele, narkotyki, sex i pieniądze. Szef go lubi, a wielkie sławy znają jego imię. Niestety, z czasem okazuje się, że przyjaźnie przemijają, narkotyki wcale nie są takie fajne, a pieniądze znikają w błyskawicznym tempie.

Christopher długo nie mógł znaleźć odpowiedniego aktora do roli Shane’a. Dopiero, kiedy poznał Ryana Phillippa wszystko stało się proste. „Z Ryanem dogadaliśmy się błyskawicznie. On stał się ekspertem od Shane’a, a ja mu zaufałem”.

Równie trudne okazały się poszukiwania odpowiedniego kandydata do roli właściciela klubu 54 Steve’a Rubella. „Potrzebowałem aktora z olbrzymim poczuciem humoru, który potrafił by zrobić z Rubella zabawną i czarującą postać”. W końcu reżyser zdecydował się obsadzić w tej roli sławnego komika Mike’a Myersa. „Moim zdaniem fenomen popularności klubu 54 najlepiej oddaje fragment scenariusza: w latach sześćdziesiątych wszyscy mówili o kochaniu się zamiast prowadzenia wojny. W latach siedemdziesiątych, w klubie 54 po prostu to robili”– mówi Myers.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Klub 54
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy