Reklama

"Kapitan Corelli": WSKRZESZAJĄC KEFALINIĘ Z LAT 40.

Scenograf Jim Clay po raz pierwszy odwiedził Kefalinię na dwa lata przed rozpoczęciem zdjęć. „Początkowo nie wiedziałem, że będzie to film o wojnie i katastrofach, jakie miały tu miejsce. Kiedy już poznałem temat filmu, postanowiłem stworzyć na ekranie świat, który utwierdziłby moje pierwsze wrażenie o wyspie i zarazem przerażenie, że w tak pięknym miejscu dokonano rzezi tysięcy ofiar”.

Pierwszym wyzwaniem była wspaniałą uroda wyspy. „Niemal każdy widok wygląda tu jak z pocztówki, co mogłoby mieć fatalny wpływ na tragiczny wymiar filmu - mówi Clay. - Bardzo uważnie obejrzeliśmy okolicę i wybraliśmy bardziej stonowane miejsca”.

Reklama

Innym wyzwaniem było budowanie każdej dekoracji od podstaw. Trzęsienie ziemi w 1953 roku zniszczyło dokładnie każde miejsce na wyspie, nie pozostawiając nic, co miałoby związek z czasem wojny. Potrzebne były dwa plany - port, w którym mogły cumować duże okręty, na których rozgrywałaby się część akcji i które zostałyby zbombardowane. Innym ważnym miejscem była wioska, gdzie mieszkałyby główne postacie.

Chociaż fabuła toczy się głównie w Argostolionie, nie można było tam kręcić. Po trzęsieniu ziemi Argostolion został przebudowany i jest dziś nowoczesnym miastem, w którym nie mogłaby się rozgrywać historia sprzed 60 lat.

Filmowcy osiedlili się w mniejszym miasteczku - Sami. „Sami nie tylko miało odpowiedni port, ale i scenerię, w której można było wybudować naszą wioskę - mówi Clay. - To było zgodne z moim pragnieniem: wolałem mieć wszystkie plany filmowe w jednym miejscu, niż ciągle się przenosić. Bywa, że publiczność dostrzega takie łączenie miejsc i odrzuca film”.

Rozwiązaniem było wynajęcie pobliskiego hotelu Kastro na trzy miesiące. Jego pomieszczenia wykorzystano na biuro oraz powierzchnie magazynowe, a Clay mógł budować wokół hotelu swoją wizję tak, jakby budynek stał w samym centrum Argostolionu. Na szczęście, hotel stoi daleko od innych zabudowań, które musiały ulec zniszczeniu podczas hitlerowskiego ataku na wyspę. Budując miasto i wioskę, Clay inspirował się zabudową wyspy Korfu. Tworzył domy wielkości naturalnej, z kolumnadami, wewnętrznymi podwórzami, przesmykami.

Także dla operatora Johna Tolla uroda wyspy okazała się problemem. „To wszystko powinno wyglądać realnie i wiarygodnie, nie wzbudzając jednocześnie nostalgii czy sentymentalizmu”.

Współpraca Maddena, Tolla, Claya i kostiumologa Alexandry Byrne trwała przez cały czas zdjęć. Byrne wykorzystała rodzinne albumy jako inspirację kostiumów i mundurów: „Włoskie wytwórnie mają mnóstwo kostiumów z epoki, tyle że nie pasują one na nasze współczesne, wytrenowane na siłowniach ciała”.

Innym problemem był materiał, który powinien wypłowieć na słońcu. Mieszkańcy Argostolionu chodzili modnie ubrani, „ale wieśniacy byli ubodzy i nosili byle co, toteż ich stroje nie dotrwałyby do naszych czasów” - przyznaje Byrne. Kostiumy Pelagii były szyte na miarę Penélope Cruz i zgodnie z jej wymaganiami.

Mieszkańcy Kefalinii życzliwie przyjęli filmowców, nie tylko ze względu na ekonomiczny aspekt ich pobytu, ale także dlatego, że film dotyka tragicznych kart historii wyspy. Młodsi znali dawny wygląd wyspy tylko z fotografii, u starszych odżyły wojenne wspomnienia, zwłaszcza kiedy do portu zawinęły okręty wojenne, a na ulicach pojawiły się czołgi i inne wozy bojowe. David Morrissey długo będzie pamiętał wymowne spojrzenie starca, którego spotkał idąc na plan w hitlerowskim mundurze. To najlepszy dowód na to, że zamiar wskrzeszenia historii powiódł się w całej rozciągłości.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kapitan Corelli
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy