Reklama

"Jay i Cichy Bob kontratakują": POŻEGNANIE Z TEMATEM

"Jay i Cichy Bob kontratakują" to ostatnia już część cyklu „Kroniki New Jersey”. Ta komedia to pożegnalny całus w czółko, zastrzega się Kevin Smith. Nie tylko dla Jaya i Cichego Boba, ale także całej galerii innych malowniczych postaci, jakie stworzył w "Sprzedawcach", "Szczurach z supermarketu", "W pogoni za Amy" i "Dogmie". „Najwyższy czas odłożyć ich na półkę”, mówi Kevin Smith. „Skończyłem 30 lat, i teraz jest najwłaściwszy moment, by zająć się czymś kompletnie innym, stworzyć zupełnie nowe postacie... na przykład jakiegoś Raya i Cichego Phila”.

Reklama

Smith zupełnie serio ma zamiar poszperać w innych obszarach produkcji filmowej. Lecz zanim to nastąpi postanowił swojej publiczności podarować komedię komedii, wielką, pełną rozmachu filmową przygodę - taką, w której znajdzie się każdy możliwy dowcip, wygłup i zadyma, w jakiej mogliby wziąć udział, bądź jaką mogliby sobie wyobrazić Jay i Cichy Bob. „W tym filmie jest wszystko - podróż do Kalifornii, panienki, małpa, studio filmowe i obsada licząca tysiące ludzi”, podsumowuje Smith. „No i Jay po raz pierwszy w życiu całuje się na ekranie. Czy można sobie wymarzyć lepsze zakończenie?”

Kevin Smith chciał zrobić komedię na wzór starych superkomedii amerykańskich, w których przewijały się tłumy aktorów i statystów, a akcja stanowiła nieprzerwany ciąg gagów. „Jay i Cichy Bob są oczywistymi gwiazdami filmu, ale obok nich pojawia się takie mnóstwo innych zabawnych postaci, że oglądać je to dodatkowa przyjemność. To najlepsze połączenie, jakie może być”, mówi. Historia Jaya i Cichego Boba zaczęła się kilka lat temu, kiedy Kevin Smith, wówczas nieznany nikomu, piszący do szuflady scenarzysta i reżyser, sprzedał swoją kolekcję komiksów, zaciągnął długi na kartach kredytowych i nie oglądając się na wielkie studia filmowe, własnym sumptem nakręcił swój pierwszy film. Zagrali w nim jego przyjaciele i miejscowi aktorzy. Sprzedawcy (1994), czarno-biała, dowcipna, świeża komedia o sprzedawcach z Red Bank w New Jersey, z upodobaniem i bez owijania w bawełnę szydząca sobie z kultury masowej, stała się niespodziewanym przebojem roku. „Obejrzałem Sprzedawców i stwierdziłem, że ten facet to geniusz. Uznałem, że muszę z nim pracować”, wspomina Chris Rock (Chaka). „Nie mogłem przestać się śmiać. Ten film sprawił, że sam nabrałem ochoty, by napisać scenariusz”. Właśnie w Sprzedawcach po raz pierwszy pojawili się dwaj niepoprawni nieudacznicy z własnej woli: Jay, pyskaty chudzielec na wiecznym haju, grany przez Jasona Mewsa i Cichy Bob, jego nieodłączny milczący towarzysz, w którego wcielił się Kevin Smith.

Duet utrafił w czułą strunę kinomanów na całym świecie, w przekomiczny sposób parodiując i doprowadzając do absurdu styl życia i sposób myślenia pokolenia X. Smith sam tak polubił Jaya i Cichego Boba, że wykorzystał ich w każdym kolejnym filmie, a charakterystyczne tumiwisistyczne poczucie humoru duetu błyskawicznie uczyniło z nich idoli niezależnego kina. „Kevin i ja zawsze mieliśmy takie samo poczucie humoru i taki sam światopogląd”, mówi Ben Affleck (Holden/Chuckie/Ben). „Od pierwszego filmu, jaki z nim zrobiłem (Szczury z supermarketu), byłem nim zafascynowany. Oto znalazł się facet w moim wieku, który naprawdę dokładnie wiedział, co śmieszy nasze pokolenie”. O Jayu i Cichym Bobie wkrótce powstał komiks, w specjalistycznych sklepach z komiksami pojawiły się plastykowe figurki na ich podobieństwo, ich twarze zaczęły zdobić T-shirty, a na zlotach miłośników komiksów pojawiali się fani przebrani za swoich ulubionych antybohaterów. Jay i Cichy Bob stali się gwiazdami... na przekór temu, co reprezentują. Kevin Smith tak podsumował to zjawisko: „Jay i Cichy Bob to para kretynów, którzy znaleźli się w kluczowym momencie naszych czasów; są trochę jak Rosencrantz i Guildenstern, ale nie tak bystrzy.” W ciągu kilku lat ich popularność osiągnęła takie rozmiary, że zrealizowanie filmu z nimi w rolach głównych wydawało się nieuniknione - chociaż Jay i Cichy Bob zapewne przeżyliby szok, gdyby im ktoś coś takiego zaproponował; zwłaszcza, gdyby się dowiedzieli, że film ma być zrealizowany przez tak wielką wytwórnię jak Miramax, wyreżyserowany przez czarnego rasistę, a ich samych mają zagrać Jason Biggs i James Van Der Beek. „Jay i Bob już dawno sobie na to zasłużyli”, mówi Chris Rock. „To najśmieszniejsze postaci ze wszystkich, jakie Kevin stworzył; najwyższy czas, by zagrali pierwsze skrzypce”. Tak zrodził się pomysł filmu o dwóch facetach, który usiłują nie dopuścić do jego realizacji. Kevin Smith doszedł do wniosku, że tym razem nie będzie nikogo pouczał ani umoralniał. Niech Jay i Cichy Bob robią to, co potrafią najlepiej - bawią. „Nie oczekujcie żadnego prawienia morałów ani dydaktycznych smrodków. Ten film to po prostu beczka śmiechu”, podsumował.

Smith po raz kolejny zaprosił do współpracy inny koncertowy duet, Bena Afflecka i Matta Damona, a także dwójkę legendarnych już aktorów, którzy zrobili karierę dzięki Gwiezdnym wojnom - Carrie Fisher (księżniczka Leia), której przypadła tym razem rola zakonnicy zaplątanej chwilowo w życiorys Jaya i Boba, i Marka Hamilla (Luke Skywalker), który wciela się w komiksowy szwarccharakter, niejakiego Cock-Knockera (w wolnym tłumaczeniu „Waligruchę”). Dla Marka Hamilla ta rola to okazja, by wreszcie zabawić się kosztem legendarnej postaci Luke’a Skywalkera, tak powszechnie uwielbianej, że niemal nie poddającej się satyrze. „Teraz nareszcie w oczach moich dzieci znowu jestem cool”, wyznał aktor. Kevin Smith tak podsumował pracę nad filmem: „ Wszyscy ci niesamowici ludzie po prostu zjawili się i stworzyli fantastyczne komediowe kreacje. Jeszcze nigdy się tak świetnie nie bawiłem.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Jay i Cichy Bob kontratakują
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy