"Import/Export": Głosy prasy
"Import/ Export - znakomity, wstrząsający film, w którym wędrujemy do mrocznego świata. Patrzymy na ukraińską szarzyznę i biedę, która każe matce zostawić dziecko i wyjechać do pracy w "lepszej" Austrii. Dla wychowanego w niej Paula ten kraj to zaprzeczenie raju. Jedyne, co mu zawdzięcza, to lekcje agresji i długi - wyjeżdża więc z prostackim ojczymem na Ukrainę, tyle że wciąż pozostanie samotny. Jak w niezwykłej scenie, gdy w obskurnym klubie tańczy na parkiecie sam.
Takie obrazki łatwo znaleźć w mediach. Import/Export jest inny. W brutalnej rzeczywistości Seidl szuka śladów dobra - jak wtedy, gdy ukraińska pielęgniarka tańczy ze schorowanym starcem albo śpiewa dziecku przez telefon po rosyjsku "Serce" Ireny Santor. Świat nie jest sprawiedliwy, ale ta niesprawiedliwość - pokazuje reżyser - ma źródło nie w globalnej polityce, tylko w naszych "mikroświatach". Gdy poukładana Austriaczka widzi, że jej dzieci zanadto polubiły opiekunkę z Ukrainy, po prostu ją zwalnia. Zazdrosna pielęgniarka najpierw nie pozwoli emigrantce dotykać pacjentów ("tu jesteś sprzątaczką!"), a potem ją pobije. Młodego Paula upokorzą najbardziej nie młodociani bandyci, którzy rozbiorą go na parkingu i poleją piwem, ale własny ojczym zmuszający m.in. do perwersyjnych zabaw z prostytutką".
Paweł Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Dwa wybitne filmy tegorocznego konkursu w Cannes dzieją się nie na przedmieściach Nowego Jorku, tylko w blokowiskach Bukaresztu i Użgorodu - jak w znakomitym filmie rumuńskim 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni czy w austriackim filmie Ulricha Seidla Import/Export dotykającym dna życia po to, żeby się od niego odbić".
Tadeusz Sobolewski, "Gazeta Wyborcza"
"Import/Export to przykry i okrutny film. Może nawet bezlitosny. Ale bez wątpienia mistrzowski! Reżyser przygląda się zrozpaczonym, szamocącym się bohaterom - to spojrzenie nie dziwi, bo jest właściwe całej pracy Siedla. A jednak nie jest ono ani epatowaniem, ani zabawą ludzką nędzą. Sięga o wiele głębiej, chce przekazać o wiele więcej. Rozpacz jest dominantą tego wybitnego filmu".
Russell Edwards, "Variety"