"Imperium Wilków": WYWIAD - JEAN RENO
Kim jest Pana bohater?
Schiffer nie jest typem bez skazy i do tego działa bez namysłu. Dla niego cel zawsze uświęca środki. Jego życie jest nieuporządkowane, brakuje mu ciepłego kąta. Na własność ma tylko koszulę na plecach.
Czy nie wahał się Pan przed podjęciem tego typu roli?
Nie, ponieważ nigdy wcześniej nie grałem kogoś równie postrzelonego. Schiffer jest dziwny, bardziej skomplikowany niż Niemans (postać, którą Reno grał w „Purpurowych rzekach”). Jest szorstki, gdyż życie dało mu popalić. Ma przetłuszczone włosy, jest wiecznie spocony, nosi idiotyczny płaszcz i koszulę, a także ciągle gestykuluje – mój bohater równie dobrze mógłby mieszkać w Meksyku.
Zagrał Pan już 2 bohaterów powieści Jean-Christophe’a Grangé. Co ich wyróżnia?
Główną postacią w książkach Grangé jest sam autor, a raczej jego duch, który unosi się nad nimi. Najciekawszy jest w nich świat, który Grangé wykreował, czerpiąc ze swoich spotkań z wieloma interesującymi ludźmi. Zachowuje wszystkie wspomnienia – zarówno dobre jak i złe. Sprawia wrażenie, jakby coś go wiecznie prześladowało. Bardzo lubię takie postaci.
Czy musiał Pan nauczyć się języka tureckiego?
Korzystałem z pomocy konsultanta, gdyż język ten nie należy do łatwych, zwłaszcza nauczenie się jego melodii.
Czy grając kogoś tak często uciekającego się do przemocy jak Schiffer, egzorcyzmuje Pan własne demony?
Nie jest łatwo zagrać takiego człowieka. Zazwyczaj następuje utożsamienie z prywatnym życiem aktora, co pozwala wywołać własne wspomnienia.
Co może Pan powiedzieć o związkach Schiffera z Turcją?
Nie pozostaje bezczynny wobec okrucieństwa, z jakim ktoś dokonuje mordu na kobietach, które nie podporządkowały się zakazowi współżycia przed ślubem. Staje się w pewnym stopniu aniołem zemsty. Gdyby tylko mógł, potraktowałby oprawców miotaczem ognia. Wie z kim ma do czynienia i zdaje sobie sprawę, że jeśli on chybi, jego przeciwnik nie popełni tego samego błędu.
Czemu tak często oferuje się Panu role policjantów?
Myślę, że chodzi o respekt. Gdy mówię: „Nie ruszaj się!”, ludzie słuchają się mnie. Producenci proponują mi też role kretynów, a jakże! W „Goście, goście” i „Różowej panterze” gram wrażliwe postaci. W sumie nadaje się tylko do ról ludzi, których inni się boją, albo wrażliwych idiotów.