Reklama

"John Rambo": JAK POWSTAŁA HISTORIA JOHNA RAMBO

Po sukcesie filmu "Rocky Balboa" Sylvester Stallone postanowił w podobny sposób zakończyć historię swojej drugiej słynnej postaci: "Trzeci film nakręcono z najlepszymi intencjami, ale rezultat nie zadowalał. W 1988 roku widzowie i media nie byli zainteresowani Afganistanem ani talibami. Od czasu wycofania się Rosjan, a zwłaszcza teraz, sytuacja uległa zmianie. Chciałem dopisać do tej serii lepsze zakończenie i przywrócić godność tej postaci. Ten film miał być o czymś. Nie zależało mi na zwykłym filmie sensacyjnym, czy historii napadu na bank. Miał opowiadać o ludziach i ich problemach."

Reklama

W trakcie poszukiwań tematu Sylvester Stallone zgłosił się do dziennikarzy "Soldier of Fortune" i pracowników ONZ-u. Zapytani o miejsce, w którym łamanie praw człowieka jest w najbardziej drastyczny sposób przemilczane, fachowcy zgodnie wskazali na Birmę. "Akty okrucieństwa oglądane na ekranie naprawdę mają tam miejsce, część z nich jest tak potworna, że nie mogłem ich pokazać. To prawdziwe wojenne piekło", mówi reżyser.

Karenowie, którzy walczyli po stronie aliantów w trakcie II wojny światowej, są w permanentnym stanie zagrożenia. Podobne jak inne mniejszości mieszkające w Birmie, pragnęli założyć niepodległe państwo. Gdy Wielka Brytania wycofała swoje wojska z kolonii, upadek dawnych instytucji dał początek nacjonalizmowi i waśniom etnicznym. Władzę przejęła wojskowa junta, a z nią kontrolę nad kulejącą infrastrukturą (budowa dróg i mostów, systemy komunikacyjne). Po klęsce negocjacji założono Narodowy Związek Karenów, który jako ciało rządowe przez 60 kolejnych lat prowadziło starania o niepodległość. W tym czasie ludność kareńską poddano systematycznej eksterminacji ze strony władz Birmy.

W nowym filmie Rambo pozostaje na południowym wschodzie (wcześniej mieszkał w Tajlandii), z dala od nieprzyjaznej mu Ameryki. Stallone widzi go jako doświadczonego człowieka, który zbyt wiele widział i przeżył: "To samotnik, ale nie wyrzutek. Jest zawiedziony światem i toleruje tylko własne towarzystwo". Kiedy wojownik decyduje się pomóc misjonarzom, powoduje nim sympatia do Sary: "Widzi w niej iskierkę nadziei i optymizmu oraz przekonanie, że może coś zmienić. Sam to kiedyś czuł, gdy jako młodzieniec zaciągał się do wojska", wyjaśnia Stallone.

Podróżując po dżungli w północnej Birmie bohater widział ogromne zniszczenia poczynione w zbiorach i osadach, ofiary min lądowych oraz głodujących Karenów. Wtedy nie reagował, teraz jednak poczuł się w obowiązku niesienia pomocy, bez względu na to, jak straszne mogą być jej konsekwencje.

Wioski Karenów rozciągają się na zachód od miasta Mae Hong Son przez środkową Tajlandię aż do Birmy. Od końca II wojny światowej armia birmańska, uzbrojona przez Chińczyków wysiedla Karenów z ziem bogatych w ropę, rubiny, szmaragdy i nefryty. Eksterminację umożliwiło zerwanie przez rząd w Birmie kontaktów dyplomatycznych i medialnych z zachodem. Jedynie masakra dokonana na studentach w Rangunie 19 września 1988 roku i popularność rebeliantów zwanych "Armią Boga" zdołały na chwilę przypomnieć światu o najdłuższej wojnie domowej w historii. Głośno było o zakazie publikacji dwóch raportów "Licencja na gwałt" grupy Shan i "Brutalne rządy terroru" Bojowników Wyzwolenia Birmy, o których wspomina się zresztą w filmie. "Historia Birmy jest przemilczana w prasie, bo tamtejszy rząd ma wsparcie bardzo wpływowych ludzi", twierdzi Stallone. Graham McTavish, wcielający się w jednego z najemników, jest z kolei przekonany, że film nakręcony takimi środkami może zwrócić uwagę większej ilości ludzi niż konferencje prasowe organizacji humanitarnych, "To przykre, ale taka jest prawda", przekonuje aktor.

Wielu członków ekipy, w tym aktorów i statystów, to prawdziwe ofiary wojny w Birmie. Biorąc udział w produkcji "Johna Rambo" każdy z nich naraził się na ryzyko represji ze strony reżimu. Aktor Muang Muang Khin potraktował pracę przy filmie jako obowiązek: "Chcę, żeby świat zobaczył, jak armia birmańska wybija mniejszości etniczne. Po premierze zamierzam się ukryć, gdyż macki służb wywiadowczych sięgają nawet do Tajlandii, setki kilometrów od strefy wojennej". Reżyser i odtwórca głównej roli ma jednak nadzieję, że poznając kontynuację historii Rambo, świat odkryje również tragiczny los ludności kareńskiej.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: John Rambo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy