"Karol - papież, który pozostał człowiekiem": GENEZA FILMU
Jak opowiedzieć o kimś takim, jak Jan Paweł II – papież, który bezsprzecznie przyczynił się do przekształcenia świata? Jak opowiedzieć o pontyfikacie, który trwał prawie dwadzieścia siedem lat, który „wpisał się” we wszystkie wydarzenia, pozytywne i tragiczne, które cechowały przełom drugiego i trzeciego tysiąclecia?
Otóż, muszę tu oznajmić, że - jeśli wybraliśmy dobrą drogę – to jest to zasługa trzech osób należących do świata watykańskiego. Wszyscy trzej są wybitnymi znawcami biografii Jana Pawła II. Zawsze chętni do udzielania wskazówek. I, co najcenniejsze, bez śladu tego klerykalizmu, który jeszcze całkowicie nie zaniknął w pewnych kręgach kościelnych.
Pierwsza rada pochodziła od arcybiskupa Leonardo Sandri, Zastępcy Sekretarza Stanu, to znaczy „ministra spraw wewnętrznych” Stolicy Apostolskiej. Pewnego wieczoru w domu Pietra i Camilli Valsecchi rozmawialiśmy o tym, jak zorganizować nową fabułę. Arcybiskup Sandri słuchał uważnie, w milczeniu i w pewnym momencie powiedział: „Jeśli w pierwszym filmie opowiadaliście o człowieku, który został papieżem, teraz, moim zdaniem, powinniście opowiedzieć o papieżu, który pozostał człowiekiem”.
I tak to było. Rzeczywiście, tytuł „Karol” pozostał ten sam, dla podkreślenia spójności ludzkiej i chrześcijańskiej drogi życiowej Karola Wojtyły, najpierw w Polsce, a potem na tronie Piotra. Jednak i podtytuły, choć odnoszą się do różnych momentów historycznych, łączy wspólny mianownik, gdyż obydwa odwołują się do tego głębokiego wymiaru człowieczeństwa, który zawsze cechował życie Karola. Reżyseria Giacomo Battiato mocno podkreśliła ten aspekt. Życie prywatne Jana Pawła II ciągle splata się z życiem publicznym. Ważne przemówienia, ważne zdarzenia nabierają zawsze, prędzej czy później, charakteru „prywatnego”, ludzkiego. W filmie, tak jak to było w rzeczywistości, Jan Paweł II nigdy nie jest monarchą, który sam rządzi Kościołem. Wokół niego jest wielu mężczyzn i kobiet - ale także dzieci i młodzież, których obecność nie jest tylko dekoracją, lecz służy jaśniejszemu określeniu osobowości papieża Wojtyły.
Druga rada przyszła od kardynała Roberta Tucci. Kolejne znane nazwisko - dyrektor „Civilta Cattolica”, następnie dyrektor Radia Watykańskiego, a przede wszystkim, przez wiele lat organizator podróży papieskich. Tucci jasno to widział: „Nie dajcie się opanować pokusie i zarozumiałej chęci zrekonstruowania całego pontyfikatu. Musicie wybrać i jednocześnie dać do zrozumienia, że dokonaliście pewnego wyboru”.
I także w tym wypadku posłuchaliśmy rady. Ograniczeni przede wszystkim krótkim czasem i zwartym rytmem fabuły. Wybraliśmy pewne przemówienia i pewne podróże spośród innych. Preferowaliśmy pewne czyny, pewne przedsięwzięcia kosztem – nieuchronnie – innych gestów i innych ważnych inicjatyw. Musieliśmy dokonać wyboru, często bolesnego, nawet między różnymi emocjami, które ten lub inny wybór był w stanie wzbudzić.
Rzecz jasna, każdy widz – mający we własnym sercu i we własnej wyobraźni osobisty wizerunek Karola Wojtyły – może zganić ten lub inny wybór, skrytykować go. Nie może jednak kwestionować dobrej wiary i troski, z jaką staraliśmy się odtworzyć jak najbardziej wyrazisty „portret” (jak to ujął Giacomo) tego charyzmatycznego, podróżującego, a przede wszystkim tak wszechstronnego papieża. Był człowiekiem słowa, słowa często improwizowanego, ale również człowiekiem gestu, gestu „wymyślonego” na poczekaniu i wreszcie – człowiekiem uczuciowym, co więcej, okazującym głęboką miłość dla każdej istoty ludzkiej, zwłaszcza dla najbiedniejszej, najbardziej bezbronnej.
Wydaje nam się, że „portret” ten jawi się z dostateczną wiernością w dwóch częściach filmu. Pierwszą dominuje starcie z ateistycznym komunizmem i zamach na papieża, ale nie tylko. Druga – w tym miejscu chciałbym wspomnieć wielką pracę, wykonaną przez moich kolegów scenarzystów, Monicę Zapelli i Gianmario Pagano – przedstawia trzy dramatyczne wyzwania, z którymi Jan Paweł II musiał się zmierzyć: coraz bardziej zmaterializowane społeczeństwo zachodnie, żyjące w liberalizmie bez zasad i w kulturze pod znakiem śmierci; wyzwanie wojny i terroryzmu, który domaga się „religijnego” zatwierdzenia; wyzwanie choroby, która go dotknęła. Papież zdaje się przegrywać każdą z tych bitew, a jednak, mimo swojej samotności w tej walce o obronę życia ludzkiego i przywoływaniu argumentów za pokojem, to on wskrzesza nadzieję świata, z dnia na dzień coraz bardziej zalęknionego; to on, nigdy nie ukrywając własnego cierpienia, uczy ponownie ludzkość jak przetrwać, w pogodzie ducha i z odwagą.
W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o pewnej osobie, jednej z tych, które podczas ostatnich lat były najbliżej papieża. Osoba, która codziennie pracowała dla niego, pomogła mu przy redagowaniu jego ostatniej książki, „Pamięć i tożsamość”, i przeżyła jego śmierć jak ktoś, kto ogląda odejście własnego „ojca”. Mowa o księdzu Pawle Ptaszniku, odpowiedzialnym za sekcję polską Sekretariatu Stanu. To on był naszym trzecim „doradcą”. A raczej, trzeba by powiedzieć, naszym towarzyszem, naszym przewodnikiem, gdyż asystował nam przy pracy zarówno nad pierwszą, jak i nad drugą częścią filmu.
Niemożliwe jest zrelacjonowanie wszystkich rad, wszystkich wskazówek, których nam udzielił. Ale chciałbym jedno powiedzieć. Chciałbym wspomnieć o jego naleganiach, aby film uwypuklił w sposób wyraźny głęboką duchowość Karola Wojtyły. Zbyt często wlepiano mu etykietki polityczne czy dyplomatyczne, zupełnie nie pasujące do jego ducha, mentalności i sposobu przeżywania wiary. Był człowiekiem Boga, w każdej chwili i w każdej okoliczności. I właśnie poprzez sposób przeżywania Ewangelii potrafił ukazać ludziom oblicze Boga.
Oto Karol Wojtyła, jakiego chcieliśmy przedstawić, jako człowieka i papieża.