"Klasa": WYWIAD Z REŻYSEREM
Wywiad z Laurentem Cantetem i Françoisem Bégaudeau.
Szkoła miejsce święte - żywa inspiracja
Laurent Cantet: Zanim jeszcze nakręciłem Na południe chciałem zrobić film o życiu młodzieży w szkole średniej. Pomysł ten jednak wciąż był tylko na papierze. W tym czasie coraz więcej ludzi traktowało szkołę jak święte miejsce. Ja chciałem pokazać coś zupełnie innego: miejsce tysiąca pomysłów, mikrokosmos świata, gdzie kwestia równości i nierówności - w odniesieniu do okoliczności, pracy i władzy, integracji kulturowej i socjalnej - jest bardzo widoczna. Kiedy na ekrany kin wchodził Na południe spotkałem François, który akurat w tamtym czasie promował swoją książkę Entre les murs. Była ona w totalnej opozycji do oskarżeń, skierowanych pod adresem współczesnych szkół. Przeczytałem ją i natychmiast nabrałem przekonania, że mógłbym ją włączyć do swojego nowego projektu właściwie w dwojaki sposób: pierwszy, materialny, ponieważ dokumentalne wsparcie bardzo mi było potrzebne, zresztą dlatego też zamierzałem spędzić trochę czasu na obserwacji w szkole. Po drugie postać François bardzo mnie zainspirowała swoją bezpośredniością wobec uczniów. Był on ucieleśnieniem wielu postaw nauczycieli, których z początku sobie nawet nie wyobrażałem.
François Bégaudeau: Pisząc książkę chciałem, opierając się na codziennych doświadczeniach, udokumentować rok szkolny. Dlatego nie ma tam standardowej narracji, ani skupiania się na jakimś konkretnym wydarzeniu. Były zebrania nauczycielskie, ale oprócz nich działo się tam mnóstwo innych rzeczy. Laurent i jego współscenarzysta Robin Campillo przedstawili mi zarys fabuły. Moja książka była zlepkiem sytuacji, Laurent i Robin wybrali niektóre z nich i przyoblekli w fikcyjną formę. Nie wybrali sobie postaci, oni je stworzyli, czasem łącząc kilka z tych występujących w książce w jedną.
Laurent Cantet: Nie chcieliśmy, by bieg wydarzeń stał się szybko oczywisty i przewidywalny. Woleliśmy raczej, by nasi bohaterowie "rozwijali" się wraz z filmem. Ten film jest przede wszystkim opowieścią o życiu w klasie, o życiu klasy: społeczności składającej się z 25 osób, które nie wybrały się nawzajem, ale które zmuszono, by tą społeczność stworzyć i pracować ze sobą, będąc zamkniętą w czterech ścianach przez okrągły rok. Souleymane'a poznajemy jako jednego z wielu, równego innym. Jednak po godzinie film nabiera już konkretnego kształtu, a on jest w samym jego środku. W retrospektywie dopiero zdajemy sobie sprawę, że to wszystko było już tak ułożone od samego początku.
François Bégaudeau: Kiedy trwały prace nad scenariuszem moja rola ograniczała się do sprawdzania pewnych faktów. Niektóre z sytuacji doskonale mogły się sprawdzić w sensie narracyjnym, ale wyglądały dla mnie zbyt nieprawdopodobnie w odniesieniu do świata rzeczywistego. Sugerowałem więc wtedy poprawki.
Laurent Cantet: Na początku stworzyliśmy zarys, rdzeń filmu, żeby go potem zmieniać i korygować w ciągu całego roku zaplanowanych przygotowań, tak samo jak to robiłem podczas kręcenia Zasobów ludzkich. Chcieliśmy wykorzystać naprawdę istniejącą szkołę, w której, w czasie trwania zdjęć, wszyscy członkowie akademickiego życia mogli by się zintegrować. Pierwszą szkołą, którą postanowiliśmy sprawdzić, była ta, do której chodził Françoise - Dolto Junior High w Paryżu. Była odpowiednia (z pewnością tam właśnie kręcone byłyby zdjęcia, gdyby nie to, że szkoła akurat przechodziła remont). Młodzież występująca w filmie to uczniowie z Dolto, wszyscy nauczyciele również tam uczą, włączając w to Julie Athénol i pana Simoneta, dyrektora szkoły. Za wyjątkiem matki Souleymane'a, której to postać w filmie jest najbardziej zmyślona, rodzice w filmie są prawdziwymi rodzicami tych uczniów.
Gwiazdy szkolnego korytarza
Laurent Cantet: Z młodzieżą zaczęliśmy pracować w listopadzie 2006 roku i byliśmy ze sobą przez cały szkolny rok. W każdą środę prowadziliśmy otwarte warsztaty, na które mogli uczęszczać dzieciaki z trzeciej i czwartej klasy. Nie licząc tych, którzy pojawili się tylko raz, brało w nich udział około 50 uczniów. Prawie wszyscy ci, którzy tworzyli filmową klasę, byli z nami przez cały rok. Nieliczni odeszli.
François Bégaudeau: 25 z 50 nieco odbiega od tego, co określa się zwykle jako casting wśród młodzieży: "Obejrzeliśmy 3000 dzieciaków, wśród których udało nam się znaleźć gwiazdę." Jednak parę gwiazd można znaleźć niemal wszędzie.
Laurent Cantet: W ciągu roku szkolnego klasa nabrała pewnych kształtów. François brał udział we wszystkich warsztatach. Krok po kroku uczyliśmy się, jak coraz lepiej poznawać uczniów, wciąż poszukując w nich tego, co na początku określiliśmy w naszym założeniu. Postacie z pierwotnego scenariusza, które istniały tylko dzięki wydarzeniom, które same tworzyły, stawały się coraz bardziej określone, zdefiniowane. Na przykład spodobał mi się młody Chińczyk występujący w książce, bo jego francuski wciąż był słaby i przydarzyła mu się ta przykra sytuacja związana z deportacją jego rodziców. Ale już w filmie ta sama postać, Wei, zawdzięcza sporo chłopakowi, który go zagrał. Nie dodaliśmy ani słowa do jego autoportretu, w którym opisał, jak wstydzi się za innych.
François Bégaudeau: W książce Ming jest bardzo pracowity. Nie mówi zbyt wiele, ponieważ mocno się koncentruje, a poza tym nie czuje się jeszcze zbyt pewnie z francuskim. Wei zupełnie odwrotnie, jest niezwykle gadatliwy. Na pierwszych warsztatach potrafił wygłaszać półgodzinne monologi, bez jakiegokolwiek zmieszania faktem, że jego dwujęzyczność daleka była od doskonałości.
Laurent Cantet: Korzystaliśmy z całej gamy różnych pomysłów w zależności od tego, jak zostali skonstruowani nasi bohaterowie. Arthur, gotycki dzieciak, nie był na przykład w ogóle przewidziany w scenariuszu. Jednak na kilka tygodni przed zdjęciami, gdy kostiumograf sprawdzała garderobę spytała, czy jeden z uczniów nie zechciałby ubrać się w gotyckim stylu. Arthur się zgodził. Myslę że chciał doświadczyć czegoś, na co w rzeczywistości by się nie odważył. Dał więc nura w świat fikcji. Ja pociągnąłem to nawet nieco dalej, prosząc jego matkę, by zrobiła z tego problem podczas spotkania z nauczycielem. To było w zasadzie jedyne spotkanie, którego byłem, powiedzmy, przewodnikiem. Pozostali rodzice sami proponowali tematy rozmów, opierając się na oczekiwaniach, jakie mieli naprawdę wobec swoich dzieci.
François Bégaudeau: Większość z postaci została stworzona. Pod koniec filmu myślisz: "to wspaniałe dzieciaki, ale to nie są prawdziwi aktorzy, są tak naturalni, ponieważ odgrywają swoje życie." Ale to nie do końca jest prawda!
Laurent Cantet: W czasie warsztatów inicjowaliśmy pewne sytuacje, by sprawdzić, czy uczniowie poradzą sobie z taką lub inną sceną. Pewnego dnia poprosiłem Carla, by był bardzo agresywny wobec nauczyciela, a on zaproponował scenę z niespodziewanym atakiem złości. Po paru sekundach z kolei ja zaproponowałem kolejną sytuację: taką, że on przychodzi z innej szkoły, z której go wyrzucono i teraz stara się być fajnym dzieciakiem. Natychmiast stworzył bardzo skrytą postać, onieśmieloną przez François. Ta scena jest właśnie w filmie.
François Bégaudeau: Kiedy przyszła kolej na kręcenie sceny, w której Khoumba i ja się kłócimy, powiedzieliśmy Rachel, która również bierze w tym udział: "wyprowadź go z równowagi." Tak słodka i miła w prawdziwym życiu, potrafiła spełnić moją prośbę.
Laurent Cantet: Chyba najdalej w kreowaniu własnej postaci posunął się Franck (filmowy Souleymane). Tak naprawdę jest bardzo zdystansowanym, słodkim chłopcem, zupełnym przeciwieństwem filmowej postaci. Musieliśmy sprawić, by stał się twardym gościem. Całkowicie zmieniliśmy jego wygląd, do tego stopnia, że w czasie pierwszych przymiarek czuł się jakby był w przebraniu. Właściwie to ubrania pomogły mu wcielić się w jego postać. W każdej scenie zaskakiwał mnie łatwością, z jaką potrafił pokazywać brutalność i przemoc. Esmeralda jest Esmeraldą: monolityczna, spokojnie podążająca za wszystkimi instrukcjami, jakie jej dawałem. Myślę zwłaszcza o tym, w jaki sposób opowiadała o Republice Platona. Kiedy mieliśmy kręcić tą scenę, François opowiedział jej o tej książce, której ona nigdy nie czytała. Zanim ustawiliśmy kamerę, poprosiłem ją, by mówiła o Sokratesie tak, jakby znała go osobiście. Od pierwszego ujęcia jej interpretacja książki była zarówno precyzyjna, jak i niekompletna. Byłem tym niezmiernie poruszony, chyba tak samo jak nauczyciel w takich chwilach.
François Bégaudeau: Pomijając swobodę improwizacji, warto również wspomnieć, że kiedy już scena była nakręcona, wszyscy potrafili w identyczny sposób zagrać ją raz jeszcze, z niezwykle naturalnym i precyzyjnym aktorstwem. Uczniowie czy nauczyciele - nigdy nie miałem uczucia, by aktorstwo ich paraliżowało. Pialat powiedział kiedyś, że zapominamy o tym, że ludzie są "grającymi świniami" (jego wyrażenie). To się z pewnością tyczy młodzieży w tym filmie i być może również jest prawdziwe w odniesieniu do całego ich pokolenia. Szkoła przerabia ich savoir-vivre, definiuje na nowo, być może dlatego, że jest miejscem, w którym każdy ma do odegrania swoją rolę, musi udawać, oszukiwać. Myślę że właśnie poprzez gadanie, kłamanie i udawanie najgorsi uczniowie rekompensują sobie wszystkie trudności.
Laurent Cantet: Kiedy proszę ucznia, by zagrał ucznia, albo nauczyciela, by grał nauczyciela nie oczekuję od nich, by wyrażali siebie takich, jacy są naprawdę. Widzę w tym raczej miejsce na reinkarnację, na aktorstwo. Postacie mogą być tworzone na podstawie wyobrażeń, jakie mają o sobie aktorzy, o swoim sposobie wyrażania się, sposobie bycia. Nauczyciele, tak jak uczniowie, od samego początku byli zaangażowani w opracowanie swoich postaci. W czasie warsztatów, kiedy musieli improwizować pewne sceny, bardzo otwarcie krytykowali własne metody nauczania, często też kwestionowali moje propozycje. To jeden z najbardziej ekscytujących momentów w czasie prac nad filmem. Zawsze jest w tym odrobina czegoś tajemniczego.
Oporni na słowa
Laurent Cantet: Nasza młodzież nie miała nigdy w ręku scenariusza. Zauważyliśmy, że kiedy improwizują zgodnie z naszymi wskazówkami potrafią sami nawiązać rzeczową rozmowę: konkretne wyrażenia, wymiany zdań, których pełno było w książce François, tak jakby zawarł w niej jakieś archetypy języka.
François Bégaudeau: Większość filmów o młodzieży pokazuje ją jako monosylabiczną, za wyjątkiem oczywiście Uniku ( w reżyserii Abdela Kechiche). Dla nas siłą napędową Klasy jest raczej gadatliwa i pełna życia młodzież, wcale nie melancholijna i skryta w sobie. Widzowie mogą sobie wyobrażać Esmeraldę samotnie śniącą w swoim domu, film jednak pokazuje ją nam tylko w klasie, jej obecność tam to tylko kawałek jej codziennego życia. Co do języka, podejście do niego jest tutaj trochę inne niż w filmie Kechichego. Świat w Uniku dzieli się na tych, którzy w każdej chwili mają coś do powiedzenia na każdy temat i na tych, którzy nie mają tej zdolności, przez co są zagubieni, zarówno w szkole, jak i w szeroko pojętym społeczeństwie. Klasa rozprawia się z problemem: jak brak znajomości języka oddziałuje na wszystkich.
Laurent Cantet: Czasem obserwujemy wielką językową radość, nawet kiedy dany bohater nie do końca mówi o tym, czego oczekuje od niego nauczyciel. Minutę później mogą już nie potrafić się wysławiać: "Wiem co chcę powiedzieć, ale nie mogę znaleźć odpowiednich słów."
François Bégaudeau: Nieustannie poruszamy się między płynnością i nieudolnością, w jedną albo w drugą stronę. W tym sensie film odrzuca generalizowanie: nie ma użalania się nad jałowością młodzieżowego języka, ani zachwycania się przypadkiem jakiegoś geniuszu wśród "tych ludzi."
Laurent Cantet: Film koncentruje się wokół języka. Chciałem uchwycić te chwile niewiarygonych przemówień, które tak często zdarzją się w klasie, gdzie nie liczą się układy czy status, tylko to, do kogo będzie należało ostatnie słowo. To gra, w której młodzież radzi sobie doskonale, taka retoryka bez wyjścia, w którą również nauczyciele często dają się wciągnąć. Poza tym często zdarzają się nieporozumienia, często ktoś rozumie tylko połowę tego, co zostało powiedziane. Czasem można powiedzieć za dużo, jak zrobił to François podczas spotkania nauczycielskiego - z jego słów " ograniczony naukowo " zostaje zapamiętane jedynie " ograniczony ", co ostatecznie doprowadzi do dyscyplinarnego spotkania w sprawie Souleymane'a.
Żywy eksperyment
Laurent Cantet: Chciałem, by zdjęcia były kontynuacją naszych improwizacyjnych warsztatów, z tą samą dawką wolności. Kamera HD (z ang. HD - High Definition, kamera o wysokiej rozdzielczości ; przyp. tłum.) była koniecznością. Kiedy kręciłem Zasoby Ludzkie zauważyłem, że zarówno koszt, jak i waga 35 milimetrowej standardowej kamery nie pozostawia zbyt wiele miejsca na improwizację. Wszystko było już ustawione i ciężko było już cokolwiek zmieniać na planie. Przy Klasie chciałem mieć możliwość nieprzerwanego kręcenia przez 20 minut, nawet gdyby nic się nie działo, wiedziałem bowiem, że czasem wystarczy jedno zdanie, by znów zaczęło się wszystko na nowo. W klasowych scenach François zaczął od konkretnego tematu. Czekaliśmy więc na " ten " moment, na punkt zwrotny, który miał nadejść. Wyjaśnialiśmy tę sytuację dwóm, trzem uczniom, którzy brali udział w danej scenie, dawaliśmy im pewne wskazówki. Na przykład kiedy François zaczynał o czymś dyskusję, chcieliśmy, by reagowali w ten lub inny sposób. Nie wiedzieli jednak wszystkiego. Inni odkrywali co się dzieje krok po kroku już w czasie ujęcia. François był w pewnych scenach niczym przewodnik, ja zaś interweniowałem tylko w czasie ujęć, prosiłem, by ktoś był bardziej szczegółowy, lub żeby ktoś inny udzielał riposty. Wspaniale było patrzeć, jak zaczynali raz jeszcze, z tą samą energią jak wcześniej, zanim im przerwałem i z uwzględnieniem wszystkich moich wskazówek.
François Bégaudeau: Oczywiście wszystkie nasze wtrącenia były adekwatne do sceny w klasie, ponieważ to nauczyciel jest tym, który pozwala uczniom wypowiadać się, a czasem prowokuje uczniów we właściwym momencie. Tak samo zresztą z rodzicami uczniów. Miałem wciąż na uwadze sugestie Laurenta i udało mi się znaleźć sposób na uzyskanie tych wrażliwych momentów, na których zależało nam najbardziej.
Laurent Cantet: Szybko zdałem sobie sprawę, że aby pokazać to, co zaplanowaliśmy, będziemy potrzebować trzech kamer. Piewrszą zawsze skierowaną na nauczyciela; drugą na ucznia występującego w danej scenie i trzecią gotową na pojawiające się dygresje: przewracające się krzesło, dziewczynę obcinającą włosy przyjaciółce, romarzoną uczennicę niespodziewanie włączającą się do biegu wydarzeń - na detale codzienności w klasie, których w żaden sposób nie udałoby się nigdy odtworzyć, powtórzyć. Musieliśmy też jednak przewidywać wybuchy, wrażliwe sytuacje, mogące zamienić się w scenę. Klasa, w której kręciliśmy była kwadratowa. Zrobiliśmy z niej prostokąt, dodając techniczny, dwu, trzymetrowy korytarz. Wszystkie trzy kamery stały po tej samej stronie, zawsze ustawione w ten sam sposób: nauczyciel na lewo, uczniowie na prawo. Rzadko pokazywaliśmy uczniów od frontu. Chcieliśmy kręcić w stylu meczu tenisowego, co wymagało umieszczenia nauczyciela i uczniów na równych pozycjach. Siedziałem przed monitorami, dzięki czemu mogłem dawać wskazówki operatorowi, by przesunął się w jedną czy w drugą stronę, gdzie wierzyłem, że coś może się wydarzyć. Wspólnie z François uczyliśmy się oceniać reakcje uczniów, tak żeby mieć pewność, że kamera jest na właściwym miejscu. Sposób, w jaki François kierował jakąś sceną w klasie, oczywiście po tym jak omówiliśmy nasze cele i wyniki, wymagał zrozumienia, jakie rzadko widzimy pomiędzy aktorem i reżyserem (ogólnie aktor robi to, czego wymaga od niego reżyser) czy między scenarzystą a reżyserem. Klasa różni się więc pod tym względem od wszystkich moich poprzednich filmów. Jest wynikiem całkowicie rozdzielonej odpowiedzialności.
François Bégaudeau: Oj, nie przesadzajmy! Nie spodziewałem się jednak, że wzmianka na temat Sokratesa w mojej książce będzie niczym wskazówka. Po prostu jeden z uczniów pewnego razu podszedł do mnie, by opowiedzieć mi o Republice. To była w książce wzniosła chwila, a Laurent chciał, by znalazło się to również w filmie.
Laurent Cantet: To pasowało tak doskonale, że zacząłem się zastanawiać, czy nie jest zbyt dydaktyczne. Choć jeśli ktoś próbuje znaleźć w tym filmie coś pedagogicznego, dla mnie jest to w porządku. Jeśli nauczyciel mówi do uczniów jak do dorosłych, może to się wydawać poważne, ale często ma to na nich większy wpływ niż gdyby obchodził się z nimi delikatnie. W ten sposób można sprawić, by byli bardziej aktywni w klasie. Tak samo kiedy używa się w tym celu ironii, żeby zachęcić młodzież do intelektualnego wysiłku. François nie wstydzi się być z uczniami szczerym, ja go za to szanuję, on pokazuje przez to, że są warci tego, by poświęcić im swój czas. Uczy w taki sposób, że stara się w każdym z nich coś odkrywać, nawet gdy to może się okazać bolesne, chce zwrócić ich uwagę, pokazać, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Jeśli myślisz o demokracji w klasie, to ona właśnie w czymś takim się przejawia.
François Bégaudeau: Moja postać została oczywiście stworzona. Ale w pewnych ujęciach wypowiadam się w taki sposób, jak robię to naprawdę jako nauczyciel. Mogę się tu odnieść do sceny, w której Souleymane pyta mnie, czy jestem homoseksualistą. Większośc nauczycieli ucięłaby natychmiast taką dyskusję, albo, co gorsza, napisała w zeszycie uwagę do rodziców. Ja natomiast wyczekuję wręcz sytuacji, z których mógłbym coś wynieść: bądź jak Sokrates, odrzuć ten archaiczny obraz uczniów. Ważne jest też jeszcze coś: mogę z ciebie kpić, ale muszę zaakceptować to, że w każdej chwili możesz się ze mnie naśmiewać albo nawet nazwać mnie dupkiem.
Nikt nie jest do końca zły
Laurent Cantet: Nie było mowy o tym, by z François zrobić bohatera. Kiedy ktoś podejmuje ryzyko, coś może się nie udać, ktoś może sprowokować nieporozumienie. Pracowaliśmy w tym kierunku.
François Bégaudeau: Gdybyśmy skupili się tylko na podstawach słownej zręczności i wymowie, skończylibyśmy jako lewicowe "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" z dodatkiem poważnych społecznych komentarzy w stylu Canteta. A tego nie chcieliśmy.
Laurent Cantet: Kiedy kręciliśmy sceny na dziedzińcu szkoły, François był naszym dowódcą. Kazałem mu zapomnieć o naszym skrypcie, przyjąć pozycję osłabionego, on i tak już wiedział, że popełnił błąd, a dodatkowo był w mniejszości. Kiedy dochodzi do starcia, nauczyciel nie zawsze jest mistrzem rozgrywki. W klasie nauczyciel zadaje trudne pytania, ale i uczniowie potrafią wystawić go na ciężką próbę. Przychodzi mi na myśl zwłaszcza scena, kiedy na pytanie o różnice między językiem mówionym a pisanym odpowiada, że jest to kwestia intuicji. Widzimy go pod koniec, jak zaczyna mu brakować argumentów, osaczonego przez masę pytań, na które musi jeszcze odpowiedzieć.
François Bégaudeau: Jest też taki moment, kiedy prosząc uczniów o napisanie autoportretu mówi: "Wasze życie jest interesujące." Z pedagogicznego punktu widzenia nie bez przyczyny to mówi. Choć Angelica odpowiada: "Nie sądzę, żeby nasze życie aż tak cię interesowało." I ona również ma rację! Każdy ma rację w tej historii.
Laurent Cantet: To samo dotyczy nauczycieli, którzy rozmawiają o technikach uczenia. Kiedy dochodzą do trudnej sprawy Souleymane'a punkt wyjścia jest dla nich oczywisty: Souleymane musi zostać usunięty. Ale brak jest całkowietgo przekonania. Wręcz przeciwnie, nikt nie jest pewny tego, co mówi: ktoś stwierdza jedną rzecz, ktoś inny dodaje coś od siebie, tak że to, co zostało przed chwilą powiedziane, zaczyna brzmieć niepewnie. Chciałem pokazać, jakie myślenie to wywołuje. Ta scena pozwala nam również zatrzeć granicę pomiędzy François a pozostałymi nauczycielami. François jest częścią tej dyskutującej grupy, nie jest przeciwko niej, on jest razem z nią.
François Bégaudeau: Wierzę, że w porównaniu z tradycyjnymi filmami francuskimi Klasa jest filmem, w którym nie ma prawdziwej winy.
Laurent Cantet: Ten film nie próbuje oskarżać czy bronić którejś ze stron. Każdy ma swoje słabości, chwile wielkie i małostkowe. Każdy potrafi coś przewidzieć lub też czegoś nie dostrzec, zrozumieć albo być niesprawiedliwym. Mam wrażenie, że film pokazuje coś paradoksalnie pozytywnego: szkoła bywa czasem bardzo chaotyczna, bezużyteczna, czasem zniechęca, ale potrafi też okazać się miejscem szczęśliwym i pełnym wdzięku. I w tym chaotycznym świecie może narodzić się mnóstwo mądrości.
François Bégaudeau: Zawsze czerpałem radość z uczenia. Jeszcze większą dawało mi przebywanie w jednej klasie z trzydziestoma dzieciakami, usiłowanie nawiązania kontaktu z nimi.
Laurent Cantet: Ten swoisty pakt równości pomiędzy nauczycielem a uczniami załamuje się w trzeciej części filmu, w czasie afery wokół posiedzenia dyscyplinarnego. Choć nie jest zerwany całkowicie. Ponieważ cały film obrazuje funkcjonującą utopię. Nie wizję teoretyczną czy też afirmację, jaka powinna być szkoła, ale obraz szkoły takiej, jaka czasem jest naprawdę.
François Bégaudeau: Szkoła nieustannie wytwarza wspaniałe sytuacje. Ale dobrze wiadomo, że w tym samym czasie dyskryminuje, nie traktuje wszystkich na równi, oszukuje, etc. To właśnie było podstawą tego filmu. To napięcie znajduję również w moich ulubionych filmach. Rozwój scenariusza prowadzi nas do rozłamu, katastrofy. Każda sytuacja staje się utopią, a suma ich wszystkich jest tragedią. To jest właśnie film Laurenta. Widzimy historię upadku. Z drugiej strony, możemy zatrzymać chwile konkretnej utopii.