Reklama

"Inny": WYWIAD Z OSCAREM SANTOSEM

Nie lubię filmów z przesłaniem, które głoszą mi jakieś prawdy, ale lubię być atakowany przez nowe idee - mówi reżyser.

Nie lubię filmów z przesłaniem, które głoszą mi jakieś prawdy, ale lubię być atakowany przez nowe idee - mówi reżyser.

Zdawać by się mogło, że główny bohater filmu, Diego, i Eduardo Noriega nie mają ze sobą wiele wspólnego. Kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że Eduardo to właściwy aktor do tej roli?

Mieliśmy wiele wątpliwości, co do odtwórcy głównej roli. Szukaliśmy mężczyzny z klasą, w wieku około 40-45 lat. Daniel myślał o zaangażowaniu Belén już podczas pisania scenariusza, Fernando zgodził się z jego propozycją i był pierwszym, który wymienił Eduardo jako aktora, którego chciałby obsadzić w roli Diego. Nie byłem do tego przekonany. Eduardo było o 6 czy 7 lat młodszy, niż zakładaliśmy i miał bardzo młodzieńczy wygląd. Nie byliśmy pewni czy udźwignie rolę mężczyzny po czterdziestce, który ma już pewien bagaż doświadczeń życiowych. Postanowiliśmy zrobić z Eduardo próbę w pełnym makijażu i sprawdzić czy uda mu się na tyle zintegrować z postacią, żeby widzowie widzieli w nim Diego, a nie po prostu Eduarda w makijażu. Publiczność musi czuć, że postać jest prawdziwa. Próba wypadła znakomicie. A potem Eduardo wykonał niesamowicie swoje zadanie aktorskie. Kiedy zaczęliśmy zdjęcia podążył za moją sugestią, aby płynąć z prądem i improwizować, a pod koniec wyczyniał już niesamowite rzeczy w ramach improwizacji. Wszyscy powoli nabieraliśmy coraz większej wiary, że to się powiedzie.

Reklama

Portretując Diego, Isabel i Sarę twoja obsada buduje historię pełną intensywnych emocji i radosnego humoru. Czy ciężko było reżyserować tak różnych aktorów w tak skrajnych sytuacjach?

Wspaniałe w pracy z Danielem jest to, że oprócz umiejętności budowania świetnej fabuły, wie jak mieszać gatunki i wbudować w scenariusz element komedii, który jest niezbędny w tak dramatycznej historii. Niestety, aby zachować równowagę narracji, pewne sceny musiały zostać wycięte na etapie montażu. Ale zachowaliśmy charakterystyczną dla niego budowę postaci, które wnoszą dużo uroku i światła do filmu, jak Clara, Marcel, Cristina, Egido i Callejo. Z kolei Ainhoa i Juanjo mają za zadanie uczłowieczyć Diego. Na dzień przed rozpoczęciem zdjęć zaproponowałem, żebyśmy odeszli od tradycyjnej, teatralnej formy próby generalnej, a zamiast tego zrobili coś w rodzaju rozgrzewki, podczas której każdy aktor będzie mógł obserwować jak grają i improwizują inni aktorzy oraz on sam. To wyzwoliło w nas szczególną energię, poczucie wspólnoty i świadomość, że każda postać jest istotnym elementem całości filmu. Starczyło nam czasu na przerobienie ok 70% scenariusza, ale nawet w przerwach na posiłki wszyscy rozmawiali o swoich rolach. Zadziałało tak dobrze, że chciałbym pracować w ten sposób przy kolejnym filmie.

Jest niewiele hiszpańskich filmów, które są zrobione równie dobrze jak "Inny". Czy jest to wynik połączenia sił doświadczonych twórców z młodymi talentami?

Każdy element pociąga za sobą całą serię następstw. Na przykład gra aktorska jest bardzo naturalna - prosiłem aktorów o to, żeby grali prawdziwie. Niemniej jednak, w momentach gdy fabuła filmu jest mocno osadzona w realiach danego gatunku, wiedzą, że muszą zagrać tak, aby oddać każdy niuans postaci i jednocześnie być w konwencji. Warstwa wizualna filmu również wymagała wyważenia. Czułem, że jeśli zrobimy film w opozycji do konwencji, do gatunku - to nie zadziała. Film to film, a życie to życie. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe, ale taki był scenariusz: historia z pogranicza fantasy opowiedziana w sposób niezwykle realistyczny; historia, która przydarza się normalnym ludziom, a oni reagują tak, jak zareagowałby zwykły człowiek. Daniel wiedział jak z nierealnego świata ściągnąć bohaterów z powrotem na ziemię.

O czym, przede wszystkim, opowiada "Inny"?

Ten film stara się zgłębić światłocienie ludzkiej natury; przedstawia ideę, że wszyscy jesteśmy częścią całego świata. Ludzie to jednostki zindywidualizowane i egoistyczne, martwią się zazwyczaj wyłącznie o siebie, ewentualnie o małą grupę bliskich im osób. Tacy właśnie są. Próbując wytłumaczyć sens tego filmu zawsze używam tego samego przykładu: lubię jeść podczas oglądania programów informacyjnych. Nie jest to łatwe, ponieważ każdy kanał pokazuje świat jako okropne miejsce - wojny, głód, cierpienie... ale jakoś udaje mi się kontynuować jedzenie. Ale, gdyby w tym momencie zadzwonił telefon, i usłyszałbym złe wieści o jakimś członku mojej rodziny, automatycznie przerwałbym jedzenie. Jeśliby się nad tym zastanowić, to jest to nielogiczne, ale pokazuje jak naprawdę są ludzie skonstruowani. Nikt nie życzy nikomu źle. Oglądanie całego ludzkiego nieszczęścia w telewizji bywa trudne, a jednak nie pozbawia nas apetytu. Jednak gdy tragedia dotyka kogoś z kręgu bliskich nam osób, nasze życie się zmienia. Zaprzeczyć temu to jak wyprzeć się swojej ludzkiej natury. Dlaczego tacy jesteśmy? Ci, których kochamy są naszym całym światem. A wszyscy inni są po prostu wszystkimi innymi.

Czy sądzisz, że publiczność zidentyfikuje się z Diego i dylematem, z którym musi się zmierzyć?

Czuję się bardziej jak widz, niż jak reżyser. I nie lubię filmów z przesłaniem, które głoszą mi jakieś prawdy, ale lubię być atakowany przez nowe idee. Alejandro powiedział w jednym ze swoich filmów: szukam filmów, które stawiają przede mną pytania, a nie filmów z odpowiedziami. Film jest dziełem interaktywnym, a ja preferuję filmy, które stwarzają przestrzeń do samodzielnego myślenia. "Inny" zadaje bardzo proste pytania w bardzo sugestywny sposób: czy można żyć nie troszcząc się o innych? myśląc, że nikt nie jest od nas ważniejszy? Nasze życie definiuje mała grupa ludzi, nasi bliscy, którzy kształtują nasze człowieczeństwo. Dylemat Diego i kilku innych postaci z filmu sprowadza się do pytania: czy mogę żyć nie dbając o nikogo poza sobą?

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Inny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy