"Job, czyli ostatnia szara komórka": LIST MOTYWACYJNY SCENARZYSTY I REŻYSERA
„Moim zamiarem było zrealizowanie komedii, jakiej nie oglądaliście od lat. Więcej, chciałem zrealizować komedię, jakiej nie było nigdy. Oglądając po raz enty z kolei ‘Rejs’, ‘Misia’ czy ‘Wniebowziętych’, zaśmiewamy się wciąż do rozpuku, a chwilę później zastanawiamy się, dlaczego od tak dawna już nie powstało w polskim kinie nic, co zbliżyłoby się do owych ikon humoru choćby na odległość siarczystego śmiechu. Nie powstało, bo wszyscy śmiali się z kogoś innego, albo nie śmiali się w ogóle, tylko wydawało im się, że śmiać się będą tamci, czyli potencjalna widownia. A śmiać się, moim skromnym zdaniem, trzeba z siebie, bo my, to tamci… czyli widownia. Owszem, może i ukazani w krzywym zwierciadle - bo przecież nie jesteśmy gamoniami, a o gamoniach traktuje ten film - ale gamoniami nie będziemy tylko tak długo, jak długo będziemy w sobie widzieć tej gamoniowatości choćby odrobinę…”