"Jeździec znikąd": RELIZACJA "JEŹDŹCA ZNIKĄD"
Wraz z rozpoczęciem zdjęć 28 lutego 2012 roku jasne stało się, że Jeździec znikąd i Tonto znów pogalopują razem, i to dosłownie. Galop ten trwał przez kolejnych siedem miesięcy trudnych zdjęć realizowanych w czterech stanach Południowego Zachodu USA i na południu Kalifornii. W tym czasie Bruckheimer, Verbinski, Depp, Hammer, pozostali aktorzy i ekipa doświadczyli wszelkich możliwych wyzwań produkcyjnych i pogodowych, a mimo to znaleźli sposób, by je przezwyciężyć. Dla producenta i reżysera była to zresztą nie tylko realizacja filmu o wielkiej przygodzie, bo zdjęcia same w sobie były przygodą.
Jednym z wyzwań, jakim konsultant ds. wizualnych Mark "Crasha" McCreery musiał stawić czoła podczas produkcji "Jeźdźca znikąd" było zaprojektowanie szeregu ogromnych planów zdjęciowych, gdzie rozgrywały się sceny dramatyczne, komediowe i przygodowe. Zbudowano je na otwartym powietrzu w pięciu różnych stanach i w kilku halach zdjęciowych w Albuquerque Studios.
Colby w stanie Teksas to fikcyjne ubogie i zakurzone miasteczko na Dzikim Zachodzie, skąd pochodzą bracia John i Dan Reidowie. Verbinski i McCreery obejrzeli kilka istniejących planów zdjęciowych tego typu, aby ostatecznie zdecydować się na wybudowanie własnego od zera. Stanął on w Rio Puerco, na smaganej wiatrem równinie, około sześćdziesięciu kilometrów na południe od Albuquerque. McCreery wyjawia: "Colby to połączenie realizmu z absurdem. Linie proste wydają się być nie na miejscu. Gore lubi dekoracje, które wyglądają jak miejsca będące w ciągłym użyciu, stąd uszkodzony balkon tu, urwana poręcz tam, a jeszcze gdzieś indziej ściana budynku ochlapaną farbą. To nadaje miejscowości charakteru, widz zaczyna czuć jej historię".
Nieopodal tego planu zbudowano makietę miasteczka Promontory Summit, gdzie w 1869 roku pociągi kolei Union Pacific i Central Pacific spotkały się po ukończeniu Kolei Transkontynentalnej. Ten plan zdjęciowy różni się zdecydowanie od Colby, które było miejscowością znacznie uboższą; Promontory Summit to miasteczko schludne, zbudowane z cegły i solidnego drewna sugerujących lepszą koniunkturę i dłuższą historię.
"Crash" McCreery mógł popuścić wodze fantazji projektując "Piekło na Kołach", jak nazwano przenośne miasteczko namiotowe inspirowane wieloma podobnymi obozowiskami, które często wyrastały jak spod ziemi na Dzikim Zachodzie w XIX wieku. Podąża ono za robotnikami budującymi Kolej Transkontynentalną i solidnie zapracowało na swój przydomek. Najbardziej spektakularnym elementem tego namiotowego skupiska jest suto zdobione wnętrze największego i najważniejszego przybytku, czyli zakładu rozrywkowego Red Harrington. Tonto następująco komentuje to miasteczko wjeżdżając doń z Jeźdźcem znikąd: "Żelazny koń przywiózł blade twarze na Zachód... Tutaj zajrzymy mu pod ogon".
Kolorowe i cudaczne "Piekło na Kołach" zostało skonstruowane w hali scenograficznej w Albuquerque w ciągu pięciu tygodni. Kolejne sześć tygodni zajął jego montaż wśród łagodnych wzgórz miejscowości Lamy w stanie Nowy Meksyk. Efekt końcowy można porównać do wędrownego cyrku na kowbojskich sterydach obfitującego we wszelkiej maści zaklinaczy węży, mieszkańców gabinetów osobliwości, połykaczy ognia, handlarzy herbatą, znachorów, domorosłych dentystów, fanatyków religijnych i robotników kolejowych.
Ale cóż zrobić, gdy producent i reżyser wymyślą sobie, że do kosmicznie ambitnych scen kaskaderskich niezbędnie potrzebne są im trzy dziewiętnastowieczne pociągi? "Buduje się je. Tak samo, jak do realizacji Piratów z Karaibów zbudowaliśmy kilka pełnowymiarowych statków. Nic nie zastąpi prawdziwych rekwizytów, a wziąwszy pod uwagę sposób wykorzystania tych pociągów, nie było innej opcji" - oznajmia Jerry Bruckheimer.
Budowa dwóch pociągów ważących po 250 ton każdy i torów wymagała idealnego zgrania kilku działów produkcji filmu oraz niezwykłego wysiłku konstruktorskiego. Wokół makiet Colby i Promontory Summit wybudowano owalne torowisko długości ośmiu kilometrów. Dodatkowo położono kilka kilometrów podwójnych torów pozwalających kręcić sekwencje z pociągami jadącymi obok siebie. Dodatkowy odcinek wybudowano również w miejscowości Creede w Kolorado, gdzie też kręcono zdjęcia z udziałem pociągów.
Z kolei w kalifornijskich warsztatach w Sun Valley John Frazier, koordynator ds. efektów specjalnych wyróżniony statuetką Oscara®, budował dwa pełnowymiarowe szynowe kolosy. Specjalnie na potrzeby filmu stworzył kopię dziewiętnastowiecznego Jupitera oraz maszynę początkowo zwaną Colby, a następnie przerobioną na pociąg Lathama Cole'a i ochrzczoną "Constitution".
Pojazdy w najdrobniejszych szczegółach odpowiadały swoim pierwowzorom z pionierskiej epoki kolei, za wyjątkiem dwóch ważnych elementów: po pierwsze, lokomotywy były napędzane nowoczesnym układem hydraulicznym, a nie parą, a po drugie wagony zbudowano na wzór kontenerów, dzięki czemu można było je dowolnie ustawiać na podwoziu kolejowym lub na platformach samochodów ciężarowych.
Do ostatecznego kształtu "Jeźdźca znikąd" ogromnie przyczyniły się wyjątkowo pomysłowe charakteryzacje stworzone przez wyróżnionego nagrodą Akademii Filmowej® makijażystę Joela Harlowa ("Star Trek," "Alicja w Krainie Czarów"); odpowiednio postarzone, odpowiadające duchowi epoki kostiumy autorstwa Penny Rose ("Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach"); zapierające dech w piersiach zdjęcia Bojana Bazelliego ("Uczeń czarnoksiężnika", "Pan i Pani Smith"); realistyczne efekty specjalne, za które odpowiedzialni byli Tim Alexander ("Rango") i Gary Brozenich ("Gniew tytanów"); montaż Craiga Wooda ("Rango") i Jamesa Haygooda ("Tron: Dziedzictwo") oraz muzyka Hansa Zimmera ("Mroczny rycerz powstaje", "Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach").
"Jeździec znikąd" zapowiada się jako najgorętszy film tego lata. Premiera kinowa w USA 3 lipca 2013. W Polsce 19 lipca.