Reklama

"Jarhead: żołnierz piechoty morskiej": KOMPLETOWANIE PLUTONU

„Przeczytałem książkę w samolocie i dotarłem na przesłuchanie bardzo poruszony - była pełna emocji i pozbawiona nawiązań do innych opowieści wojennych,” mówi Jake Gyllenhaal. „Kiedy dostałem scenariusz i Sam powiedział mi, że scenarzysta służył w Wietnamie, miałem trochę zastrzeżeń. Dla mnie Wietnam, to totalnie inne pokolenie. Kiedy zaczęła się wojna w Zatoce miałem 11 lat. Nie posiadamy podobnych doświadczeń związanych z tą wojną, jakie ma pokolenie wojny w Wietnamie.”

Po pierwszym przesłuchaniu, Gyllenhaal miał wrażenie, że nie zachwycił reżysera. Ponieważ minęło kilka miesięcy i młody aktor dowiedział się, że Sam Mendes prowadzi przesłuchania także z innymi kandydatami, nagrał się na automatycznej sekretarce Mendesa („Zrobię wszystko, co zechcesz, ale to właśnie ja jestem bohaterem tego filmu!”). Miesiąc później reżyser poinformował go, że został zaangażowany.

Reklama

Peter Sarsgaard - rola Troya, przyjaciela Swoffa z plutonu - stwierdza, „Głównym powodem, dla którego chciałem wziąć udział w tym filmie, było to, że pokazywał to, co naprawdę dzieje się na wojnie. Jej rzeczywiste trudy. Niewielki smak tego mieliśmy zresztą na planie. W końcu jesteśmy aktorami. Po 12 godzin np. marzliśmy na deszczu albo smażyliśmy się w mundurach w słońcu pustyni, czy staraliśmy się przemieszczać podczas burzy piaskowej. Trudno jednak narzekać, kiedy wiemy, że żołnierze robili to miesiącami i mieli do czynienia z prawdziwą bronią.”

Z dala od codziennych zmagań szeregowców znajdował się dowódca plutonu, grany przez nagrodzonego Oskarem® Jamie Foxxa. Przed rozpoczęciem zdjęć, Foxx rozmawiał z przyjacielem, który służył w marines: „Jest Afro-Amerykaninem i w związku z tym zawsze musiał pracować dużo ciężej. Powiedział, jednak, że kiedy jest się marine, inni żołnierze stają się twoją rodziną. Nie ma innych kolorów oprócz koloru twojego munduru. Nigdy nie byłbyś w stanie przetrwać bez swoich towarzyszy.”

Inny zdobywca nagrody Akademii®, Chris Cooper wciela się w postać charyzmatycznego podpułkownika Kazinskiego. Kazinski ma zdolności przywódcze, dokładnie wie jak zapanować nad tłumem. „W sytuacji zagrożenia życia, grupa młodych mężczyzn szuka przywódcy,” mówi Cooper. „Kazinski zdaje sobie sprawę z tego, że dobry przywódca musi wcielać się w różne role. Wie, kiedy jest czas na to, aby być najlepszym przyjacielem, kiedy przyjąć ojcowską pozę, a kiedy sprowadzić swoich ludzi na ziemię. To właśnie ta dynamika sprawiła, że zainteresowałem się postacią Kazinskiego.”

Lucas Black gra Chrisa Krugera, buntownika, który wydaje się być jedyną osobą w oddziale zdającą sobie sprawę z polityki, która sprawiła, że wysłano ich na wojnę.

„Grana przeze mnie postać lubi prowokować ludzi zadając im mnóstwo pytań,” mówi Black. „Wie, o co w tym wszystkim chodzi i zadaje pytania - po co tutaj jesteśmy, co tutaj robimy?” Natura Krugera jest bardzo widoczna w scenie, w której żołnierze dostają dodatkowe leki, które mają ich ochronić przed możliwym atakiem chemicznym i biologicznym. Po ustaleniu, że wojsko musi jeszcze przetestować eksperymentalne leki, Kruger jest jedyną osobą, która ich nie połyka.

Przed rozpoczęciem zdjęć, pluton składający się z 13 aktorów / żołnierzy wziął udział w czterodniowym obozie szkoleniowym w Bazie Sił Powietrznych George. Szkoleniem dowodził doradca wojskowy sierżant major James Dever (który asystował przy powstawaniu takich produkcji filmowych jak Ostatni samuraj czy Byliśmy żołnierzami).

„Mieszkaliśmy w namiotach - identycznych, jak te których używano na pustyni - i spaliśmy na łóżkach polowych,” mówi Dever. „Szkolenie, jakie otrzymali aktorzy było dokładnie takie, jakiemu poddano marines przed wysłaniem ich na pustynię. To było podstawowe - przyspieszone - szkolenie korpusu piechoty morskiej. Aktorzy byli pełni motywacji. Już pierwszego dnia pokazaliśmy im jak zakładać pełne umundurowanie, gdzie włożyć manierkę, kieszeń na magazynek. Nie mogli chodzić - wszędzie udawali się biegiem. Każdego ranka wykonywali ćwiczenia fizyczne i brali udział w musztrze, a w nocy musieli zakładać kombinezony ochronne. Naprawdę bardzo ciężko pracowali.”

Mendes podsumowuje, „Bardzo trudno jest całkowicie zrezygnować z siebie i stać się tylko ciałem – a w sytuacji wojennego zagrożenia tak właśnie jest. Trzeba być dobrze wyszkolonym, żeby na mundurze żołnierza marines zauważyć jakieś insygnia: nie ma żadnych nazwisk, nic. Każdy wygląda tak samo. To tkwi głęboko w psychologii korpusów piechoty morskiej i na pewnym poziomie znajduje się poza moimi możliwościami zrozumienia. Ale jest to także coś, co podziwiam i do czego mam szacunek - jest bardzo, bardzo bezinteresowne.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Jarhead: żołnierz piechoty morskiej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy