Reklama

"Kiedy łzy przeminą": REŻYSER O FILMIE

O pamięci: 1960 to był całkiem dobry rok; początek dekady, preludium lat 60. Wracając myślami do tych czasów, wydaje mi się, że słońce świeciło jakby jaśniej, powietrze było bardziej rześkie, na ulicach słychać było dźwięki dochodzące z daleka z bezprzewodowych odbiorników?

O pamięci: 1960 to był całkiem dobry rok; początek dekady, preludium lat 60. Wracając myślami do tych czasów, wydaje mi się, że słońce świeciło jakby jaśniej, powietrze było bardziej rześkie, na ulicach słychać było dźwięki dochodzące z daleka z bezprzewodowych odbiorników?

Co za wspaniałe uczucie... Zupełnie jak sen. Tak, to łatwo mógł być sen. Wraz ze wspomnieniami, nikomu nie udałoby się uciec od tej optymistycznej różowości wkradającej się w rzeczywistość. Złe wspomnienia wyblakną z czasem. To, co naprawdę chcemy pamiętać zostanie zapamiętane z rozczuleniem.

O miłości: Na początku chciałem opowiedzieć historię miłości dziejącej się w tych początkowych latach dekady, to jak miłość może być zgubna dla wielu z nas oraz to jak nie można było znaleźć na nią lekarstwa. Czas potrafi goić rany, ale nie ma sposobu by skleić złamane serce.

Reklama

O kinie: Pokochałem kino już jako dziecko. Najbardziej pociągało mnie w nim to, iż zawsze mogłem zatracić się w nowo stworzonym świecie: mogłem płakać, śmiać się, popaść w złość, czuć się upośledzony?

Cieszyłem się niezmiernie tymi uczuciami. Naprawdę nie sądzę by miało to jakieś większe znaczenie, czy moje filmy są dobrze, czy też źle przyjmowane przez krytykę. To, co najistotniejsze dla mnie, to udana próba sprawienia, by widz wychodząc z kina czuł, że film sprawił mu przyjemność. I tylko to mnie obchodzi, to jest dla mnie całym światem. Chciałbym przekazać innym to, co mi osobiście dało kino.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kiedy łzy przeminą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy