"Kariera Nikosia Dyzmy": AKTORZY O SWOICH POSTACIACH
Andrzej Grabowski:
"Roman Kiliński określa się jako potomek szewca Kilińskiego. Ale więcej w nim z szewca, niż z Kilińskiego. To człowiek, jakim w rzeczywistości nie chciałbym być. Zbił swój majątek niezbyt uczciwymi metodami, przekrętami, kombinowaniem. Pokazując człowieka takiego, jak Romek, ukazujemy pewną wyrazista i dobrze widoczną w Polsce kategorię ludzi. Nie jest to zdecydowanie negatywna postać, bo nasz film to nie kino moralnego niepokoju, ale po prostu dobra komedia; Romek to człowiek przedsiębiorczy i pomysłowy, i w tych swoich przekrętach i pomysłach (np. na unikanie ceł), po prostu zabawny".
Andrzej Beya Zaborski:
"Władeczek to przeciętny obywatel trudniący się zajęciem grabarza. Dużych potrzeb nie ma. Pochówki są, więc i są z tego pieniądze na wódeczkę. Niby człowiek beż żadnych wymagań, ale w pewnym momencie się okazuje, że jednak i w nim drzemie ambicja. Kiedy Nikoś pnie się po szczeblach kariery, to i jemu się światełko w tunelu zapala. Postać jest zdecydowanie komediowa, dość sympatyczna i wyrazista".
Tomasz Sapryk:
"Kto to jest Niemrawy? Filozof, który wybrał życie grabarza. Tam - na cmentarzu - wszystko jest proste. To nie jest głupi facet, ale już chyba nie ma siły mówić, bo za dużo alkoholu wypił. Na pytanie, jak się wpisuje w bogatą tradycję grabarza w polskim filmie, odpowiada: Nie śmiałbym się z takimi klasykami kina porównywać... To zawsze są dosyć trudne role dla aktorów. Poruszamy się w sferze wyobraźni. Aktor ma za zadanie bronić - mimo wszystko - postaci; nie chodzi o to żeby ośmieszać takich bohaterów; oni mają swoją filozofię, swoją godność".
Łukasz Lewandowski:
"Gram asystenta pana Dyzmy, nazywam się Poraziński. Jaki jest? Przede wszystkim kompetentny. Uciekam od stereotypu subiekta czy cwaniaka, bo tych postaci jest w tym filmie już dostatecznie dużo. Ale to człowiek - dosłownie i w przenośni - w poważnym cieniu pana Dyzmy. Ale w końcu taka jest rola asystenta".
Krzysztof Globisz:
"Gram ministra Jaszuńskiego. To nie pierwsza moja „polityczna" rola. Zagrałem już polityka w spektaklu telewizyjnym Andrzeja Wajdy „Bigda idzie". Jaszuński to człowiek, który - tak jak zresztą sam to mówi - ma za sobą przeszłość „górną i chmurną", ale 20 lat, które upłynęło od czasów, kiedy dopominał się o wolną Polskę sprawiło, że stał się skorumpowany, uwikłany w układy, zależności. Na pytanie, czy nie boi się „popaść w publicystykę" w kreowaniu roli współczesnego polityka, Krzysztof Globisz odpowiada: Trzeba myśleć o tym, że się gra człowieka, a nie postać polityczną, szukać jego ludzkich cech, takich, które są w każdym z nas, niezależnie o tego, czy jest się policjantem, politykiem czy księdzem".