"Joint Venture": TWÓRCY O PRODUKCJI
Producent i scenarzysta, Mark Crowdy: „ Pochodzę z Kornwalii i często wspominam różne historie, jakie słyszałem od mojej matki. Kiedyś opowiedziała mi o kobiecie, której mąż nagle zmarł, a ona dopiero po jego śmierci dowiedziała się, że na skutek różnych machinacji finansowych, zaprzepaścił on cały ich majątek. W Los Angeles dowiedziałem się, że uncja dobrej jakości marihuany jest droższa od uncji złota.
Czemu więc nie uprawiać takiego złota ? Połączyłem te wątki i tak powstał szkic scenariusza. Potem poszukiwałem do współpracy autora scenariuszy i w tym celu spotkałem się Catem Villiersem, który później został producentem wykonawczym.
Cat Villiers, producent wykonawczy: „Siedzieliśmy w knajpie, gdy podszedł do nas mój stary kumpel, Craig Ferguson. To facet o wielu talentach: jest aktorem, autorem scenariuszy, ma poczucie humoru i zna się na kręceniu filmów. I tak Craig został scenarzystą oraz odtwórcą roli Matthew.”
Reżyser, Nigel Cole: „Uważałem, że to wspaniały pomysł na film. Pomieszanie angielskiej komedii w starym stylu ze współczesnym tematem, jakim są narkotyki. Rzadko kiedy dostaję do ręki scenariusz tak pełen wdzięku i uroku, który w dodatku naprawdę mnie rozśmieszył, a to jest naprawdę trudne. Postanowiłem go wyreżyserować. Obsadę kompletowaliśmy bardzo ostrożnie, chcąc dobrać grupę ludzi, którzy będą dobrze ze sobą współpracować. W rezultacie, Craig, Brenda, Valerie i Tristan tak się dobrali, że kontynuowali przyjaźń poza planem. Kręcąc komedię zawsze należy pamiętać, że liczą się dwie rzeczy: poczucie humoru i prawda.
Brenda i Craig nie potrzebowali żadnych instrukcji, jeśli chodzi o poczucie humoru, natomiast dużo rozmawialiśmy o prawdziwości każdego momentu. Chcieliśmy, by historia Grace, która jest osią filmu, była wiarygodnie pokazana. Aby droga, jaką przeszła bohaterka, od ceniącej samotność miłośniczki kwiatów, do odważnej kobiety negocjującej z handlarzami narkotyków, była prawdziwa.”
Mark Crowdy: „Zawsze chciałem, żeby Joint Venture było aktorskim dziełem zbiorowym, a nie projektem napędzanym przez jedną gwiazdę. Obserwując Brendę Blethyn, Craiga Fergusona, Valerie Edmond na ekranie, wiem, że to się udało”.
Nigel Cole: „ Głównym tematem filmu jest Grace: jej transformacja, kłopoty w jakie wpada i sposób, w jaki je rozwiązuje. Joint Venture opisuje walkę kobiety o ocalenie domu, dzięki czemu otwiera się ona na świat i uczy, jak po nim poruszać.
Oczywiście, wątek kobiety w średnim wieku uprawiającej marihuanę z pewnością wzbudzi kontrowersje. Jednak sądzę, że większość widzów rozumie wielką różnicę między marihuaną a resztą narkotyków. Poza tym zwracaliśmy uwagę, by scenariusz nie sugerował, że palenie trawki może być źródłem jakiegoś oświecenia, czy lepszego zrozumienia świata.”
Craig Ferguson: „Jako współautor scenariusza uważam, że przesłanie filmu jest takie: jeśli twój świat wali się w gruzy, to być może jest to najszczęśliwszy dzień twojego życia. Nie wolno się poddawać, bo właśnie teraz możesz odkryć swą nową twarz.”
Joint Venture filmowano w Kornwalii, najodleglejszym końcu Wielkiej Brytanii, nad Atlantykiem. Kornwalia jest niczym nieprzystępna, surowa i samotna piękność. Mieścina, w której mieszka Grace, była tak jak ona sama, zamkniętą i samowystarczalną społecznością.
Potem, kiedy Grace zmuszona jest jechać do Londynu, widzimy kontrast między senną i wyobcowaną Kornwalią, a tętniącym życiem, hałaśliwym Notting Hill. Ten sam kontrast odnosi się do postaci Grace – jaka była kiedyś i kim się staje, na skutek nowych okoliczności.
Mark Crowdy: „Podczas zdjęć największą bolączką logistyczną była autentyczność plantacji marihuany. Nie było mowy o jakiejkolwiek podróbie, w końcu postawiliśmy na autentyczność. Dostaliśmy nawet z ministerstwa rolnictwa stosowne zezwolenie, na wyhodowanie konopi o niskiej zawartości substancji odurzającej – tetrahydrocannabinolu.
Mieliśmy 150 krzaczków, które codziennie dojeżdżały na plan zabezpieczonym samochodem w towarzystwie 2 urzędników ministerstwa. Wspaniałe, dorodne pączki zostały doklejone przez naszych scenografów, ponieważ nigdy nie dostalibyśmy pozwolenia na wyhodowanie prawdziwych. Nasi artyści powiedzieli, że ich dzieło jest wynikiem wnikliwych badań, choć nie mogli sobie przypomnieć z jakich źródeł korzystali”.