Reklama

"Jak ugryźć 10 milionów": REALIZACJA

Nie da się ukryć, że "głos decydujący" w całej produkcji miał Willis - jeden z najbardziej kasowych aktorów w Hollywood (tylko w latach dziewięćdziesiątych filmy z jego udziałem przyniosły ponad 2 miliardy dolarów zysku!). To on wybrał zarówno całą obsadę, jak i reżysera - Jonathana Lynna, twórcy Oscarowego "Mojego kuzyna Vinny". "Jonathan i ja od razu bardzo się polubiliśmy. Lynn zanim został reżyserem, sam również był aktorem. Dzięki temu czułem się na planie bardziej komfortowo. Poza tym, od samego początku stało się jasne, że mamy podobne poczucie humoru i taką samą wizję tego filmu" - mówi Willis.

Reklama

Lynn bardzo szybko "dogadał" się także z autorem scenariusza Michaelem Kapnerem. "Pisałem komedie przez całe swoje życie, dlatego mam ogromny respekt dla wszystkich, którzy piszą komediowe scenariusze. Pierwsza wersja tego scenariusza to był kawałek naprawdę znakomicie wykonanej roboty. Jestem prawdziwym szczęściarzem, że dostarczono mi pocztą tak dobry tekst. To było naprawdę wspaniałe!" - tłumaczy Lynn. Co prawda, początkowo Kapner umieścił akcję w Miami, ale pod wpływem namów ze strony Willisa i Lynna, zaakceptował "przeniesienie" całej historii do Montrealu - "Szybko zrozumiałem, że przeniesienie akcji do Monterealu jest po prostu logiczne. Jimmy Tudeski ukrywa się przed mafią z Chicago, która wydała na niego wyrok śmierci. Nic więc dziwnego, że wybiera miejsce, gdzieś za granicą amerykańsko - kanadyjską, gdzie nikt go raczej nie rozpozna".

Podobno Willis podczas pracy na planie był prawdziwym "aniołem stróżem" całej ekipy i w niczym nie przypominał mającej swoje humory hollywoodzkiej gwiazdy. "Bruce to naprawdę niezwykły aktor, ale nie ma w tym nic dziwnego biorąc pod uwagę to, jak długo jest na szczycie. Natomiast podczas pracy nad 'Jak ugryźć 10 milionów' odkryłem jeszcze jedną jego cechę: to absolutnie niesamolubny aktor. Podczas kręcenia, często zdarzały się sytuacje, kiedy Bruce podchodził do mnie i mówił - Widziałeś, jak wspaniale Matthew zagrał w tej scenie, albo - Amanda miała tutaj rewelacyjny moment. Po prostu chciał mieć pewność, że wszyscy w tym filmie dobrze wyglądają na ekranie" - rozpływa się nad swoim gwiazdorem Lynn.

Podobnym zaangażowaniem dla dobra całego projektu wykazał się również Perry, dla którego praca z Willisem była wielkim przeżyciem. "Zrobiłbym wszystko, żeby tylko widzowie śmiali się oglądając ten film". Perry początkowo był przerażony obecnością tak wielkiej gwiazdy na planie, ale z czasem "przywykł" do Willisa i nawet każdego dnia prowadził z nim nieformalną rywalizację... na żarty. Również Natasha Henstridge grająca rolę Cynthii - żony Tudeskiego, była przerażona obecnością tak wielu znanych aktorów. "Kiedy pracujesz z Brucem Willisem, Matthew Perry'm i innymi aktorami komediowymi, jest naprawdę ciężko dotrzymać im kroku. Na szczęście w pracy nad postacią Cynthii bardzo pomógł mi Jonathan, któremu całkowicie zaufałam".

Tylko Rosanna Arquette, nie czuła się stremowana pracując z tak dobrymi aktorami. No, ale dla niej to nie pierwszyzna, w końcu występowała w tak naszpikowanych gwiazdami filmach, jak "Pulp fiction" czy "Wielki błękit". Arquette błyskawicznie "załapała" Sophie. Kiedy przy pierwszym spotkaniu z producentami, zaczęła mówić z francuskim akcentem, będącym jedną z charakterystycznych cech jej postaci, wszyscy obecni pospadali ze śmiechu z krzeseł!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Jak ugryźć 10 milionów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy