Reklama

"Ja, Irena i ja": DOBÓR OBSADY

Scenariusz "Ja, Irena i ja" powstał w roku 1990, a doszlifowano go niemal dziesięć lat później, po sukcesie "Sposobu na blondynkę". Bracia Farrelly przymierzali się co prawda do realizacji innej komedii, zatytułowanej "Stuck On You", zmienili jednak plany, gdy scenariuszem "Ireny" zainteresował się Jim Carrey.

Bradley Thomas mówi: Potrzebowaliśmy wspaniałego komika, który zagra człowieka cierpiącego na rozdwojenie jaźni, a Jim Carrey wydawał się wprost stworzony do tej roli.

Peter Farrelly mówi: Carrey gra Charlie'ego, najmilszego człowieka pod słońcem. Udało mu się odnieść sukces i ma wspaniałą pracę. Wszyscy go uwielbiają, a żeni się z kobietą, którą kocha. On szaleje za nią, a ona za nim. Pech chce, że ona zakochuje się w czarnoskórym karle, kierowcy limuzyny, który wiózł ich do ślubu. Odchodzi z nim w siną dal i zostawia Charlie'ego na pastwę losu. Charlie nie może się pozbierać, ukrywa jednak swój ból przed wszystkimi. Cierpi w samotności, a na zewnątrz zachowuje wszelkie pozory. W końcu piętnaście lat później traci panowanie nad sobą i pod postacią Hanka, swego mrocznego alter ego, daje upust wściekłości i agresji, którą tłumił w sobie przez te wszystkie lata. To niczym "Trzy twarze Ewy" z Jimem Carreyem w roli Joanne Woodward.

Reklama

Bobby Farrelly dodaje: Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli oprzemy tę komedię na starym jak świat motywie miłosnego trójkąta z dziewczyną, o której względy rywalizuje dwóch facetów. Z reguły jeden z nich jest dobry, drugi zły, a dziewczyna zakochuje się oczywiście w tym złym. Pomyśleliśmy, że musimy tak skonstruować scenariusz, by widz nie wiedział, który z facetów dostanie dziewczynę.

Jim Carrey wniósł do scenariusza kilka własnych pomysłów. Bobby Farrelly mówi: Jim pomógł wydobyć różnice dzielące Charlie'ego i Hanka. Hank jest skończonym łajdakiem, przemawia łagodnie, lecz stanowczo. Robi bowiem, co może, by zaciągnąć Irenę do łóżka. Charlie jest otwarty i przypomina Jima Carreya, jakiego znamy z wcześniejszych filmów - jest miłym, uprzejmym i porządnym facetem.

Peter Farrelly dodaje: To niezwykle wymagająca rola, bo Jim musiał podkreślić różnice między dwoma bohaterami bez pomocy rekwizytów czy charakteryzacji. Nie było to łatwe. Jim zmieniał głos, przede wszystkim jednak posługiwał się językiem ciała.

Renee Zellweger mówi: Jim to geniusz. Zmieniał się nie do poznania ze sceny na scenę. Trochę się go bałam, bo nawet oczy potrafił mieć inne. Była w tym prawdziwa magia kina.


Bracia Farrelly często obsadzają aktorów niekomediowych u boku komików. Bobby Farrelly mówi: Ta formuła często się sprawdza, bo aktorzy dramatyczni i komediowi mogą się wiele od siebie nauczyć, a to przydaje filmowi większej dynamiki.

Kluczowe role powierzono więc Chrisowi Cooperowi i Robertowi Forsterowi, którzy po raz pierwszy mieli okazję spróbować swych sił w komedii.

Robert Forster, który zdobył nominację do Oscara za rolę Maxa Cherry w "Jackie Brown" Quentina Tarantino, mówi: "Sposób na blondynkę" to najśmieszniejszy film, jaki w życiu widziałem. Kiedy mój agent zaproponował mi rolę w najnowszym filmie braci Farrelly, nie wahałem się więc ani chwili, mimo iż do końca nie wierzyłem, że mówi serio. W końcu nigdy wcześniej nie dane mi było zagrać w komedii.

Bracia Farrelly nie posiadali się ze szczęścia, gdy udało im się pozyskać Chrisa Coopera. Peter Farrelly mówi: Chris należy do grupy aktorów charakterystycznych, których od dawna podziwiamy. Jest fantastyczny w każdej roli.

Chris Cooper, który zyskał uznanie dzięki rolom w "American Beauty", "Dosięgnąć kosmosu" i "Na granicy", mówi: Nie przypominam sobie, aby było mi dane spróbować swych sił w komedii. Nie mogłem przegapić takiej okazji, zwłaszcza, że bracia Farrelly są niemal moimi sąsiadami w Massachausetts.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ja, Irena i ja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama